... czyli jak twórcy aplikacji pod Windows dbają o nasze zdrowie psychiczne 🙂 A konkretnie, ile się trzeba naklikać, żeby zamknąć aplikację z tacki systemowej. Siłą rzeczy dzisiejszy wpis będzie wyłącznie o programach siedzących w tejże tacce.
Wariant idealny: klikamy prawym klawiszem w ikonę aplikacji, pojawia się menu, na samym dole którego jest opcja "Exit" bądź "Quit" bądź analogiczna, klikamy w tę opcję i aplikacja zamyka się bez dalszych pytań.
Z programów na moim domowym kompie, wariantu idealnego używają:
- Ikonka sterownika karty graficznej NVidia
- GOG Galaxy Store
- Steam
- Battlenet
- EA
- Epic
- Telegram
- Signal
- Zoom
- Logitech G-Hub
- Razer Central
- Spotify
- Greenshot
- Microsoft Defender
- Microsoft PhoneLink
- NapiProjekt
A tu zwięzła lista paskudławców, które kombinują, żeby tylko użyszkodnik nie znikł ich Bardzo Ważnej Ikonki:
- Dropbox: trzeba kliknąć prawym myszem, pojawia się jebitnie wielkie menu na pół ekranu, tam klikamy w ikonkę naszego profilu, wreszcie klikamy w "Quit" na samym dole - aplikacja zamyka się bez dalszych pytań. Razem: 3 kliknięcia.
- OneDrive: prawoklik na ikonce koło zegarka pokazuje nam wielkie menu, na którym wyświetla się mniejsze menu, w którym na samym dole jest opcja "Pause syncing", którą trzeba kliknąć, żeby się rozwinęło jeszcze jedno menu, z którego kolejnym kliknięciem wybiera się "Quit OneDrive", co skutkuje wyskoczeniem okienka z dwoma opcjami, trzeba kliknąć tę mniej podświetloną ("Quit"). Razem: 4 kliknięcia.
- Realtek HD Audio Manager: nie da się, ikonka przybita gwoździami
- Windows Security: nie da się, ikonka przyklejona na SuperGlue
Nagrodę kartofla dostaje dziś ode mnie: OneDrive. Nie dość, że aż cztery kliknięcia, to trzeba być naprawdę domyślnym, żeby trafić we właściwe miejsce.
Szczerze, jakoś nie lubię zamykać dropbox/onedrive, bo jednak wolę mieć cały czas włączoną synchronizację.
Choć muszę, przyznać iż w OneDrive denerwujące jest, iż nie da się wyłączyć synchronizacji pulpitu :/
> Szczerze, jakoś nie lubię zamykać dropbox/onedrive, bo jednak wolę mieć cały czas włączoną synchronizację.
Oczywiście. Sytuacje, kiedy trzeba zamknąć klienta chmurowego dałoby się policzyć na palcach jednej głowy. Ale czasem jednak trzeba. Na przykład żeby napisać o tym na blogu. Albo żeby wycisnąć dodatkowy promil z CPU bo się robi jakiś benchmark albo próbuje grać w nowszą grę na bieda-kompie.
Jedna z większych ironii losu: OneDrive, czyli usługa Microsoftowa, posiada bardzo solidne klienty na Linuksa ORAZ na FreeBSD. Ich graficzne warianty znikają z tacki posłusznie, a ich konsolowe demony śmigają bezszmerowo w tle.