Serię ze śmiesznymi obrazkami prowadziłem od 2016 roku. Przez ostatnich osiem lat co miesiąc wrzucałem tutaj listę zabawnych obrazków ku utrapieniu uciesze gawiedzi. Po drodze wkręciłem w ten proceder jednego ze stałych czytelników (a prywatnie dobrego kumpla i współczytacza solidnej SciFi), który przypomina mi pod koniec każdego miesiąca, żebym nie przegapił deadline-u. Bywało i tak, że ja mu przypominałem, żeby mi przypomniał, bo sam zapominał - choć ostatnio mu się to nie zdarza; podejrzewam, że ustawił sobie jakiegoś auto-przypominacza. Ewentualnie wkręcił w łańcuszek przypominaczy kolejną ofiarę.
O czym to ja...
Aha, no właśnie. Zmęczyło mnie już to comiesięczne zbieranie śmiechostek zusammen do kupy, w związku z czym podejmuję tu i teraz administracyjną decyzję o zamknięciu serii.
Nie dlatego, że nie lubię dzielić się śmiesznymi obrazkami z pleno titulo czytelniactwem - bo lubię - tylko dlatego, że taka regularna, comiesięczna seria wymaga ode mnie spędzenia w okolicy przełomu każdego miesiąca co najmniej pół godziny na przygotowaniu wpisu, na co nie zawsze mam czas / chęć / energię / nastrój / zbędne skreślić. Proces obejmuje zaciągnięcie obrazków z kilku różnych źródeł / komunikatorów, upewniając się, że się nie powtarzają, przekonwertowanie ich do jednolitego formatu (png) i rozmiaru (okolice 1024x768 lub 1280x1024), dodanie ramek, przemianowanie plików i skopiowanie ich do osobnego archiwum (trzymam całą serię w osobnych folderach, poukładanych rocznie i miesięcznie), wreszcie sporządzenie samego wpisu i napisanie (mniej lub bardziej leniwego) wstępu.
Jest na szczęście w tej beczce dziegciu łyżeczka miodu: rozważam pomysł alternatywny, analogiczny do serii z ciekawymi linkami. A więc zamiast regularnego, comiesięcznego cyklu, być może zdecyduję się na cykl nieregularny. Dajmy na to, po zebraniu okrągłej setki śmiechostek, publikacja, nieważne czy poprzednia była tydzień czy pół roku temu.
Innym pomysłem może być osobny mini-blog (z własnym kanałem RSS), gdzie będę wrzucał warte grzechu śmiechostki pojedynczo.
Pożyjemy - zobaczymy... Tymczasem, borem-lasem.
Za dotychczasowe serie dziękuję, czytałem regularnie, a wybranymi dzieliłem się z szerszym gronem. Decyzję rozumiem, ale z niecierpliwością będę czekać na nowe wcielenie, jakie by nie było.
Podłączam się pod podziękowania. Co prawda taki autentyczny uśmiech na mojej gębie budziło może tylko 5% wklejanego przez Ciebie humoru (nie krytykuję, Boże broń, Twojego poczucia humoru; po prostu każdy z nas ma inne, a na dodatek ja jestem już stary i mało co mnie bawi :)), ale 5% tych setek-tysięcy memów to całkiem niezła liczba.
Ale, ale. Dziwi mnie powód zawieszenia serii. Nie mógłbyś zautomatyzować sobie całego procesu? Zapisujesz warte zapamiętania obrazki do foldera, a pod koniec miesiąca odpalasz skrypt, który imagemagick-iem konwertuje je do jednego rozmiaru, tworzy notkę, przerzuca pliki do foldera archiwalnego. A może na WordPressie automatyczne utworzenie notki z obrazkami nie byłoby takie proste? Nie mógłbyś na przykład wygenerować tekstu z lokalnymi ścieżkami, a potem po wklejeniu tegoż do WP sprawić, żeby WP zaciągnąl obrazki do siebie?
Część opisanych powyżej kroków miałem już w miarę zautomatyzowaną. Jako że jestem przebrzydłym windowsiarzem, zamiast imagemagick używam FastStone Image Viewer, który ma opcję pt. „batch processing”, gdzie zaznaczam wiele obrazków i mogę sobie prosto wyklikać mnóstwo przekształceń typu resizing, zmiana formatu, ramki, znaki wodne, zmiana palety i bógwicojeszcze. Do tego mam też osobną definicję masowej zmiany nazw plików (tu z kolei przydaje się Total Commander z mass-rename dostęnym pod Ctrl-M). Najwięcej zachodu zajmuje mi pościąganie obrazków z różnych źródeł: jedni znajomi podsyłają mi śmiechostki WhatsAppem, inni Signalem, jeszcze inni Telegramem; zapisywanie tego do wspólnego folderu i upewnienie się, że nic się nie powtarza, to dość upierdliwy i czasochłonny proces.