Jakiś czas temu wspominałem, że daje się coraz bardziej wyczuć koniec pandemii Covid-19. Wtedy opisałem to na przykładzie lokalnego spożywczaka, z którego zniknęły dozowniki dezynfektantów oraz wielkie, plastikowe ściany chroniące kasjerów przed klientami.
Dziś kolejna obserwacja potwierdzająca ten stan rzeczy: niedawno zlikwidowano w Irlandii aplikację Covid-19. Jeszcze do niedawna dzień w dzień o 9 rano meldowałem posłusznie, za pomocą żółtej ikonki...
... swoją drogą dlaczego akurat żółty jest uznawany za kolor pandemii, nie wiem. Ktoś, coś? ...
... ikonki, powiadam, żem jest zdrów, bez objawów. Tymczasem pewnego ranka dźgam paluchem w ogłupiacza, a tam:
Kolejne, co zapewne nastąpi, to usunięcie linku do statystyk zachorowań na koronawirusa z głównej strony Worldometer. Póki co jednak nadal tam jest, ponure memento.
Swoją drogą, piekielnie dużo osób zostało wyleczonych na dzień dzisiejszy:
Tu już dość dawno zniknęły owe prześliczne plastikowe przegrody osłaniające kasjerów w sklepach, już nawet do lekarza nie trzeba tkwić w maseczce na facjacie. A z tydzień temu wyczytałam w prasie, że ci co byli szczepieni szczepionką „Bion Tech-Pfizzer” powinni się cieszyć niezmiernie, bo gruntowne badania owej szczepionki wykazały jej skuteczność ( i to 100% ) już po 2 dawkach. Bo taką wysoką skuteczność i ochronę ona daje.I pomyślałam,że jestem wyjątkowo dobrze zabezpieczona, skoro wcisnęli mi 4 dawki owego właśnie specyfiku i przeżyłam je bez uszczerbku na zdrowiu. Raz mnie tylko trochę bolała ręka, pewnie blisko nerwu było wkłucie. Miłego tygodnia!
Ja się załapałem i na Fajzera (x3) i na Astrę Zenka (x1). Nie wiem która lepsza, w każdym razie samego Covida przechodziłem dość łagodnie i tylko raz (a przynajmniej tylko jeden raz, o którym mi wiadomo).
Co do igieł itd to za dzieciaka się tego panicznie bałem, a potem jak już zacząłem regularnie oddawać krew, przywykłem i teraz jakoś nie robi to na mnie większego wrażenia.
U nas faktyczny koniec był już dawno. Stawiałbym na rok (o czym zaraz). Nie znajdę kiedy, ale i brak obostrzeń w pracy (dystans, maseczki), i nikogo w maseczce w zbiorkomie. Zwykle brak też było płynu do dezynfekcji. Tzn. trafiały się osoby starsze lub Azjaci w maseczkach, ale to rodzynki.
Od bodajże czerwca obowiązkowa hybryda w pracy (przynajmniej na papierze, bo AFAIK nie sprawdzają), a oficjalnie państwo zniosło „stan wyjątkowy” chyba w lipcu.
Tymczasem wygląda, że w Polsce zachorowania mają charakter sezonowy. I w zeszłym roku na jesień był wzrost, i w tym wygląda podobnie. Ale nikt się tym nie przejmuje, chyba nikt się nie szczepi już. Ot, całkiem jak grypa kiedyś.