Wspominałem jakiś czas temu o dziwnie zachowującej się baterii mego smark-fona. Otóż dziwność zrobiła się ostatnimi czasy jeszcze dziwniejsza. Symptomy są teraz takie:
Od czasu do czasu bateria przestaje się ładować. A raczej: udaje, że przestaje. Wskaźnik naładowania dochodzi do 83% i nawet przy użyciu tej takiej mocniejszej ładowarki nie daje się pójść wyżej. Ale jak się telefon wyłączy, a następnie wyjmie baterię i włoży z powrotem, wszystko wraca do normy i okazuje się, że bateria jest naładowana w 100%.
Z kolei jeżeli mając wieczorem około 30% baterii przełączam się w tryb super-oszczędny, dzięki czemu telefon powinien wytrzymać w stanie czuwania około 4 dni, na drugi dzień rano wskaźnik pokazuje 25%, czyli całkiem nieźle - ale tylko pozornie. W rzeczywistości jakiekolwiek użycie telefonu powoduje spadek z 25% do zera w czasie około 30 sekund. I trzeba podłączać do ładowarki. Co ciekawsze, po naładowaniu nawet do marnych 5% telefon zaczyna poprawnie działać i wytrzymuje na tych 5% godzinkę lub dwie.
A więc problem nie tkwi w pojemności baterii tylko w pomiarze poziomu naładowania. Coś (niestety nie mam bladego pojęcia co) sprawia, że bateria nie "melduje się" prawidłowo i potem człowiek się dziwi. Pół biedy, jak jest 100% a pokazuje 83%. Gorzej, kiedy jest 0% a pokazuje 25%...
W związku z powyższym martwi mnie nieco fakt, że kolejna odsłona Samsung Galaxy Note będzie miała baterię wbudowaną na stałe.
Póki co pozostaję przy starym, dobrym Note 4.
O.
Przykro mi, ale bateria do wymiany.
Być może, ale jest jeszcze promyk nadziei. Ponieważ słuchawka jest zrootowana, zainstalowałem aplikację Synapse, która wśród pierdylionów opcji ma jedną dość interesującą: reset chipa raportującego poziom naładowania baterii. I po wykonaniu owego resetu wskaźnik naładowania najpierw trochę wariował, ale przez ostatnich kilka dni wszystko wróciło do normy i objawy opisane we wpisie ustały. Nie wiem, na jak długo 😉 ale póki co jest ok.
z procentami zawsze trzeba uważać …