Ku memu bezbrzeżnemu zdumieniu zagadał do mnie niedawno znajomy z informacją, że system, który zbudowałem (całkiem od zera) i wdrożyłem w firmie, w której kiedyś pracowałem (a w której on pracuje do dziś), będzie niedługo ubity i zastąpiony czymś nowocześniejszym.
Czemu się zdziwiłem?
A no temu, że w życiu bym nie przypuszczał, że parę linijek kodu VBA połączonych z kilkoma formularzami, raportami i tabelkami w Accessie może przetrwać w mniej więcej niezmienionym stanie przez prawie ćwierćwiecze - i to w firmie tej skali.
Nie jest to bowiem warzywniak pana Józka tylko całkiem spora firma produkcyjna.
Świat niby już od dawna siedzi w chmurach, tymczasem okazuje się, że lokalnie wciąż się da.
Z jednej strony duma mnie rozpiera, że rozwiązanie przetrwało tyle czasu - z drugiej łezka się kręci w oku. Coś się kończy, coś się zaczyna 🙂
Nie znam szczegółów - wiem tylko tyle, że nowe rozwiązanie opiera się na dwóch aplikacjach - jedna zbudowana własnymi siłami przez lokalnych ludków, druga zakupiona off-the-shelf. Żeby było ciekawiej, firma nadal unika chmur i trzyma wszystko lokalnie.
Z tymi chmurami to w ogóle większy temat. Rozmawiałem niedawno z innym kolegą z pracy i wspólnie doszliśmy do przewrotnego (i niezbyt odkrywczego) wniosku, że na oszczędności wynikające z chmury trzeba wydać strasznie dużo pieniędzy 🙂
jakby to był VBA + excel to byłoby to nie do ruszenia.