W Irlandii od dawna toczy się batalia o opłaty za wodę. Jedni twierdzą, że powinny być, bo wszędzie indziej się płaci, a przecież infrastrukturę trzeba za coś utrzymywać, inni wyciągają jakieś dawne dokumenty, z których wynika, że za wodę już płacimy w podatkach,
jeszcze inni się burzą, że to całe rozdzielanie podatków na różne cele to czysta abstrakcja, bo wszystko i tak leci do jednego wora, z którego się potem bierze na różne różności... A jaka jest prawda, nie wie chyba nikt.
Faktem jednak jest, że jak się już ktoś zarejestrował jako użytkownik wodociągów, od niedawna płaci dodatkowo właśnie za wodę. Opłata póki co jest raczej niewielka (poza nielicznymi wyjątkami), a przy braku liczników - ryczałtowa, uzależniona od ilości mieszkańców w gospodarstwie domowym.
W naszym przypadku ta kwota, o ile mnie pamięć nie myli, to około €60 kwartalnie - a więc dniówka pracy za najniższą krajową. Tragedii nie ma, ale oczywiście specjalnej radości też nie. W porównaniu z opłatami za wodę w Polsce, nadal jest prawie jak za darmo.
Jak gdyby dla zrównoważenia tej nieszczęsnej opłaty za wodę, banki irlandzkie obniżają ostatnio stopy oprocentowania kredytów mieszkaniowych (póki co najwyższe w Europie). Na przykład w tym miesiącu oprocentowanie spadło o ćwierć procenta, co w naszym przypadku - z nawiązką - pokrywa tę kwartalną opłatę za wodę. Nic, tylko się cieszyć...
Na Bugu we Włodawie ubyła jedna.
batalia o wodę była wielka, krzyku wiele, frustracji, blokowania ulic, itp. a potem wszystko odeszło w zapomnienie w zderzeniu z referendum nt. małżeństw homoseksulanych. to był temat nr 1 dla tubylców i jak powiedzieli moi znajomi juz po ogłoszeniu wyników: po raz pierwszy od wielu lat są dumni z tego, że są Irlandczykami. A teraz temat wody powraca, bo w naszej mieścinie zaczęli rozdawać pierwsze rachunki. Tym razem wszyscy krzyczą, że nie oddadzą nawet centa na wodę. Palą rachunki lub odsyłają – w najlepszym wypadku 🙂 u Was też tak jest, czy tylko zaścianek tak się burzy?
My grzecznie płacimy, ale niektórzy znajomi się wielce oburzają…
Ha! Jak to dobrze tu zajrzec:_) Poczytam ciekawe, jeszcze przy okazji ogarne sytuacje spoeczno-obyczajowa:) Literatura i media mozna powiedziec za jednym zamachem.
Co do oplaty, nie wypowiadam sie krytycznie. Pamietam swego czasu wizyty w celu potwierdzenia, ze rzeczywiscie nie mamy telewizora, i Pan ujety naszym – tzn cory wowczas 1-rocznej i moim – autentycznym zdziwieniem, ze w ogole mu sie chcialo przyjsc, w drzwiach sobie odhaczyl w kajeciku, ze nie. I poszedl w mroczne mrozne styczniowe popoludnie… To byly czasy.
Zapraszam. Szału tu nie ma, ale jeżeli miewasz kłopoty z zaśnięciem, a skończyły Ci się już obrady Sejmu, lektura jednego czy dwóch wpisów zrobi swoje.