Obydwa liczebniki użyte w tytule nieodmiennie kojarzą się (zwłaszcza polskojęzycznym Czytelnikom) z fermentowanymi płynami wlewanymi do człowieka w celu korekty nastroju, ewentualnie banalnego zalewania robaka.
W tym jednak przypadku mowa będzie co prawda o płynie, ale nie wlewanym a wysysanym. Otóż udało mi się zaliczyć swoją setną wizytę w stacji krwiodawstwa tuż przed pięćdziesiątką (która nieubłaganie upłynie mi w przyszłym tygodniu), czym spieszę się pochwalić pleno titulo Czytelniactwu.
Jak było?
Całkiem normalnie. Tylko pan na recepcji pogratulował mi okrągłej liczby, zerknął na datę urodzin, pogratulował drugiej okrągłej liczby, stwierdził markotnie, że jego też to czeka w styczniu, dał papierek z gratulacjami i uprzedził, że mogą dzwonić.
Papierek z gratulacjami wygląda tak:
A dzwonić będą, bo raz na jakiś czas IBTS robi ponoć imprezkę dla przeterminowanych krwiodawców; starsi panowie (i panie!) spotykają się, wymieniają uśmiechy, a na koniec dostają porcelanowego pelikana.
A tak wyglądała moja ręka w trakcie tej sławetnej setnej wizyty:
Natomiast jeżeli chodzi o samo liczenie ile razy się oddało krew, to moim prywatnym zdaniem jest ono kompletnie bez sensu. Bo raz, nie za każdym razem oddaje się krew (mi się raz zdarzyło, że nie chciało płynąć i mnie pogonili do domu), a dwa, jak się emigruje z Polski, to się przyjeżdża do Irlandii z książeczką krwiodawcy, w której nie ma liczby wizyt tylko łączna ilość oddanej krwi (w moim przypadku: 42 litry). A więc rejestrując się pierwszy raz na oddanie krwi tu w Irlandii musiałem przeliczyć te 42 litry na liczbę oddań krwi - ale ponieważ oddawałem zarówno krew pełną jak i plazmę (oraz - tylko raz, ale jednak - trombocyty), to się tego przeliczyć nie da. Dlatego żeby być uczciwym użyłem najbardziej pesymistycznego przelicznika, czyli podzieliłem 42 litry na 600 mililitrów oddawanych jednorazowo przy plazmaferezie i wpisałem 70 wizyt, podczas gdy faktycznie było tego pewnie coś z 80. A więc faktycznie jestem teraz w okolicach wizyty numer 110, pi x drzwi.
Tak czy siak, porcelanowy pelikan 🙂
Jak to był kiedyś powiedział jeden mądry gość, kompletnie się to nie opłaca, ale warto!
> kompletnie się to nie opłaca, ale warto!
Jak każdeᶜᶦᵗᵃᵗᶦᵒⁿ ⁿᵉᵉᵈᵉᵈ hobby
I przy okazji – Gratulacje! Bo podobno świat lepszy po pięćdziesiątce.
Albo po dwóch 😉
🎂
Ze swej strony powiem, że nic się po 50-ce nie zmienia. Tylko w ankietach zaznaczasz inną pozycję: już nie 45-50 tylko 50+. Co jednakowoż boli trochę.
No to jest wciąż z Ciebie Młody Facet! Przed Tobą najfajniejsze 10 lat życia- bo: jeszcze jesteś facetem “do rzeczy” a poza tym jeszcze wiele rzeczy “chcesz i możesz”. Nieco mniej radośnie wygląda to gdy stuknie facetowi 70 wiosna życia – wiele się rzeczy na ogół chce, tylko często już niewiele można z uwagi na zdrówko.
To WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO plus spełnienia marzeń!!!!!!
Gratulacje tak po prostu, albo po krzywu. Czternastego marca to dzień liczby Pi, a nie trzynastego, ale trzynastego to jednak trzynastego, wszystko zderzyć się może pi razy okno, oko, czy jakoś tak…?