Jeśli chodzi o spożywkę, to mamy w naszej wiosce przedstawiciela chyba każdej większej sieciówki. Jest Tesco, Lidl, Aldi, SuperValu, są ze dwie albo trzy Centry, jest DayBreak. Jest też kilka polskich sklepów - co prawda nie mamy wszechobecnego w Irlandii Poloneza, ale i tak wybór jest całkiem spory jak na parudziesięciotysięczną wiochę.
Jednak najczęściej kupujemy żarło w Dunnes Stores. Do końca nie wiem dlaczego - chyba z przyzwyczajenia. W każdym razie jesteśmy "w dansie" przynajmniej dwa razy w tygodniu, a jak jakaś nagła potrzeba wyskoczy to i częściej.
I tu dochodzimy do sedna moich dzisiejszych wypocin, czyli Covid-19. Otóż od pierwszych dni pandemii, czyli praktycznie od lutego czy marca 2020 roku, Dunnes Stores - podobnie zresztą jak wszystkie inne sklepy - był obłożony ciężką artylerią antypandemiczną, czyli: pleksi oddzielające kasjerki od reszty świata, komunikaty z radiowęzła przypominające o konieczności "social distancing", ...
Dygresja #1. Gościa, któremu udało się przekonać miliardy, że "social distancing" to jest tak naprawdę "physical distancing" powinno się przykładnie ukarać za wprowadzanie ludzi w błąd. No ale.
..., linie na podłodze odmierzające dwumetrowe odstępy, przy każdej kasie zamiast słodyczy i baterii - testy antygenowe, dozowniki środków dezynfekujących na każdej ścianie, na wejściu ochroniarz z licznikiem, wiadomo. Z czasem większość tych rzeczy poznikała, ale dozowniki i nieśmiertelne pleksi wokół kas - pozostało.
Dygresja #2. Niektóre sklepy zainwestowały w automatyczne liczniki kupujących, które blokują drzwi wejściowe jeżeli weszło za dużo ludzi, a wyszło za mało. Najpierw mi się to podobało, a potem przywykłem. Może dałoby się z tego wyrzeźbić jakiś pomysł na miniaturę filmową w klimacie horroru lub komedii?
Wczoraj jednakże wszedłem do Dunnes i zdziwiłem się srodze, bo po pierwsze zniknął dozownik przy drzwiach, który był tam jeszcze dwa dni temu, a po drugie usunięto niezniszczalne pleksiglasowe klatki dla kasjerek, dzięki czemu linia kas zrobiła się mniej wyraźna oraz zrobiło się jakby jaśniej i bardziej przestrzennie. To były ostatnie pozostałości po pandemii, aż mi się zrobiło jakoś dziwnie.
Drugą oznaką końca pandemii, którą zauważyłem dziś rano, jest wyłączenie w aplikacji Covid-19 opcji śledzenia kontaktów fizycznych. Działało to (ponoć) w ten sposób, że jeżeli nasz telefon znalazł się w pobliżu telefonu osoby chorej, to dostawaliśmy odpowiedni alert. Nigdy nie miałem okazji przekonać się czy to naprawdę działa, no i chyba już się nie dowiem, bo wyłączyli.
Aczkolwiek nie mówmy hop. Odpukać w niemalowane, kto wie, może Covid-23 czai się tuż za rogiem?
Tym samym uznaję epidemię za zakończoną. Nie licząc, bagatela, prawie siedmiu milionów ofiar, Covid-19 miał też pewne zalety. W moim przypadku, konkretnie, dwie:
- Praca zdalna. Przedtem musiałem stawać na głowie żeby pracodawca zgodził się na jeden dzień pracy zdalnej w tygodniu. Teraz jestem w biurze może raz w miesiącu, może rzadziej. Oszczędzam na dojazdach. Trochę zdziczałem, bo jednak nie widzę ludzi z pracy na żywo. Ale ogólnie, uważam, wyszło mi to na dobre.
- Higiena. Nie, żebym był brudasem, ale dzięki pandemii zacząłem zwracać uwagę na to czego dotykam oraz jak często potem dotykam twarzy. W efekcie staram się teraz nie dotykać powierzchni publicznych (klamki, poręcze, włączniki świateł dla pieszych), a jeżeli już muszę, to łokciem albo przez jakąś tkaninę. No i częściej myję (lub przynajmniej dezynfekuję) ręce.
Nie pisałem przez te trzy lata o pandemii za dużo, bo robili to wszyscy dookoła, to sobie dzisiaj odbiłem.
Ot, co.
Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]
Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.