Mieszanka niekorzystna

https://xpil.eu/uPFXR

Dostałem wczoraj sms-a od znajomego z Polski, że Chińczycy namieszali mi na blogu.

Myślę sobie, no ładnie. Zachciało mi się własnego serwera, nie pozabezpieczałem go pewnie zbyt dobrze i teraz mam za swoje.

Ale zerkam na stronę - wszystko w porządku, żadnych nieczytelnych komentarzy, wszystko wygląda jak trzeba. Zaglądam jeszcze w panel administracyjny - niczego podejrzanego nie widzę.

Jednak kolega nie w ciemię bity, nie sądzę, żeby chciało mu się robić głupie kawały, coś musiał zauważyć. Dzwonię więc doń i zapytowuję o sssso chozzzzzi, a ten mi na to, że zamiast bloga wyświetla mu się jakiś chiński tekst. I że wrzucił go właśnie w tłumacza Google i mu wyszło, że ten tekst mówi, że mój blog jest niedostępny w jego kraju.

Tu mnie trochę oświeciło (ale tylko trochę). Przypomniałem sobie bowiem, że to ja sam wrzuciłem takie zdanie (i nawet przetłumaczyłem je automatem z angielskiego na chiński - nie wiem z jakim skutkiem, bo nie znam chińskiego) w konfigurację wtyczki iQBlockCountry, która to wtyczka z założenia ma blokować wyświetlanie bloga klientom łączącym się z państw, które w tejże wtyczce skonfiguruję.

Trochę mi ulżyło, bo przynajmniej upewniłem się, że tekst, chociaż po chińsku, jest "mojego" pochodzenia a nie jakichś włamywaczy. Od razu zapytałem kolegę, czy się łączy z Chin, na co zostałem oparsknięty, jako że kolega łączył się z Polski. Podał mi nawet swój adres IP, który przepuściłem przez kilka największych znanych mi serwisów dopasowujących adres IP do kraju, i wszędzie dostałem wynik, że faktycznie to polski adres.

Ponieważ zrobiło się już późno, postanowiłem problem zignorować i poszedłem spać.

O czwartej nad ranem nadeszła moja zmiana do przewijania i karmienia Juniora. Karmienie jedną ręką mam już opanowane całkiem nieźle, drugą zacząłem więc gmerać przy myszy i klawiaturze, z twardym postanowieniem rozwiązania chińskiej zagadki. Zaglądam na bloga... A tutaj napis po chińsku, informujący mnie, że z mojego kraju... blablabla, wiadomo.

Łączę się z Dublina. Irlandia. W ciul daleko od Państwa Środka. Coś tu mocno śmierdzi... Czyżby Chińczycy właśnie zaczęli przejmować władzę nad światem, zaczynając od serwerów DNS i proxy? Hmmm.

Na szczęście udało mi się zalogować do panelu administracyjnego, w którym w dalszym ciągu nic ciekawego się nie działo.

Dziesięć minut i trzy guglnięcia później wreszcie zrozumiałem. Otóż wtyczka iQBlockCountry działała jak najbardziej prawidłowo, to znaczy generowała stronę z komunikatem dla wszystkich łączących się z Chin (jak już niedawno wspominałem, jest to ponad 80% ruchu generowanego na moim blogu). Następnie wtyczka cache-ująca wrzucała ten komunikat do cache-u i serwowała go potem następnym gościom, niezależnie od tego, czy łączyli się z Chin, Katmandu czy Koziej Wólki. Proste jak drut...

Co więc robić?

Póki co wyłączyłem wtyczkę cache-ującą (szkoda! - jednak nie mam lepszego pomysłu) i sytuacja wróciła do normy.

Hmmm.

https://xpil.eu/uPFXR

1 Comment

Leave a Comment

Komentarze mile widziane.

Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]

Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.