Piszę zdrobniale, ponieważ gdyż albowiem od jakiegoś (dość już długiego) czasu obserwuję spadek lokalnych cen paliwa. W szczytowym momencie doszły bodajże do 1.65 Jerzego za litr, paru jajogłowych ekonomistów od siedmiu boleści zaczęło marudzić, że lada dzień dojdzie do dwóch, a może nawet trzech Jerzych za litr, tymczasem ceny paliwa zaczęły pomalutku spadać, wreszcie zatrzymały się w okolicach 1.17 - 1.19 Jerzego za litr (mówię o cenie ropy, ale cena benzyny różni się tylko o kilka centów)
Nie wiem, czemu tak, ale nie zamierzam z tego powodu rwać włosów z głowy. Pełne tankowanie to okolice 65 Jerzych, czyli dniówka (przy najniższej krajowej). To jakby w Polsce zatankować pusty bak do pełna za jakieś 80 złotych...
Chodzą słuchy, że płaca minimalna ma wzrosnąć z 8.65 do 9.50 Jerzego za godzinę. Brutto. O ile zazwyczaj nie mam zdania na tematy zbliżone do polityki, o tyle w tym konkretnym przypadku zdanie jednak posiadam. Jest ono takie, że wyższa stawka minimalna to większy kłopot dla mnóstwa firm, które płacą najniższą krajową i lecą na minimalnych marżach. Ergo zamiast polepszyć sytuację ludzi o najniższych dochodach, pogorszy się ją, zwiększając nieco bezrobocie.
No ale ja tak się nie znam aż tak bardzo, nie mam pełnego obrazu. Może to i na dobre wyjdzie.
Pożyjemy - zobaczymy...
ten spadek cen cieszy mnie mocno. na naszej prowincji za ropę płaciłam nawet 1.66 🙂 a potem spadła do 1.13 żeby zacząć znowu rosnąć i ponownie spadać. Teraz mamy 1.19, a różnice wynikają pewnie od stacji i miasta. Żeby tak jeszcze ceny prądu i gazu zaczęły spadać… szczególnie teraz, przed zimą 😉