Dawno, dawno temu była sobie firma. Duża, znana, trzyliterowa, globalna.
W sumie to nadal jest. Takie giganty nie znikają z dnia na dzień.
Firma miała siedzibę główną. Ogromne biuro z armią programistów, analityków, menadżerów, asystentów menadżerów, maszynistek, recepcjonistek, sprzątaczy i Bill jeden wie kogo tam jeszcze. Biuro jak to biuro, wiadomo, musi spełniać Wymogi. Odpowiednia ilość kibelków na każdą setkę pogłowia nierogacizny. Tyle i tyle wyjść. Takie a takie odstępy między biurkami. No i najważniejsze dla każdego behapowca: alarm p-poż.
W dużej grupie ludzi zawsze znajdzie się niewielki odsetek osób z silną wadą słuchu. Czasem całkiem głuchych. Dla nich zamontowano dodatkowo specjalne, oczojebne, pomarańczowe lampki alarmowe, które w razie pożaru włączały się wraz z syrenami.
Kilka razy do roku firma przeprowadzała obowiązkowe ćwiczenia p-poż. Wybrana grupa specjalnie przeszkolonych stewardów kierowała tłum na z góry upatrzoną pozycję, liczyła i zapisywała ilość sztuk bydła oraz pilnowała, żeby się owieczki nie pozadeptywały nawzajem. W tle wyły syreny...
Aha, właśnie. Niekoniecznie.
Bierzemy teraz głęboki wdech...
Otóż w oficjalnym okólniku menadżerowie z samej wierchuszki udzielili odpowiedzi na najbardziej nurtujące każdego pracownika pytanie: jak mamy rozpoznać, czy to jest prawdziwy pożar czy tylko ćwiczenia?
Bardzo prosto! Jeżeli z dwóch systemów (syreny i lampy) działa tylko jeden na raz, to są ćwiczenia. A jeżeli obydwa - to faktycznie się pali.
... i wydech.
Genialne w swej prostocie!
Nie dziwota, że firma, chociaż wielka i przy forsie, nigdy nie wybiła się na sam szczyt, a ostatnio wykazuje niewielką, ale nieubłaganą tendencję spadkową...
P.S. Opowieść znam z pierwszej ręki tj. od gościa, który tam był, miód i wino pił, a co widział i słyszał - w opowieści zamieścił.
Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]
Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.