Potrójna porażka

https://xpil.eu/v65

Skończywszy niedawno po raz pierdylionasty słuchać audiobooka "Pan Lodowego Ogrodu" a także dwóch pierwszych tomów "Wiedźmina" (tak, uwielbiam obydwie te historie i zamierzam ich słuchać dożywotnio, o czym zresztą już zdaje się pisałem, i to nie raz) postanowiłem sięgnąć po coś nowego. Zamiast jednak zdać się, jak tradycja nakazuje, na opinie zaufanych współczytaczy fantastyki, postanowiłem tym razem dać szansę algorytmom.

Wbiłem się więc na Audiotekę i po krótkiej szamotaninie z paskiem przewijania udało mi się upolować sympatycznie zapowiadającą się sagę w stylu Space Opera pod tytułem "Renegat. Gwiazda. Tom 1" autorstwa nieznanego mi dotychczas J.N. Chaney. Audioteka daje opcję odsłuchania kawałka książki za darmo (na ogół między 40 minut a godziną, czasem nawet ciut więcej) i czasem jest tak, że książka, która zaczyna się bardzo fajnie potem okazuje się całkiem przeciętna, bo autor władował cały swój wysiłek w ten darmowy początek żeby się lepiej sprzedawało. Na szczęście w tym przypadku tak nie było i z czystym sumieniem książkę odrzuciłem na półkę "nigdy, przenigdy nie próbować więcej tego autora ani żadnej rzeczy, która jego jest". Opowieść o zawadiace - przemytniku, który próbując nadgonić zaległości finansowe (a w szczególności zadłużenie u jakichś groźnych ludzi) najmuje się do rozmaitych zadań polegających głównie na przetransportowaniu jakiegoś lewego towaru z planety A na planetę B (po jego ewentualnym uprzednim wykradzeniu) jest kalką kalki kalki, przy czym ostatnie "kalki" mógłbym powtórzyć jeszcze z pięć razy bez ryzyka utraty istotności. Nie dość, że temat jest oklepany jak zad klaczy Rżewskiego, to dodatkowo psuje lekturę bardzo naiwne podejście do zagadnień naukowych. Jak wiadomo duet "S" i "F" powinien charakteryzować się względną równowagą - a przynajmniej takim potraktowaniem "S", żeby czytelnika nie skręcało. Tutaj - nie wypaliło. Bardzo, bardzo odradzam, aczkolwiek jest to rzecz jasna wyłącznie moja prywatna opinia. Seria "Renegat" ma 16 tomów, a więc miliony much, wiadomo.

Nie dając za wygraną podjąłem jeszcze jedną próbę dania szansy algorytmom Audioteki i wrzuciłem na uszy darmową próbkę pierwszego tomu serii "Falcon" autorstwa polskiej pisarki Katarzyny Wycisk. Tym razem darmowa próbka trwała dobrze ponad godzinę, w ciągu której dowiedziałem się, co czuje i o czym myśli czwórka czy piątka głównych bohaterów, w co się ubierają, jak wyglądają, jaki mają kolor oczu, czemu są smutni, na jakie imprezy chodzą. Jeżeli zaś idzie o samą akcję, to było tego może z dziesięć minut. Jakiś gość strzelał ogniem z palców i kogoś pozabijał. Jakiś facet, co miał być ranny - nie był i odjechał motorem z piskiem opon. Jakiś naszyjnik, pamiątka po mamie, z tajemniczym symbolem. Cała reszta to takie raczej babskie rozważania. W dodatku sam styl pisania - strasznie... hm, jak by to ująć. Strasznie poprawny. Gdyby nie pojawiający się raz czy dwa "skurwysyn", uznałbym, że mam do czynienia z wypracowaniem siódmoklasisty. Takim na piątkę z plusem, oczywiście, ale jednak tylko wypracowaniem.

Przeczytałem powyższy akapit i pomyślałem, że gdybym był autorem książki i znalazł w Sieci negatywną recenzję, której głównym zarzutem jest poprawność językowa, to bym stwierdził, że jej autor ma nierówno pod sufitem.

Może i ma - w każdym razie książka mi nie kliknęła zupełnie i z ulgą zdjąłem ją z uszu. Nie polecam.

Trzecia moja niedawna książkowa porażka nie ma na szczęście nic wspólnego z kiepską literaturą, a z technologią. Otóż próbuję od kilku tygodni czytać "Great North Road" pióra Petera F. Hamiltona - czyta się (póki co) całkiem sympatycznie, aczkolwiek bardzo, bardzo powoli, bo dookoła wydarza się życie rodzinne i zawodowe, które pochłaniają mi na oko ze 120% wolnego czasu. Jedyna chwila na lekturę to poranny spacer, tradycja której staram się trzymać od ładnych kilku miesięcy. Godzina lub półtora dreptania z samego rana sprzyja rozrywce intelektualnej. O tej porze na ulicach nikogo nie ma, ruch samochodowy jest zredukowany do minimum i chociaż ciemno, bo to połowa października, spaceruje się bardzo przyjemnie. Do tego staram się dać odpocząć oczom, które i tak potem przez większość dnia wgapiają się w różne mniejsze i większe ekrany, dlatego na spacerze zamiast czytać - słucham audiobooków.

Spróbowałem więc dorwać "Great North Road" w wersji audio - ale nic z tego. Okazuje się bowiem, że chociaż, owszem, udźwiękowienie jest dostępne w serwisie Audible, to jednak - w odróżnieniu od innych audiobooków z Amazonu, które sobie "kupiłem" i mogę ich słuchać bez limitów kiedy zechcę...

"Kupiłem" jest w cudzysłowiu, bo chociaż za wersję audio za każdym razem musiałem dopłacić, to jednak w dalszym ciągu siedzi ona sobie w amazońskiej chmurze i jeżeli chmura ta kiedykolwiek uzna, że jestem persona non grata, odetnie mi dostęp i gówno będę mógł z tym zrobić.

... kiedy zechcę - w tym przypadku wymagana jest miesięczna subskrypcja. A ja już nie chcę kolejnej miesięcznej subskrypcji, za dużo tego. Aha, no tak, jest jeszcze jeden sposób: kupienie audiobooka na płycie CD (tak, jeszcze się tego używa - też jestem zaskoczony). Tylko że wtedy przyjemność taka kosztuje dobrze ponad stówę, a tyle na książkę nie wydam. Może gdyby to był Lem czy Sapkowski... Ale nie jest. Spróbowałem więc zagadnienie obejść i spróbować skonwertować książkę z formatu Audible na MP3. I tu zderzyłem się ze ścianą. Po pierwsze, ponieważ temat jest dość popularny, natychmiast urodziły się setki serwisów oferujących taką konwersję on-line za opłatą (niektóre w formie comiesięcznej subskrypcji). Prawdopodobnie część z nich to scam, nawet nie chcę sprawdzać. Po drugie - jakżeby inaczej - istnieje software off-line (opensource) umożliwiający skonwertowanie książki z formatu aaz na mp3 w zaciszu domowego peceta. Wymaga on jednak wstępnego zainstalowania oficjalnej aplikacji Audible, którą Amazon dla komputerów z Windows zdjął ze swojej strony jakiś czas temu, a także offline-owej kopii książki w formacie aaz, której pobrać ze strony Amazonu się nie da (zaczyna się ściągać i zawsze kończy się błędem - Amazon jak widać broni się przed pobieraniem audiobooków za wszelką cenę). Z marzeniami o wersji audio "Great North Road" musiałem się pożegnać.

Tak więc jeżeli któryś z P.T. czytelników tej namiastki blogu ma dla mnie jakieś rekomendacje książkowe, zapraszam do sekcji komentarzy...

https://xpil.eu/v65

7 komentarzy

  1. Czy się pytałam, czy czytałeś, a może słuchałeś w Audiotece Filary Ziemi? Przesłuchałam kiedyś pierwszą część i byłam zachwycona.
    Czy zaszły tu jakieś kosmetyczne zmiany, czy mi się jakoś źle wydaje?

    1. Filarów Ziemi nie słuchałem, może zerknę w wolnej chwili. Co do zmian to pozbyłem się wtyczki wpDisquz, w efekcie uprościły się kontrolki pod komentarzami (zniknęło głosowanie na komentarze, możliwość załączania plików itd itp). Dodałem opcję zamieszczania kodu w komentarzach. Dodałem opcję edycji komentarza w ciągu godziny od jego zamieszczenia. Poza tym to nie kojarzę żadnych innych zmian.

  2. Nie lubię audiobooków. Ale może w tych swoich słuchaniach masz jakieś audycje, albo audiobooka wielogłosowego z efektami dźwiękowymi?

    1. Audioteka ma dużo Superprodukcji, czyli słuchowisk z pełnym udźwiękowieniem, gamą aktorów itd. Polecam. Kosztują na ogół ciut więcej od “normalnych” audiobooków, ale warto.

Skomentuj xpil Anuluj pisanie odpowiedzi

Komentarze mile widziane.

Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]

Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.