Mówią, że zdrowie i szczęście to dwie najważniejsze rzeczy na świecie. Ma się rozumieć - nie wszędzie. W innych regionach Wszechświata grawitacja i czas mogą być ważniejsze, ale na małej, nieważnej planetce obiegającej leniwie małą, żółtą, nieważną gwiazdę, najwyraźniej te dwie rzeczy są faktycznie najważniejsze.
Co ciekawsze, zamieszkujące tę zupełnie z punktu kosmicznego nieważną planetkę małpoludy, które ledwie chwilę temu zlazły z drzew, składają dziwny hołd faktowi, że ich planetka wykonała kolejne, nudne okrążenie wokół swojej małej, nieważnej gwiazdy. Nie biorą pod uwagę faktu, że wraz z tą gwiazdą, oraz kupą innego kosmicznego złomu, kręcą się wokoło czarnej dziury wyznaczającej centrum ich lokalnej, małej, nieważnej galaktyczki, ani też, że galaktyczka owa turla się leniwie wokół środka ciężkości jakiejś małej, nieważnej gromady lokalnej, która pechowo znajduje się w tym miejscu Wszechświata, w którym zazwyczaj znajduje się schowki na miotły i chemię do szorowania kwazarów. No ale czemu tu się dziwić, imprezki z okazji Nowego Roku Intergalaktycznego są o wiele rzadsze i żaden z tych małpoludów się nie załapie na następną. Może to i lepiej, bo wejściówka na średniej klasy balangę intergalaktyczną kosztuje więcej, niż wartość rynkowa ich małej, żółtej gwiazdki. Za tę gwiazdkę to by sobie mogli jeden z drugim kupić rolkę intergalaktycznej srajtaśmy, a i to tylko po przecenie. Zresztą, co oni by zrobili z taką rolką? Twarde promieniowanie zamieniłoby ich w plazmę i tyle by było z kosmicznego handlu.
Niemniej jednak z ich lokalnego punktu widzenia, który jest dla nich najważniejszym, bo jedynym dostępnym punktem widzenia, ten moment, kiedy ich planetka domyka kolejną elipsę wokół ich gwiazdki, w ich organicznych jestestwach zachodzi szereg chemicznych przemian, w efekcie których poprawia się ogólny nastrój, zaczynają śpiewać, tańczyć oraz nasączać się dużą ilością szkodliwej chemii. Okres ten nosi w jednym z lokalnych narzeczy miano Sylwestra.
Chwilę przedtem zachodzi jeszcze jeden, niewyjaśniony do tej pory proces, polegający na tym, że małpoludy idą do specjalnych świątyń, w których mogą wymieniać obiekty swojego kultu (znane lokalnie pod różnymi nazwami, najpopularniejsze to Tholl'ary oraz Evro) na mnóstwo bezużytecznych przedmiotów, które następnie pieczołowicie owijają w płachty wykonane z nietrwałych substancji pochodzenia roślinnego, żeby potem położyć je w pobliżu zamordowanego uprzednio przedstawiciela rodziny Archaeplastida, którego zwłoki uprzednio upiększają za pomocą rozmaitych świecidełek. Wszystko to dlatego, że podobno kiedyś dawno temu kilku z małpoludów przybiło innego małpoluda do drewnianej konstrukcji, żeby ten umarł w cierpieniu, żeby potem od tego wszystkim innym było lepiej. Jak już wspomniałem, proces ten nie został jeszcze wyjaśniony, chociaż lokalni profesorowie entomologii planetarnej z Dziewiętnastej wytężali nad tym zjawiskiem swe klęchnie przez wiele, wiele lat.
Tak mógłby napisać ktoś z drugiego krańca Wszechświata 😉
Ja natomiast ze swojego krańca klawiatury składam wszystkim moim trzem Czytelnikom życzenia, żeby dotrwali do kolejnego roku w zdrowiu i względnym szczęściu, a także, żebyśmy się spotkali po drugiej stronie kalendarza i z uśmiechem patrzyli, co niesie przyszłość.
I, jak zwykł był mawiać swego czasu jeden mój dobry kolega, oby drzewa, z których zrobione będą nasze trumny, rosły jak najdłużej!
Ot, co.
Spokoju i radości na święta i wszystkiego najlepszego na nowy Rok.
Anka
nadziei
radości
miłości
dobroci
i jak mawiał dziadek mojej znajomej „Daj Boże za rok doczekać”
Miłość najważniejszą! Jak nie będę zdrowa to też chcę kochać i być kochana! A bez miłości nie ma szczęścia. Ot.
Pięknej miłości Wam życzę!
Codziennej miłości.
Nie trzech a Czterech!!!! 🙂
Wesołych Świąt!!!!