Blog xpil.eu powstał 21 maja 2011 roku. Od tamtej pory minęło właśnie (a dla mnie dopiero minie, gdyż piszę te słowa pod koniec lutego) dokładnie sześć lat.
Zaczynamy rok numer siedem.
Tyle czasu już bloguję.
Czy to dużo?
Cóż. Podobno wszystko jest kwestią względną. Jeżeli powiemy panu młodemu, że noc poślubną trzeba przesunąć o trzy dni, bo panna młoda jest niedysponowana, to te trzy dni będą mu się wydawać wiecznością. Jeżeli usiądziemy gołą dupą na rozżarzonym do białości pogrzebaczu, wówczas zgodnie z równaniami Lorentza czas przyspieszy i wiecznością wydawać nam się będą pojedyncze sekundy. Jeżeli usłyszymy od lekarza wyrok, że z rakiem przeżyjemy maksymalnie pięć, góra sześć lat, to będzie się wydawać strasznie mało. Z perspektywy gór czy galaktyk sześć lat to okres tak krótki, że nie zauważyłyby go nawet gdyby miały czym.
Natomiast z punktu widzenia zdrowego człowieka sześć lat to całkiem spory kawałek czasu. Statystycznie rzecz ujmując to mniej więcej jedna dziesiąta naszego całego życia. Nie w kij dmuchał.
Sześć lat to 2145 dni. Trzysta sześć tygodni. Sto siedemdziesiat osiem miesięcy. To cztery dziesięciobilionowe wieku Wszechświata, tej olbrzymiej, pustej, milczącej Rzeczy, którą Wszechmocny Arkleseizure wysmarkał w Wielkim Kichnięciu dawno, dawno temu.
Nie będę dziś podawał statystyk blogu, bo mi się nie chce.
Jeśli chodzi o związane z blogiem przedsięwzięcia "poboczne" to udało mi się:
- Zacząć kolekcjonować cytaty widoczne w postaci widżetu na marginesie.
- Zacząć publikować (nieregularnie, ale lepszy rydz niż nic) wpisy ze śmiesznymi obrazkami, które cieszą się całkiem sporym powodzeniem. Ostatnio nawet dodałem na marginesie widżet wyświetlający te obrazki, mam nadzieję że ku uciesze większości Czytelników. A ci z Czytelników, którym się te obrazki nie podobają, prawdopodobnie nie skorzystaliby z reszty blogu tak czy siak.
- Dołączyć do społeczności zBLOGowani.pl, dzięki czemu więcej ludków mój blog odkrywa, ale i vice versa: znajduję tam całkiem sporo ciekawych wpisów i blogów.
- Zrezygnować z tagowania wpisów (lenistwo górą!). Kategorie oraz wyszukiwarka mi wystarczają.
- Ujawnić się z drugim blogiem (Siupy). Jeszcze nie wiem, jakie będą jego dalsze losy, ostatnio Siupy trochę leżą i kwiczą.
- Zapoznać się z poprawną, oficjalną odmianą słowa "blog" i poprawić kilkadziesiąt wpisów z ostatnich kilku miesięcy (na resztę już nie znalazłem cierpliwości - może, kiedyś...).
Żeby nie było za różowo, w ciągu ostatniego roku NIE udało mi się natomiast:
- Poznać na żywo żadnego nowego blogera (czytuję czasem o zlotach i innych spotkaniach, ale większość z nich obywa się w Polsce, czyli ciut za daleko...)
- Przywiązać się zbytnio do jakiegoś konkretnego motywu wizualnego. Ciągle eksperymentuję. Szukam. Testuję. I Wogle.
- Napisać żadnego nowego opowiadania.
- Opanować bardziej "wciągającego" stylu pisania. Piszę trochę za bardzo rzeczowo, trochę za bardzo rozwlekle. Zdania wielokrotnie złożone, których logikę trzeba potem rozebrać w głowie na części, żeby zrozumieć chociaż ogólny zarys idei, a o których się natychmiast zapomina, są zdecydowanie wrogiem każdego współczesnego blogera - a mimo to nadal ich używam, chociaż wiem, jak niekorzystnie wpływają one nie tylko na odbiór treści, ale również na jej długość, która nie pozostaje bez znaczenia podczas lektury, jako że ludzie - a przynajmniej ich większość - woli zdania krótkie, treściwe i konkretne. No właśnie.
Co dalej?
Nie mam pojęcia.
Oglądalność blogu utrzymuje mi się na niezmiennym poziomie od dawna (średnio 200 wizyt dziennie, 300 wizyt to już większa imprezka) i nie mam w planach jej "pompowania". Tematyka jest jaka jest, szału nie ma. Pewnie dalej będę podkradał pomysły na wpisy z portalu Hacker News oraz od innych blogerów (głównie John D. Cook, niewyczerpana skarbnica interesujacych artykułów o matematyce). Na Twitterze, po początkowej fali, która dotarła (aż!) do osiemnastu osób, życie blogowe nieco "zamarzło" i niewiele się tam dzieje (może poza Andrzejem, Bobiko i Yzoją, którzy używają Twittera dość intensywnie). Interesujące jest to, że ilość obserwujących blog na Twitterze od czasu do czasu spada do 15-16, po czym znów rośnie do 18. Tak jakby ktoś na chwilę się "podłączał", a parę dni potem "rezygnował".
Miało nie być statystyk?
Kłamałem... 😉
- Najdłuższy wpis z zeszłego roku to Anatomia przeprowadzki, pisany przez ponad kwartał. O dziwo, chociaż nudny jak flaki z olejem, przyciąga całkiem sporo ruchu organicznego.
- Najkrótszy wpis to ten o ściąganiu DejaVu z Sieci
- Najczęściej czytany w ciągu ostatnich 12 miesięcy wpis: Budżet Irlandii 2017
- Najwięcej komentarzy znajdziecie pod wpisem Zagadka na trzydzieste urodziny
- Wpis, z którego jestem najbardziej dumny, to "Bohater", napisany co prawda półtora roku temu, ale za to przetłumaczony później pracowicie na angielski przez właścicielkę blogu In Principle Life Sucks . Podobnie sprawa ma się z "Projektem" .
Na zakończenie
dodam jeszcze, że ten wpis nabazgrałem w okolicach końca lutego, czyli niektóre zawarte w nim informacje mogły się zdezaktualizować zanim wpis się w ogóle pojawił. Napisałbym gdzie to mam, ale nie chcę używać słowa "dupa" na bądź co bądź publicznym blogu...
Na bugu we Włodawie ubyło sześć.
Gratulacje, i niech Ci czcionka lekką będzie. Radości z błogiego blogowania.
Również gratuluję i dziękuje, za ciekawe i różnorodne teksty. Liczę na kolejne
Gratulacje 🙂
Wszystkiego najlepszego na kolejny rok 😉
zebys miał radoche z prowadzenia bloga. 🙂
Ja radochę będę miał na pewno, inaczej bym nie pisał. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że moi Czytelnicy też coś z tego wyniosą poza kilkoma dodatkowymi godzinami snu 😉
Gratulacje!!! ???Lubie tu zagladac!