Zamiast - jak to bywało drzewiej - wrzucać masowo linki do pierdyliona ostatnio sluchanych utworów, skupię się dziś na jednym, który sprawił, że włoski mi stają dęba, a głowa sama podryguje w rytm Beethovenowej melodii.
Chodzi oczywiście o "Für Elise". Ale nie oryginał, który - chociaż piękny - jest już tak oklepany, że większość ludzi odruchowo szuka przycisku "Next" na odtwarzaczu. Nie. Tym razem mamy uskrzydloną wersję jazzową tego utworu, graną przez Marcus Schinkel Trio, z albumu "Bar Lounge Loft".
Ponieważ na jazzie znam się jak kura na pieprzu, nie zamierzam tu dziś robić szczegółowej analizy tego kawałka. Powiem tylko, że główny motyw jest pięknie "połamany" - jak w większości tego typu aranżacji w zasadzie powstał całkiem nowy utwór, którego jednak nie da się pomylić z niczym innym. Mamy perkusję w tle, mamy gitarę basową, mamy o wiele żwawszą od oryginału dynamikę, ale to jednak ciągle "Dla Elizy".
Bardzo, bardzo polecam. I zapraszam do odsłuchania:
Jest jazz! 🙂 Bardzo mnie to cieszy. i cieszy mnie, że Ciebie to cieszy
Cool.
Jakby wywalic jakiekolwiek nawiazania do oryginalu, to bylby calkiem przyzwoity smooth.
Ja tam jazz lubię. Wkręciłam się, bo Jazz Club mieści się obok polonistyki w Katowicach. Za moich studenckich czasów dobre i tanie jedzenie tam było, więc człowiek gotowy był zdzierżyć muzykę dla pizzy większej niż stolik. A potem to się nawet przyzwyczaił, polubił i do dziś się przy jazzie relaksuje.
Kawałek świetny (ja akurat sto razy na dzień słucham “Dla Elizy” w pozytywkowym wykonaniu królika-pluszaka moich dzieci – cholerna zabawka jest u nas 8 lat, ma sprężynowy mechanizm i nawet pranie z wirowaniem nie jest w stanie jej uszkodzić). Podoba mi się pewne wariactwo w tej aranżacji, takie kontrolowane szaleństwo.
Czyli krótko mówiąc kochasz jazz zażarcie 🙂