Rory Price to nie jest jakieś wyjątkowo znane nazwisko. Przynajmniej nie mi. Jednak pisze całkiem sympatycznie. Co prawda znać, że jest pisarzem raczej początkującym, mimo to książkę pod tytułem jak w tytule połknąłem w kilka wieczorów.
Podobnie do recenzowanego tutaj niedawno "Labiryntu" [1], [2], "Opt Out" również jest kolportowana w modelu "zapłać ile chcesz" - a konkretnie to można ją ściągnąć za darmo, można też dorzucić Autorowi dowolną kwotę do kapelusza. Domyślnie jest ustawione na 5 dolarów kanadyjskich (czyli na dziś okolice €3.30), ale można zmienić w górę lub w dół, wedle uznania.
Autor uważa, że prywatność on-line jest pierwszym, podstawowym prawem każdego człowieka korzystającego z dóbr Internetów; książka odzwierciedla ten pogląd. Główny bohater, Aaron Flynn, za młodu aktywista w walce przeciwko implantom...
Que?
A, właśnie. Czasy mamy ciutkę przyszłe. Tablety i smartfony są już passe, teraz wszyscy dają sobie wszczepić w kręgosłup implant, który dwie wielkie firmy oferują całkiem za darmo, a dzięki któremu możemy pozbyć się nieporęcznego prostokątnego ekraniku. Od tej pory naszym ekranem (i kamerą) stają się nasze oczy, mikrofonem - uszy i tak dalej. Darmowa wersja wyświetla co prawda reklamy, wiadomo, coś za coś - można też wykupić abonament premium bez reklam. Oczywiście pełna prywatność, żadnego ingerowania w samego człowieka, pełna ochrona danych osobowych i tak dalej.
Aaron jednak nie wierzy w zapewnienia gigantów i rozkręca zadymę za zadymą, z czego jednak nie za wiele wynika. Dorósłszy, zakłada firmę konsultingową zajmującą się propagowaniem wolnego oprogramowania, odpuszczając sobie jednocześnie walkę z systemem. Jedyne, na co się nie zgadza, to wszczepienie sobie implantu - nadal korzysta ze starożytnego smartfona, czyta papierowe gazety (coraz trudniej dostępne) i przepłaca za bilety kolejowe (drukowanie biletu na papierze kosztuje ekstra, jak się nie ma implantu, trzeba dopłacić). I tak dalej, i tak dalej.
Pewnego dnia los krzyżuje jego ścieżki z nastoletnią Tiną, samozwańczą hakerką, która uciekła z domu, bo rodzice chcieli ją zmusić do zainstalowania implantu. Tina pomaga mu odkryć grubszy spisek...
Dalej nie powiem, bo szkoda wypaplać za dużo - to, co do tej pory ujawniłem, można wyczytać w pierwszych dwóch czy trzech rozdziałach. Książka jest dość obszerna; nie wiem ile ma stron, ale przeczytanie 20 rozdziałów zajęło mi dłużej niż początkowo sądziłem.
Lektura jest miejscami dość mocno techniczna. Autor co prawda zarzeka się, że w życiu nie napisał ani linijki kodu, mimo to czytelnik niezorientowany w zagadnieniach komputerowych może się miejscami poczuć zagubiony. Mi się podoba.
Końcowa ocena? Gdzieś w okolicy 9/10.
Ostatnie zdanie otwiera furtkę do ewentualnego dalszego ciągu. Nie za bardzo wiem co mogłoby się w nim pojawić, bo Autor eksploatuje kwestie anonimowości i bezpieczeństwa on-line dość kompletnie - ale gdyby się jednak kiedyś miała pokazać druga część, z chęcią łyknę.
Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]
Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.