Niedawno zadałem Czytelnikom kilka pytań (w formie krótkiej ankiety) odnośnie Maszyny Losującej na blogu xpil.eu.
Ponieważ ilość głosów właśnie osiągnęła krytyczny pułap, powyżej którego musiałbym zdjąć buty, żeby je policzyć, a to wiązałoby się niechybnie z koniecznością umycia co najmniej jednej nogi, postanowiłem (w ramach usuwania zagrożeń ekologicznych) ankietę zamknąć, a wynikami tudzież wynikającymi z nich wnioskami podzielić się z czytelniczą gawiedzią.
Najpierw wyniki:
Jak widać zdecydowana większość Czytelników Maszyny Losującej nie używa, mniejszość - używa, a całkiem niezdecydowana mniejszość w postaci jednego Czytelnika - po prostu nie wie.
Tu ujawnia nam się walor edukacyjny ankiety, dzięki której aż pięć osób dowiedziało się w ogóle o istnieniu dwóch Maszyn Losujących na blogu. Niech żyją ankiety!
Tu z kolei możemy zaobserwować bezduszną obojętność masy czytelniczej, która na brak Maszyny Losującej zareagowałaby kompletnym brakiem reakcji.
Z pewnym niepokojem dowiedziałem się, że dwóch Czytelników miałoby ochotę zabawić się na ostro z moją {cenzurą}. Miejmy nadzieję, że to tylko taka paralela.
Tu mamy niewiążący zestaw odpowiedzi. Połowa głosujących uważa pytanie za głupie, z kolei druga połowa - za podchwytliwe.
To jest najcenniejsza część ankiety: Czytelnicy jednogłośnie dziesięciogłośnie dali mi do zrozumienia, gdzie mogę sobie wetknąć Maszynę Losującą w postaci menu. I zrobiłbym to z chęcią, czyby nie te dwa głosy z pytania #3.
Tu zgodnie z przewidywaniami większość była za.
Wnioski: Maszynę Losującą w postaci menu usuwam niezwłocznie. Kostka zostaje.
Za udział w ankiecie wszystkim uczestnikom dziękuję.
Człowieku, to już drugi raz gdy nie zdążyłam… Daj trochę więcej czasu, nie można się nawet rozchorować…
Możesz wyrazić swoje zdanie tu, w komentarzu 🙂
Osobiście nie korzystam z maszyny losującej, bo prenumeruje Twoje wpisy, tak więc albo czytam hurtem, albo w miarę regularnie, ale pewnie są osoby, którym owa pomoże, poza tym jesteśmy w kontakcie, i podsyłasz sznurki i linki, co też jest pomocne. :-). Reasumując, zdarzało mi się korzystać (rzadko) jak jeszcze nie prenumerowałam blogu. Tako rzecze, piszę ja.