Leży sobie wołowina w lodówce, już ładnie pociachana na kawałki, myślę sobie, nie dam się krówce zmarnować. Odpalam Termopierdziksa, szukam przepisów na wołowinę z ryżem i warzywami. Jest!
Już za chwileczkę, już za momencik, w zaledwie 39 prostych krokach, będę miał obiadek dla całej rodziny.
Wyjaśnienie: dzisiejszy wpis nie będzie pokazywał szczegółowo jak zrobić ww potrawę - skupię się głównie na tym co mi nie wyszło 🙂
A więc, po kolei, zgodnie z tym co na ekranie:
>> Dodaj mięsko do miski
(dodaję)
>> Dodaj sos sojowy do miski
(dodaję)
>> Dodaj sos z ostryg do miski
(a idź pan na uj, wymyślili sobie, daleeej...)
>> Dodaj sól, pieprz, płatki chilli, odrobinę brązowego cukru do miski. Wymieszaj zawartość.
(dodaję, wymieszywuję)
>> Wsyp ryż do koszyczka.
(wsypiam)
>> Przepłucz ryż pod bieżącą wodą aż będzie przelatywać bez zabarwienia.
(płuczę, jestem daltonistą, więc płuczę jeszcze trochę licząc na to, że już jest niezabarwiona)
>> Wlej do miski litr wody.
(wlewam)
>> Wstaw koszyczek do miski.
Que? Do tej wody z mięchem, która już się zdążyła zabarwić od sosu sojowego i różnych przypraw, mam wstawić koszyczek z krystalicznie czystym, właśnie przepłukanym ryżem? Wzywam Szefową, sprawdzamy razem wszystkie kroki od początku, wszystko się zgadza. Koszyczek z ryżem, o dziwo, wchodzi bez problemu, aczkolwiek dolna jego połowa natychmiast nasiąka sosem sojowym z dodatkami.
Przeskakujemy teraz kilka kroków do przodu żeby nie zanudzić Czytelnika szczegółami przygotowywania warzyw, gotowania, mieszania i Wogle...
>> Przełóż ryż i warzywa do osobnych misek, najlepiej termicznych, żeby doszły (znaczy, dogotowały się, bez skojarzeń mi tu).
(przekładam)
>> Wypłucz miskę.
Que, urwał, pasa? "Wypłucz miskę"? Poebao? Przecież w misce jest mięcho (całkiem ładnie już zmiękczone, acz do gotowości jeszcze mu sporo brakuje), zanurzone w brązowawej cieczy, która kiedyś była wodą, a teraz jest mieszanką wody, kawałków mięcha oraz przypraw i sosu sojowego. Sam se, kurdę, wypłucz.
Myślę.
No dobra. Każą wypłukać miskę, wypłuczę miskę. Ostrożnie przelewam frakcję płynną do osobnego pojemnika, równie ostrożnie przekładam frakcję stałą do jeszcze innego pojemnika, wreszcie płuczę miskę. Coś mi mocno nie gra, ale - jak mawiał Takeshi - trzeba w danym momencie robić to, co się da, za pomocą tego, co się ma (on to bardziej literacko powiedział, ale nie chce mi się teraz szukać konkretnego cytatu).
>> Wlej do miski 3 łyżki oliwy, włóż dwa ząbki czosnku i trochę oskrobanego imbiru
(wlewam, wkładam)
>> Włącz silnik na prędkość 7, na 3 sekundy
(włączam, bzzzzzziummm, czosnek i imbir ładnie posiekane)
>> Włóż do miski przygotowaną uprzednio wołowinę z przyprawami
Que? Nic nie mam uprzednio przygotowane, taka wasza w tę i we w tę ganiana mać. Strasznie się zaczyna robić pod górkę. Z braku lepszego pomysłu przelewam z powrotem do miski brązowawą niegdyś-wodę, następnie zatapiam w niej jeszcze ciepłą i nieco już rozmiękczoną, ale nadal dość twardą wołowinę z drugiego pojemnika. Mocno już zaniepokojony klikam "dalej"...
... mija pięć kolejnych kroków, których szczegóły litościwie pomijam...
... Wreszcie pokazuje mi się upragnione:
>> wyłóż ryż i warzywa na talerz, połóż na to wołowinę i smacznego!
Żarełko nawet nawet, jadałem w życiu gorsze rzeczy. Lepsze co prawda też, ale dużo mniej. Pi x drzwi 8/10, rodzina zadowolona, najedli się bez marudzenia.
Ale męczyło mnie skąd te dziwne pomyłki w środku przepisu, więc przewinąłem do początku i dawaj jeszcze raz czytać, pomalutku, krok po kroku.
I, kurdę, wykombinowałem.
Otóż w czwartym kroku, który mówi, żeby dodać sól, pieprz, płatki chilli, odrobinę brązowego cukru do miski, a potem to wymieszać, na samym końcu pisze, żeby przełożyć zawartość miski (czyli mięsko z przyprawami, umaźgane w sosie sojowym) do pojemnika na boku, do późniejszego użycia. Dowcip polega jednak na tym, że to ostatnie zdanie nie mieści się już na ekranie i trzeba przewinąć w dół, żeby do tego zdania dotrzeć. A komu by się chciało w połowie przepisu, z łapami upaćkanymi różnymi różnościami, przewijać tekst przepisu?
Skończyło się w sumie na tym, że mięcho się wygrzało odrobinę dłużej, a ryż nasiąknął nie tylko wodą, ale też sosem sojowym, i zamiast białego zrobił się całkiem brązowy.
Mogło być gorzej.
Przeoczenie istotnego kawałka tekstu na sąsiednim ekranie/stronie to często nic śmiesznego, jak np. w „kiedy wjechali na wyniosłość drogi, oczom ich ukazał się las”.
Rada (wiem, nie prosiłeś o nią) na przyszłość – najlepiej przed podjęciem decyzji przeczytać dokładnie cały przepis, a potem dodatkowo w trakcie przyrządzania. A tak ogólnie- jak się sprawdza ów Thermomix? Miłego;)
Głównie w charakterze skomplikowanego, za to niezbyt dużego garnka do gotowania ryżu lub jajek 🙂 Ale od czasu do czasu również do robienia sałatek, duszonego mięsa, zup czy produkowania durnych wpisów na blog. Krótko mówiąc – sprawdza się 🙂
Chryste na niebie, termimoksy i inne roboty to tylko niepotrzebne utrudnienia, wiadomo, ze najprosciej wziac gar czy inna patelnie i deske i noz! Ale mimo wszystko zycze udanego gotowania :))