Rzecz to na mym blogu niezwykła - reklama!
Ale nie jakaś tam "zwykła" reklama maści na porost ego czy pigułek na odgrubianie.
Zauważyliście, że słowo "odchudzanie" jest sprzeczne wewnętrznie? Jeżeli chcemy zabrać grubość i zastąpić ją chudością, należałoby użyć słowa "odgrubianie" ewentualnie "dochudzanie". Komuś się ewidentnie popiętroliło.
Dziś reklama kurtul... kurtr... klutur...
O czym to ja...
Aha, no właśnie. Jeden z moich byłych znajomych z pracy...
Nie, wróć. Znajomy wcale nie jest były. Jest jak najbardziej teraźniejszy.
Jeszcze raz:
Jeden z moich znajomych z poprzedniej pracy wpadł jakiś czas temu na dość stary, ale wciąż popularny pomysł. Mianowicie zebrali się z kolegą do tzw. kupy i zaczęli pisać coś w rodzaju powieści.
Coś w rodzaju powieści ma na chwilę obecną już 44 rozdziały. Chłopaki obiecali sobie, że jeżeli uda im się dobić do osiemdziesiątki (rozdziałów rzecz jasna), podejmą heroiczną próbę wydania tego w postaci książki. Takiej prawdziwej, z papieru.
Ja im tam nie zazdroszczę. Mam co najmniej trójkę innych znajomych, którzy wydali w życiu kilka książek i wszyscy jak jeden mąż twierdzą, że moment, w którym kończy się pisanie epilogu i zaczyna brać za bary z wydawcą to najgorsze, co spotyka pisarza. Wydawcy to zło (konieczne, niestety).
Nie zamierzam jednak nikomu doradzać (ani odradzać), tym bardziej, że to są dorośli panowie i wiedzą czego chcą. A chcą się tarzać w milionach euro zarobionych na pisaniu książek.
A więc w ramach wspierania młodych (duchem!) twórców dziś czas na reklamę.
Powieść nazywa się "Hrabia" (nie wiem, czy to tytuł roboczy, czy już tak zostanie).
Zaczyna się o, tak:
Młody chłopak pęta się po ulicach niewielkiego miasteczka na kielecczyźnie, w początkach XX wieku. Przymiera głodem, ima się każdej roboty – biega na posyłki, popilnuje czegoś, coś pomoże przeładować.
Przypadek sprawia, że w jego ręce trafia zegarek z dewizką, należący do pewnego rabina. Rabin jest bardzo przywiązany do tego zegarka i nie przebiera w środkach, by go odzyskać. Heniek, obity i pokaleczony, ucieka ze zdobyczą z tłumu. Poznani miejscowi złodzieje kieszonkowi szkolą Heńka w dolinie, aż jest gotów do pracy.
Rodzi się Hrabia Duszański.
Jeżeli ktoś śledzi losy bohaterów "Hrabiego" na Facebooku, z ostatnich kilku rozdziałów dowie się, że:
Hrabia, po powrocie z Radomia, musi przycupnąć w domu rodzinnym, razem z Jaśkiem i jego żoną, Kryśką. Kryśka próbuje uwieść Heńka, mimo zaawansowanej ciąży. Heniek nie czuje się z tym komfortowo. W trakcie wyjazdów do pracy w tartaku postanawia zrobić większy włam do domu ekonoma. Trzeba przygotować się do roboty. Trzeba zrobić pasówki do drzwi wejściowych. Jak to zrobić? Niejaki Motylek, Grażynka zresztą, pojawia się z pomocą. Hrabiemu szumi w głowie. Trochę od Grażynki, trochę od wódki.
Jeżeli nie śledzisz jeszcze losów "Hrabiego", ale zaintrygowały Cię powyższe cytaty, a także o ile używasz Twarzoksiążki, zapraszam tutaj:
Poplakalam sie ze smiechu! Nie wiem czy intencja pisarza bylo pisac komedie , ale kazda reakcja czytelnika chyba jest cenna! Tym bardziej , ze przychylna! Az zajrze co dalej z tym calym Hrabia !;)