Czas: jakoś tak
Miejsce: zmywak mój powszedni
Akcja właściwa:
Przychodzi do mnie menadżer średniego szczebla. Taki świeżo upieczony, z mchu i paproci. Z Bardzo Ważną Miną. Mówi, że wysłał mi właśnie maila, że mam go tu i teraz sprawdzić. Przy nim, bo to Pilne jest.
Akurat była pora lunchu. W zasadzie mógłbym gościa pogonić na drzewo, lunch rzecz święta. Ale pomyślałem, że szkoda sobie robić wroga z takiego świeżo upieczonego menadżera. Oni są tacy delikatni, wystarczy im zrzucić byle kowadło na stopę i zaraz się drą jak opętani. Z tęskną miną odłożyłem więc kanapkę, włączyłem Ałtluka i otworzyłem Bardzo Ważnego Maila.
A tam wyciąg z danymi, w formacie Excela. Zrobiony przeze mnie miesiąc temu. I dopisek, czy nie mógłbym tego samego wyciągu zrobić jeszcze raz, z aktualnymi danymi. Najlepiej na wczoraj, bo to Pilne jest. A w ogóle to najlepiej, żebym podesłał zapytanie SQL do wyciągania tych danych, oni tam mają w teamie jakiegoś w miarę kumatego, który potrafi się podpiąć do serwera i zapuścić SQL-a, o ile ktoś mu tego SQL-a przedtem napisze.
Kubuś Puchatek zawsze wiedział, która łapka jest prawa, o ile tylko ktoś mu przedtem powiedział, która jest lewa.
Z miną Sfinksa...
Nie, wróć. Sfinks nie ma nosa. Ja bym mógł swoim nosem obdarować kompanię wojska razem z kucharzem, kwatermistrzem i orkiestrą polową. Pod względem nosowości jestem tak bardzo niesfinksowy, jak tylko się da.
Z nieprzeniknionym wyrazem twarzy otwieram załącznik. Prosty plik Excela z dwiema zakładkami.
Aktywna zakładka nazywa się "Data" i stanowi długachną tabelkę pełną niezwykle interesujących i zapewne Ważnych danych.
Druga zakładka nazywa się "SQL Query".
Klikam w nią.
Facet patrzy.
Patrzy jeszcze chwilę.
"Never mind" rzuca gdzieś w przestrzeń między mną a monitorem, wykonując równocześnie klasyczny w-prawo-zwrot i znika mi z pola widzenia.
Zanim wrócę do kanapki, wyobrażam sobie przez moment samego siebie chowającego wyćwiczonym ruchem dwa jeszcze dymiące, srebrne rewolwery do skórzanych kabur.
W tle zachodzące słońce.
Kurtyna.