Jeżeli któryś z moich dwóch Czytelników (ok, żarty na bok, tak naprawdę mam ich już co najmniej ze trzech) zastanawia się dlaczego od czterech dni na blogu jest cisza, śpieszę wyjaśnić, że wskutek rozmaitych wydarzeń przez ostatnie cztery dni spałem łącznie może ze dwanaście godzin, a może nawet i nie. W związku z tym nie bardzo było kiedy pisać.
Proszę się nie martwić, nikt nie umarł, nikt nie zachorował, ani nikt nikogo nie zastrzelił. Po prostu splot zupełnie przypadkowych wydarzeń powodujących, że od paru dni albo muszę wstać o trzeciej nad ranem, zasnąwszy po północy, albo z kolei, że muszę wstać o piątej trzydzieści, zasnąwszy o trzeciej nad ranem. Może będzie z tego kiedyś materiał na bloga...
Bardzo to wszystko niezdrowe jest dla mojego (i mojej rodziny) stanu ducha i ciała,
ale po prostu
czasem tak się zdarza
szukasz kowala
dostajesz kominiarza
Z pozytywnych informacji (żeby nie było, że tylko o niewyspaniu), kończę fajną książkę (czytać!), więc może wkrótce będzie nowa recenzja (no super, a gdzie ta pozytywna informacja? - zapyta zawiedziony czytelnik).
Aha, kolejny polski blogger opisał niedawno wypad do Straffan na farmę motyli. To chyba jedno z tych miejsc, które, jak się już je odwiedzi, po prostu trzeba obowiązkowo opisać na blogu. Tutaj strzeguły.
Tymczasem tradycyjnie poniedziałkowy zmywak wita mnie stertą ogromnych naczyń. Ogromnych stertą naczyń. Ogromną nertą staczyń.
Jakoś tak.
Dziękuje i Pozdrawiam: "MZI"
O żeż! Czwarty czytelnik! Muszę dokupić serwerów, nie wiem czy mój blog wytrzyma takie obciążenie…
Fuksem koledze serwer wytrzymal gdyz zem odlaczyl sie na chwile i pojechal zem na polnoc zobaczyc jak wyglada ocean z drugiej strony. O dziwo tak jak z pierwszej. Ponadto narazlwszy sie jak wsza na kaszance pojechal zem do wioski glodu – http://www.doaghfaminevillage.com/ – ciekawe doswiadczenie, polecam.