Sierpniowe, upalne powietrze by艂o zawiesiste jak mi贸d z pobliskiej pasieki. Rozleniwieni, ob偶arci papier贸wkami siedzieli艣my z Szymonem na lipie i pr贸bowali艣my wykombinowa膰 jaki艣 dalszy ci膮g. By艂o wczesne popo艂udnie.
Straszenie przechodni贸w ju偶 nie dzia艂a艂o. Na pocz膮tku mieli艣my niez艂y ubaw, bo li艣cie lipy by艂y naprawd臋 g臋ste i id膮cy od czasu do czasu wiejsk膮 drog膮 ludzie nie spodziewali si臋 wrzask贸w ani pohukiwa艅. Ale potem przywykli. Stracili艣my element zaskoczenia.
Trzeba by艂o wykombinowa膰 co艣 lepszego.
***
Beczki by艂y wielkie. Jak si臋 wesz艂o do 艣rodka na golasa, cz艂owiek wystawa艂 od pasa w g贸r臋, wi臋c mo偶na by艂o si臋 latem k膮pa膰 na podw贸rku bez straszenia golizn膮.
Ale co tam k膮piel! Tak膮 beczk臋 mo偶na przecie偶 po艂o偶y膰 i pr贸bowa膰 na niej balansowa膰. To dopiero jest ubaw. Zw艂aszcza, jak si臋 ma m艂ode ko艣ci, kt贸re szybko si臋 zrastaj膮.
Do zabawy w chowanego beczki si臋 nie nadawa艂y. By艂y tylko dwie i by艂y zbyt oczywiste. Maluchy mie艣ci艂y si臋 w 艣rodku w ca艂o艣ci. Szymon, jak si臋 dobrze postara艂, te偶. Ja kilka lat temu znienacka wystrzeli艂em w g贸r臋 jak jaki艣 durny bambus i przeros艂em wszystkich szkolnych r贸wie艣nik贸w co najmniej o p贸艂 g艂owy. Do beczki si臋 nie mie艣ci艂em. Zawsze jakie艣 kawa艂ki wystawa艂y.
Ale skoro Szymon si臋 mie艣ci艂, postanowili艣my zrobi膰 z niego drugiego Houdiniego.
Na pocz膮tek bez 艂a艅cuch贸w, ognia ani nurkowania. Ka偶da z beczek mia艂a wielk膮, ci臋偶k膮, czarn膮 plastikow膮 przykrywk臋, kt贸r膮 dodatkowo zaciska艂o si臋 z zewn膮trz specjaln膮, metalow膮 ta艣m膮 z tak膮 fiku艣n膮 klamr膮. Za艂o偶y艂em si臋 z Szymonem, 偶e z takiej beczki nie wyjdzie.
Wlaz艂 do 艣rodka, zgi臋ty w p贸艂, z r臋koma przy stopach, a twarz膮 przy lekko ugi臋tych kolanach. Za艂o偶y艂em przykrywk臋, doci膮gn膮艂em ta艣m臋 klamr膮 i stukn膮艂em w bok beczki na znak, 偶e mo偶e zaczyna膰 swoj膮 Wielk膮 Ucieczk臋.
I wtedy zadzwoni艂 telefon.
W tamtych czasach kom贸rek jeszcze nie by艂o. A mo偶e by艂y, ale kosztowa艂y tyle, 偶e jak ojciec kt贸rego艣 z ch艂opak贸w sobie kupi艂 tak膮 ceg艂臋, to chodzi艂y o nim potem legendy. No wi臋c telefon, kt贸ry zadzwoni艂, mia艂 wielk膮, okr膮g艂膮 tarcz臋, wielk膮, czerwon膮 s艂uchawk臋 na spiralnym kablu oraz g艂o艣ny, brz臋cz膮cy dzwonek.
Pogalopowa艂em odebra膰, ale zanim oblecia艂em cha艂up臋 i wpad艂em do kuchni, dzwonek ju偶 ucich艂.
Od pasieki dobieg艂 mnie wtedy g艂os dziadka, 偶ebym zrobi艂 burz臋.
Jak si臋 ma wielki bud偶et, to si臋 strzela w chmury azotkiem srebra, co - przy odpowiednim wykonaniu - mo偶e spowodowa膰 rz臋siste opady deszczu.
Jak si臋 jest szamanem, a susza trzyma ju偶 trzeci miesi膮c, trzeba rozrzuci膰 par臋 ko艣ci i wymamrota膰 r贸偶ne zakl臋cia.
A jak si臋 jest wnukiem pszczelarza, trzeba wybiec na dw贸r z dwiema wielkimi pokrywkami od garnk贸w, po jednej w ka偶dej r臋ce, i t艂uc nimi o siebie z ca艂ej si艂y. I wtedy r贸j zamiast ucieka膰, my艣li, 偶e to burza i osiada na najbli偶szej ga艂臋zi czy innym krzaku.
Od robienia burzy rozbola艂y mnie r臋ce, ale tym razem posz艂o nader szybko i w chwil臋 p贸藕niej dziadek zgarnia艂 ju偶 ostatnie pszczo艂y do rojnicy.
W zapad艂ej nagle ciszy us艂ysza艂em, na samym skraju 艣wiadomo艣ci jakby lekko przyt艂umiony wrzask. Co艣 jakby zamkn膮膰 kogo艣 w trzymetrowej grubo艣ci kokonie z waty i wetkn膮膰 mu w ty艂ek roz偶arzony do bia艂o艣ci stalowy pr臋t (metoda, kt贸r膮 z powodzeniem - acz na szcz臋艣cie tylko wirtualnie - stosowano swego czasu na wielu polskich grupach dyskusyjnych wobec idiot贸w, kretyn贸w oraz og贸lnie ludzi maj膮cych inne zdanie od naszego).
Nie, musia艂o mi si臋 wydawa膰...
Ale w chwil臋 potem jeszcze raz to samo. Jakby kto艣 pr贸bowa艂 krzycze膰 przez bardzo grub膮 艣cian臋.
I tu mnie ol艣ni艂o. Szymon!
Pogalopowa艂em za dom. Beczka le偶a艂a i lekko drga艂a, a z wewn膮trz dochodzi艂 bardzo st艂umiony, ale pe艂en paniki ryk przera偶enia.
No bo tak: 偶e zgi臋ty w p贸艂, to jeszcze idzie wytrzyma膰. 呕e ma艂o miejsca - no ma艂o, ale wystarczaj膮co, 偶eby si臋 podrapa膰 w nos, czy co tam akurat cz艂owieka zasw臋dzi. 呕e troch臋 艣mierdzi rozgrzanym plastikiem - do wytrzymania. Ale 偶e ta metalowa ta艣ma dociska pokryw臋 HERMETYCZNIE to ju偶 nikt z nas nie pomy艣la艂. Szymonowi w艂a艣nie sko艅czy艂o si臋 powietrze.
Szybkim ruchem otworzy艂em klamr臋, zdj膮艂em pokryw臋 i odsun膮艂em si臋 na bezpieczn膮 odleg艂o艣膰.
Gdyby istnia艂a dyscyplina sportu polegaj膮ca na jak najszybszym wyj艣ciu z plastikowej beczki, Szymon m贸g艂by 艣mia艂o startowa膰 na Olimpiadzie i mia艂by powa偶ne szanse na podium.
Gdybym zd膮偶y艂 odebra膰 ten telefon, albo gdybym robi艂 pszczo艂om burz臋 ze dwie - trzy minuty d艂u偶ej...
Wracam czasem wspomnieniami do tamtego sierpniowego popo艂udnia i - cho膰 min臋艂o ju偶 ponad trzydzie艣ci lat - na samo wspomnienie przechodz膮 mnie ciarki.
A Szymon do dzi艣 ma klaustrofobi臋.
Je偶eli chcesz do komentarza wstawi膰 kod, u偶yj sk艂adni:
[code]
tutaj wstaw sw贸j kod
[/code]
Je偶eli zrobisz liter贸wk臋 lub zmienisz zdanie, mo偶esz edytowa膰 komentarz po jego zatwierdzeniu.