Jak już kiedyś być może wspomniałem, jestem kompletnym antytalentem w dziedzinach plastycznych. Nie potrafię rysować, nie odróżniam śliwki od amarantu, nie mam wyczucia perspektywy, no i rzecz jasna nie mam bladego pojęcia o robieniu dobrych zdjęć. Dlatego zdjęcia wychodzą mi nudne, przeciętne i banalne.
Aczkolwiek czasem wśród setek nudnych i banalnych zdjęć trafi się jedno odrobinę ciekawsze. W dalszym ciągu nijak ma się ono do porządnie pstrykniętych fotek profesjonałów, ale przynajmniej odrobinę wyróżnia się na tle reszty.
Poniższe zdjęcie wyszło mi, jak to często bywa, zupełnie przypadkiem. Nie dość, że zapomniałem wyłączyć lampę błyskową, to jeszcze złapałem w kadr znajdujący się na pierwszym planie stary, rozwalający się płot. Chciałem po prostu zrobić fotkę nocnego Dublina, pstrykniętą z okolic Blue Light Pub. Wyszło coś takiego:
“nie odróżniam śliwki od amarantu” przypomnij mi, aby nigdy nie brać od Ciebie ciasta śliwkowego…