2023, a irlandzkie banki wciąż sto lat za Murzynami

https://xpil.eu/6k8b

To już prawie dwa lata odkąd zmieniłem formę zatrudnienia z kontraktora na etatowca.

Dygresja jest.

Kontrakt ma swoje zalety. Głównie lepsza kasa, bo raz, wyższe stawki, a dwa, można sobie odpisywać od podatku różne różności, w efekcie jeszcze lepsza kasa. Ma też wady, z których główna to brak stabilności (kontraktora łatwiej zwolnić w razie godziny W), brak płatnych urlopów, więcej papierkowej roboty, utrudnienie w budowaniu kariery "w górę" (kontraktor zatrudniany jest na ogół do jednego, konkretnego projektu).

Koniec dygresji.

Aby pracować na kontrakcie, należy mieć własną firmę z osobnym kontem, za które lokalne banki kasują całkiem niebanalne pieniądze. Ostatnio jak sprawdzałem, mój bank brał za sam fakt istnienia konta €62.50 na kwartał, czyli €250 rocznie. Nie wydaje się to być jakąś kolosalną kwotą, ale jak sobie człowiek pomyśli, że to tylko za to, że niektóre elektrony w niektórych komputerach układają się w konkretny sposób, to już trochę szlag trafia. Na szczęście kwotę tę można sobie odliczyć od podatku, więc *technicznie* nic mnie to nie kosztuje, o ile mam przychód. Ponieważ jednak od prawie dwóch lat przychodu na tym koncie nie mam, zamknąłem sobie dostęp on-line do tego konta, co - jak przekonywała mnie pani w lokalnym oddziale banku - powinno zmniejszyć koszt obsługi konta do marnych ośmiu euro na kwartał. Zostawiłem więc na koncie stówę, która - w teorii - powinna wystarczyć na trzy lata opłat - po czym poszedłem na etat. Nigdy nie wiadomo czy kiedyś nie będę potrzebował wrócić do kontraktingu, a jak się okaże, że jednak nie wracam, to mam trzy lata na zamknięcie konta.

Jak się ma własną firmę, trzeba zatrudnić księgowego, któremu płaci się całkiem niemałe pieniądze, ale który w razie czego nadstawia karku i odpowiada za nasze rozliczenia z lokalną Skarbówką. Część kosztów księgowego można sobie odliczyć, więc summa summarum nie wychodzi to jakoś kosmicznie dużo, ale jakiś tam koszt jest, wiadomo. Z tym, że jeżeli nasza firma przestaje generować jakikolwiek obrót, prosi się księgowego o przestawienie firmy w tryb "dormant" (dosłownie "uśpiony") i - dopóki ewentualnie nie zdecydujemy się na powrót do kontraktowania - księgowemu już płacić nie musimy. Tak też uczyniłem.

Dygresja znów

Od jakiegoś czasu nie trzeba już przestawiać firmy w tryb dormant; Skarbówka robi to wewnętrznie z automatu widząc brak obrotów na koncie.

I po dygresji

Nasz księgowy to porządny chłop i chociaż nie ma obecnie z naszej firmy żadnego pożytku, to jednak odzywa się do nas raz do roku i rozlicza nam podatki. Całkiem za friko - może w podziękowaniu za wiele lat współpracy, a może mu się nudzi? No nie wiem, w każdym razie nie narzekam, bo robi solidną robotę.

Jednym z elementów takiego rozliczenia jest wyciąg z konta bankowego firmy. Owszem, firma jest nieaktywna i nie generuje żadnych obrotów na koncie, ale przepis to przepis. A skoro nie mam teraz dostępu do firmowego konta przez internety, muszę się w tym celu kopnąć do lokalnego oddziału, gdzie pani w okienku zamawia taki wyciąg, który potem przychodzi pocztą. Uważam to za kompletną bzdurę, bo prościej byłoby taki wyciąg wydrukować i dać delikwentowi na miejscu, ale procedura to procedura.

Co mnie natomiast zaskoczyło to fakt, że na moim koncie firmowym nadal wisi ta stówka, którą tam zostawiłem prawie dwa lata temu. Okazuje się bowiem, że owszem, bank kasuje osiem euro kwartalnie, ale za konto, na którym w danym kwartale była chociaż jedna transakcja. A że firma nie działa, transakcji nie ma, stąd też brak opłat.

Jak widać, przepływ informacji w banku jest w tym przypadku nieco niejasny. Jedna pani w okienku twierdzi, że opłata jest, inna, że nie ma. Wyciąg z konta pokazuje jasno, że nie ma żadnych opłat (nie, żebym miał z tego powodu narzekać...).

Za każdym razem, kiedy muszę coś zrobić z związku ze swoim firmowym kontem, mam wrażenie, jakbym wchodził do starej, pachnącej kurzem i obrośniętej pajęczynami szopy. Albo, nie wiem, muzeum. Irlandia jest jedną z potęg jeśli chodzi o usługi finansowe. Głównie ze względu na bardzo korzystne podatki korporacyjne, lokalizację (najdalej na zachód, a więc najbliżej do Hameryki) oraz fakt, że angielski jest tu głównym językiem, ale jak człowiek popatrzy z bliska, to jednak głównie kurz i pajęczyny.

Dziwny świat.

https://xpil.eu/6k8b

2 komentarze

  1. A u nasz (przy najmniej na kontach konsumenckich) konto bezpłatne, jak masz przynajmniej jedną transakcję, z której ci wpłynie np. 1000 zł.

    1. U nas też są takie cuda na kontach konsumenckich, na przykład brak opłat za utrzymanie konta jeżeli średnie saldo w miesiącu jest powyżej jakiegoś tam limitu, albo jeżeli masz w danym banku kredyt mieszkaniowy itd itp. Ale na kontach firmowych kroją ludzi równo i bez litości.

Leave a Comment

Komentarze mile widziane.

Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]

Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.