Dziś króciutka notka o nowo odkrytym przeze mnie niedawno muzyku, którego nuty koją mi duszę przez ostatnich kilka dni. Jest nim Эстас Тонне (po naszemu: Estas Tonne), rosyjski wirtuoz gitary klasycznej.
Ponieważ przekroczyłem niedawno czterdziestkę i wielkimi krokami zbliżam się do czterdziestki jedynki, próbuję zaobserwować u siebie jakieś objawy kryzysu wieku średniego. Póki co jednak niczego takiego nie widzę, z wyjątkiem muzyki. Przeżywany przeze mnie "kryzys muzyczny" objawia się głównie uporczywymi poszukiwaniami nowych dźwięków, stylów (styli?) i wykonawców.
W efekcie odwiedziłem już kilka całkiem interesujących zakątków świata muzyki, z których sympatyzowaniem nigdy bym siebie kiedyś nie podejrzewał. Największą klapą była próba polubienia muzyki Debussy-ego, którego słuchał jeden z bohaterów mojego opowiadania "Skok". Największym zaskoczeniem było odkrycie przeze mnie muzyki Chopina - ale o tym wszystkim może kiedy indziej. Dziś o Estasie miałem pisać.
Estas Tonne jest Rosjaninem, grającym na pograniczu flamenco i muzyki medytacyjnej. Flamenco było dla mnie zawsze trochę przejaskrawione i przehopsane, z kolei muzyka medytacyjna wymaga bardzo specyficznego nastroju lub charakteru - w każdym razie ani jedno, ani drugie nigdy mi za bardzo nie podchodziło. Natomiast ich mieszanka w wykonaniu Estasa Tonne okazała się naprawdę bardzo strawna i od kilku dni sączy mi się w małżowiny uszne przez kilka godzin dziennie.
Estas Tonne ma mnóstwo własnych kompozycji, gra bardzo dynamicznie, potrafi operować rytmem w taki sposób, że słuchaczowi głowa zaczyna podrygiwać całkiem nieświadomie. Jest niesamowity technicznie, umie wydobyć z gitary całą gamę dźwięków, których producent raczej nie przewidział.
Najbardziej niesamowity (i chyba najsłynniejszy) jest jego utwór pt. "Internal Journey", ponad czterdzieści minut łagodnych dźwięków medytacyjnych, z bogactwem instrumentów elektronicznych w tle. Bardzo fajne do słuchania w pracy - pomaga w skupieniu i zrelaksowaniu się.
Więcej już nie napiszę - dodam tylko, że jeżeli ktoś lubi muzykę medytacyjną i/lub flamenco, a do tego rajcują go dźwięki gitary klasycznej, powinien zdecydowanie posłuchać muzyki Estasa. Nie będzie to czas stracony, obiecuję.
Tymczasem piątkowy poranek, czas wracać na zmywak. Brudne gary same się nie wyczyszczą...
Nie ma czegoś takiego jak kryzys wieku średniego… To bzdura, więc nie zaobserwujesz.
Pojęcie się z sufitu nie wzięło, coś tam musi być na rzeczy…