Spotify, poza możliwością zwykłego słuchania utworów, oferuje też mnóstwo rozmaitych zestawów piosenek. Tematycznie, według stylu, dekady, nastroju i co tam jeszcze kto sobie wymyśli.
Okazuje się, że na koniec roku zostałem uraczony listą utworów, których - zdaniem Spotify - słuchałem najchętniej.
Sztuczna inteligencja Spotify poradziła sobie z zadaniem całkiem nieźle. Większość utworów to faktycznie kawałki, których słucham chętnie o każdej porze dnia lub nocy.
Lista jest dość długa. Poniżej prezentuję całość wraz z własnymi komentarzami do niektórych kawałków.
Życzę miłego słuchania - jeżeli masz namiary na jakieś kawałki, które Twoim zdaniem mogłyby mi się spodobać, daj znać w komentarzu.
Lecimy!
Meghan Trainor zrobiła kawałek "All about that bass" , który natychmiast stał się światowym hitem. Mi kompletnie nie podszedł - do tego stopnia, że nawet nie wiedziałem o jego istnieniu. Aż do dnia, kiedy w ucho wpadła mi wersja w wykonaniu Scott Bradley's Postmodern Jukebox. Wtedy zaczął się szał.
Poniższa wersja tego samego utworu w wykonaniu Home Free, kapeli a'capella. Bardzo ciekawie zrobione muzycznie. Jedna z moich ulubionych przeróbek tego kawałka.
Poniższy kawałek mi się kojarzy głównie z "Bee Movie". Oryginał jest do wytrzymania, za to tę przeróbkę - uwielbiam.
"St. James Infirmary" to również bardzo znany utwór, który był przerabiany niezliczoną ilość razy. Słyszałem sporo różnych wersji i żadna mi się nie spodobała - żadna, z wyjątkiem tej poniżej. Wyłącznie instrumenty, żadnego wokalu. Bardzo fajnie się tego słucha.
"Szesnaście ton" - o tym kawałku już kiedyś pisałem, bardzo sympatyczne słuchadło. W odróżnieniu od poprzedniego utworu na liście tutaj większość przeróbek jest bardzo dobra.
Tommy Emmanuel zdecydowanie czuje bluesa. Słuchanie tego kawałka wprawia moje leniwe stopy w natychmiastowe pozytywne wibracje - staram się więc unikać jego słuchania podczas prowadzenia auta 😉
Kolejny świetny kawałek a'capella w wykonaniu Home Free. Doskonała synchronizacja tekstu z muzyką - nie tylko rytmiczna, ale również tematyczna. Polecam.
Czarny jak asfalt blues o miłości. Rytmiczny, tylko gitarka i wokal. Mmmm.
Tego kawałka nie trzeba chyba nikomu reklamować. "Stairway to Heaven" samo w sobie jest legendą, a w wykonaniu Rodrigo y Gabriela wspina się na szczyty szczytów. Szczytowanie uszami, rzec by można.
Kolejny oklepany do bólu utwór, którego oryginał osłuchał mi się aż za bardzo, ale przeróbki ciągle sobie cenię.
Poniższy utwór jest bardzo długi (chyba najdłuższy na tej liście) - Jack Broadbent daje popis swojej wirtuozerii gitarowej. Gra głównie slide-em, co prywatnie uwielbiam.
Trace Bundy to kolejny wirtuoz gitarowy z zacięciem bluesowym. Bardzo mi robi.
Voca People to interesujące zjawisko muzyczne. Wypłynęli na jednym kawałku (poniżej) i... to by było na tyle. Mają niby parę innych utworów, ale tego tutaj nic nie przebije.
Temu utworowi poświęciłem kiedyś osobny wpis. Prościutki tekst, prościutka melodia... no i wokalna genializa... tfu, genialna wokaliza Bobby-ego McFerrina. Mogę tego słuchać godzinami.
2Cellos to marka sama w sobie. Co prawda mają niewiele własnych kompozycji i jadą głównie na przeróbkach, ale robią to doskonale.
Jeszcze jedna perełka Tommy-ego Emmanuela. Bezbłędna w każdym calu.
Ponura, ale bardzo, bardzo dobrze zrobiona opowieść o przemijaniu. Trochę mi się kojarzy z Cohenem, ale tylko trochę.
A tu mamy obrzydliwego prawosławnego organistę (po naszemu: pop-music), który jednakowoż w jakiś dziwny sposób trafia do mojego niedomytego ucha. Fajne umpa-umpa.
Coś innego. Jak to u Scotta Bradlee.
O tej piosence już kiedyś pisałem. Doskonały (i nieoczekiwany!) mix dwóch wielkich hitów.
A tu mamy coś z pogranicza country music i rytmicznego bluesa. Kawałek, którego nie sposób przestać słuchać.
McFerrin znów pokazuje pazur - "Różowa pantera" już się chyba wszystkim znudziła, ale na pewno nie w tej wersji. Cudo.
Nie jestem pewien jaki to jest gatunek muzyczny, ale wchodzi w ucho (i, w odróżnieniu do kilofa, nie wychodzi drugim).
A tu modlimy się o deszcz. Bardzo klimatyczny, lekko mroczny blues o suszy. Bardzo spokojny kawałek.
A tu coś na przetestowanie naszej tuby basowej (o ile takową posiadamy) lub innego głośnika niskotonowego. Kawałek prymitywny, a jednak na swój sposób zakręcony. Mi się podoba w każdym razie, chociaż nie wiem czemu.
Roberta Gambarini to może nie Urszula Dudziak, ale za dużo jej nie brakuje. Zestaw odgłosów wydobywający się z okolic górnej końcówki jej przewodu pokarmowego działa wyjątkowo korzystnie na mój układ słuchowy. Do tego babka robi dużo różnych didi-ridi, durli-durli i innych onomatopei. Bardzo polecam.
Na tak długiej liście nie może zabraknąć parodii. "We Are The World" to kawałek nagrany kiedyś przez całkiem sporą grupę Wielkich, którzy zebrali się jakimś cudem do jednej kupy i się nawzajem nie pozabijali. Tutaj mamy jego parodię, wykonaną na oko w tempie ze dwa razy szybszym oraz nawiązującą intensywnie do niestandardowych upodobań seksualnych pewnego (nieżyjącego już) Króla Pop. Mnie bawi, ale pewnie znajdą się jacyś obrażalscy. Smacznego...
"Cotton Eye Joe" to jeden z tych kawałków, które się szybko przełącza na coś innego, no bo ileż można? Jednak ta konkretna wersja bardzo mi się podoba.
A tu coś z naszego rodzimego podwórka, żeby nie było, że słucham wyłącznie obcojęzyczności. Sławek Wierzcholski śpiewa o Lee Hooker-ze lepiej, niż oryginał. Uwielbiam ten kawałek. Słuchałem go na żywo na kilku koncertach NZB, a teraz chętnie go sobie odświeżam przy każdej okazji.
Rytmiczne klaskanie oraz lekko zachrypnięty, czarny wokal śpiewający o brnięciu przez kałużę. Nie da się tego nie posłuchać 😉
Oklepane, ale w dalszym ciągu doskonałe.
Piękne nuty z akustycznej gitary Caluma Grahama, całkiem niezły wokal. Nic, co by miało szansę trafić do pierwszej dziesiątki, ale całkiem fajnie się słucha.
Drugi dziś utwór tego wykonawcy. Trochę mi się kojarzy z Touch and Go. Niby nie moje klimaty muzyczne, a jednak daje radę.
Fajny, bluesowy kawałek.
A tu z kolei coś jakby pogranicze muzyki trans? Nie wiem. W każdym razie słucha się świetnie.
Eurythmics to już historia (ponad dziesięć lat, nie licząc jednego występu z 2014 roku), ale ten kawałek pozostanie żywy na wieki wieków. Wykonanie wiolonczelowe stawia mi włoski na skórze.
Tutaj Tommy daje z siebie jeszcze więcej i wspina się na szczyty gitarowej maestrii.
Ta piosenka ma prawie trzysta lat i była wykonywana na pierdylion wersji i sposobów. Poniższa wersja to chyba moja ulubiona. Mówię "chyba", bo póki co nie znam żadnej innej 🙂
Kolejny majstersztyk ze stajni 2Cellos. Bardzo dynamiczny i porywający utwór. Ci goście są nieziemscy.
Tommy potrafi grać nie tylko solowo, ale i w duecie. Kolejny doskonały kawałek tego giganta gitary akustycznej.
A tu mamy całkiem inne klimaty, czyli wiosło z ostrym przesterem. Trochę się może kojarzyć z Joe Satrianim, ale tylko trochę i tylko na początku. Świetny kawałek w każdym razie.
"Szesnaście ton" w wersji portugalskiej samby. Niesamowita sprawa. Nie lubię samby, nie lubię muzyki portugalskiej, ale ten kawałek wielbię miłością czystą.
I jeszcze raz "Szesnaście ton", tym razem wersja bliska oryginałowi.
Ech.
A tu biały człowiek śpiewa czarnego bluesa o przemijaniu. I o tym, że czas nie oszczędzi nikogo, ale jakby był tak miły, to niech przynajmniej obchodzi się w miarę łagodnie z naszymi bliskimi.
O tym kawałku już dziś zdaje się było...
Ci dwaj mogą zagrać "Wlazłkotka" i też będzie z tego hit. Szacun.
Jeszcze jeden wirtuoz gitary akustycznej.
Ten pan już tu się dziś pojawił, mogę w ciemno słuchać większości jego kawałków.
A tu absolutna zmiana klimatu. Kawałek w sumie średni, w wykonaniu Pentatonix robi się genialny. Jak większość średnich kawałków w wykonaniu Pentatonix.
A tu klimaty, za przeproszeniem, świąteczne. Bardzo fajne wykonanie na trzy damskie głosy.
Nie znam francuskiego, ale ten utwór niesie ze sobą taki ładunek optymizmu, że spodobałby mi się pewnie nawet po klingońsku. Bardzo polecam.
Nie macie jeszcze dość Tommy-ego? Fajnie. Ja też nie.
O, to, to.
Piękne, rytmiczne nuty akustyczne.
Klasyk. Z takimi piosenkami jest jak z winem, czym starsze, tym lepsze.
Ha!
Doskonały irlandzki humor w najczystszym wydaniu 😉
Piosenka ironiczna, ale nader przyjemna dla ucha.
Czarny blues o wypłacie, która umyka nam z portfela w tempie ekspresu Lajkonik.
Kolejna świetna wersja oklepanego kawałka.
A tu mały fragment albumu "Le Piano D'Abigail". Wyrwany z kontekstu może nie powala na kolana, dlatego polecam odsłuchanie całego albumu, po kolei.
Klasyk. Prywatnie wolę wykonanie polskojęzyczne. Moim zdaniem Sławek Wierzcholski śpiewa i gra ten kawałek lepiej od oryginału.
Ni to blues, ni to metal - ale słucha się świetnie.
O tym wykonawcy kiedyś już pisałem. Radzi sobie z akustykiem na światowym poziomie.
Ten pan już tu dziś był. Bardzo polecam.
Rodrigo gra w okolicach flamenco, Gabriela napieprza łapą w pudło, mieszanka iście wybuchowa. Podniesie umarłego z deski.
A tu łagodna wersja znanego, oklepanego kawałka.
To, zdaje się, oryginał. Końtrubas, wokal i klimacik. Bardzo oklepany. Bardzo dobry. Bardzo bardziejszy.
A u kawałek, który odkryłem dzięki blogowi 5000lib. Do jazzu się końcem końców nie przekonałem, ale "Armando's Rumba" zostaje w mojej kolekcji dożywotnio.
Kolejny bluesik. Utwór stary, wykonanie nowe.
Tu mamy bardzo interesujące, jazzowo harmonicznie "połamane" wykonanie fugi i toccaty d-moll Bacha.
O tej piosence kiedyś pisałem, bardzo zabawny tekst o umieraniu od przepicia. Typowa irlandzka pieśń biesiadna 😉
A tu mamy fenomen pieśni koreańskiej (czyli "Gangnam Style") w łagodnej wersji z kobiecym wokalem i brzdęknięciami gitary akustycznej w roli głównej. Jeżeli ktoś chciałby się pokusić o opanowanie tekstu ze słuchu, prawdopodobnie powinien użyć właśnie tej wersji.
Kolejna optymistyczna piosenka francuskojęzyczna. Tym razem o Paryżu.
Zrób z tego playlistę i udostępnij linka 🙂
https://open.spotify.com/user/spotify/playlist/37i9dQZF1CyQ216wGzCIJ2
Niech Ci IrishPub w Ale wynagrodzi 😉 Dzięki
Ale to zagramaniczny wynalazek jest. Lokalni chleją Guinnessa ewentualnie jabcoka (Bulmers) lub też zwykłą polską wódkę 😉 Miłego słuchania!
Wedlug moich spostrzezen lokalni raczej chleja szczochy w postaci chujniokena. Zagadka wieksza niz furtka do Vistakonu. Na wodke patrza tez jak na plyn z diabla.