Mizofonia

https://xpil.eu/aow

Mizofonia została oficjalnie uznana za jednostkę chorobową dopiero w 2001 roku, chociaż jej symptomy były znane lekarzom już pod koniec dziewiętnastego wieku.

W niektórych angielskojęzycznych źródłach można też spotkać skrót SSSS (Selective Sound Sensivity Syndrome).

Czym jest mizofonia?

To schorzenie psychiczne objawiające się negatywną, często bardzo silną reakcją na pewne klasy dźwięków, tak zwanych "wyzwalaczy" (ang: triggers). Zakres wyzwalaczy jest szeroki i indywidualny dla każdego chorego. Niektórych drażnią tylko wybrane, bardzo konkretne dźwięki; inni mocno reagują na całą ich gamę. Czasem siła reakcji jest zależna od rodzaju dźwięku-wyzwalacza.

Na stronie http://www.misophonia.com możemy znaleźć szczegółową klasyfikację najczęściej spotykanych wyzwalaczy:

  • Dźwięki związane z ustami i jedzeniem: stęknięcia przy połykaniu, beknięcia, przeżuwanie, kruszenie (lodu lub twardych kawałków jedzenia), przełykanie, żucie i strzelanie gumą, cmokanie, obgryzanie paznokci, stukanie zębów o sztućce lub talerze, siorbanie, lizanie, spluwanie, ssanie (lodów itp.), przełykanie, rozmawianie z pełnymi ustami, szorowanie zębów szczoteczką lub nicią dentystyczną, "cmokanie" przy wyciąganiu resztek jedzenia spomiędzy zębów, zgrzytanie zębami, chrząknięcia.
  • Dźwięki związane z oddychaniem / nosem: stękanie, mruczenie, krzyk, głośne oddychanie, pociąganie nosem, parskanie, chrapanie, kichanie, zbyt głośne (lub zbyt ciche) rozmawianie, "skrzypiące" mówienie, ciężkie oddychanie, czkawka, ziewanie, świszczenie i pogwizdywanie nosem.
  • Dźwięki związane z ludzkim głosem: nucenie, stłumiona mowa, mówienie przez nos, nadużywanie słówek typu "hmmm", "yyy", "eee" itp, dźwięki niektórych spółgłosek, śpiewanie, mówienie "chropawe", fałszowanie podczas śpiewania, szepty, gwizdanie.
  • Dźwięki otoczenia: kliknięcia klawiszy, myszy, pilota TV, klikanie długopisem, odgłosy pisania (ołówek, długopis), szelest / rozdzieranie papieru, tykanie zegara, odgłosy powiadomień smartfona.
  • Dźwięki "kuchenno-metalowe": stukanie naczyniami, sztućcami, brzęczenie monet w kieszeni
  • Dźwięki "plastikowe": zgniatanie plastikowych opakowań / butelek, łamanie plastiku, odgłosy odbijania piłeczek.
  • Dźwięki "samochodowe": szorowanie ubraniem o siedzenie, odgłosy "bipnięć" przy zamykaniu auta, trzaskanie drzwi, stukanie kluczyków o kolumnę kierownicy, tykanie kierunkowskazów.
  • Dźwięki sprzętu ciężkiego: kosiarki do trawy, klimatyzacja, odkurzacze, piły motorowe
  • Odgłosy odległe: inni ludzie, telewizja lub muzyka za ścianą, dalekie trzaskanie drzwiami, odgłosy gry w koszykówkę
  • Dźwięki odzwierzęce: szczekanie psów, ćwierkanie ptaków, cykanie świerszczy, kumkanie żab, lizanie się psów lub kotów, picie, jedzenie, wycie, drapanie się, wygryzanie pcheł, stukanie pazurami.
  • Dźwięki związane z dziećmi: płacz / krzyk, paplanie, dorośli mówiący "dziecinnym" głosem
  • Dźwięki związane z ruchami ciała: szuranie lub stukanie stopami, pstrykanie palcami, stukanie obcaców, klapanie kapciami, "strzelanie" stawami palców, mruganie (!), obgryzanie / obcinanie paznokci, jedzenie, przeżuwanie, kręcenie palcami, bawienie się własnymi włosami, ruchy na skraju pola widzenia ("kątem oka"), powtarzające się ruchy ciała (kiwanie ręką, nogą, głową itd).

Jak już nadmieniłem, powyższa lista nie wyczerpuje wszystkich możliwych wyzwalaczy reakcji mizofonicznej; obejmuje wyłącznie te najbardziej powszechne. Ponadto uważny Czytelnik zauważy, że niektóre wyzwalacze związane są nie z dźwiękiem, a z ruchem. Kręcenie palcami czy kiwanie nogą mogą odbywać się w całkowitej ciszy, mimo to u niektórych chorych wywołują reakcję identyczną z mizofoniczną.

Jak to działa?

Co dzieje się w głowie osoby chorej na mizofonię w chwili, kiedy usłyszy wyzwalacz?

Pojawia się odruch, który jajogłowi po angielsku nazywają "fight-or-flight", czyli przemożna chęć usunięcia źródła wyzwalacza (atak lub ucieczka). Większość mizofoników wybiera ucieczkę. Nie zawsze można po prostu zastrzelić kogoś wydającego denerwujące dźwięki. W przypadku członków rodziny jest to zdaje się nawet nielegalne.

Pozostaje więc ucieczka. Ta jednak, jak już wejdzie w nawyk, na dłuższą metę prowadzi do izolacji społecznej, pogorszenia wyników w nauce, w pracy a także spadku ogólnie pojętej satysfakcji z życia. Mizofonik to osoba na ogół mało towarzyska, ponieważ czym większa grupa ludzi, tym większe są szanse na to, że ktoś (świadomie lub nie) "włączy" wyzwalacz.

Z nie do końca znanych przyczyn często jest tak, że dźwięk - wyzwalacz w wykonaniu osoby bliskiej (rodzina, przyjaciele, współpracownicy) skutkuje silniejszą reakcją mizofoniczną, niż ten sam dźwięk w wykonaniu osoby całkiem obcej. Nie jest to jakąś uniwersalną regułą, ale wzorzec taki pojawia się dość często.

Jak sobie radzić?

No cóż. Najprościej byłoby pozbyć się źródła dźwięku - wyzwalacza. Ale nie zawsze się da.

Można też odizolować się od dźwięku (są różne sposoby - więcej szczegółów w dalszej części).

Kolejną metodą jest jest silne skupienie się na własnej reakcji mizofonicznej, niejako "siłowe" zablokowanie chęci dania w ryj lub ucieczki. Efekt jest taki, że po chorym niczego nie widać, jednak wewnętrzna walka, jaką musi on stoczyć sam ze sobą sprawia, że nie jest w stanie skupić się na czymkolwiek innym.

Otwartość

Osoba chora na mizofonię obawia się głośno mówić o swoim schorzeniu, głównie z dwóch powodów:

  1. Obawa przed śmiesznością. Ponieważ mizofonia jest chorobą sklasyfikowaną całkiem niedawno, a także stosunkowo rzadką, spotyka się na ogół z niedowierzaniem otoczenia. Najczęstsze reakcje to śmiech, ewentualnie porady typu "no weź nie przesadzaj", "nie pozwól, żeby czyjeś mlaskanie tobą rządziło", " po prostu to ignoruj" i podobne. Brak zrozumienia jest frustrujący, a obawa przed ośmieszeniem się to potężna siła.
  2. Ludzka złośliwość. Ponieważ ludzie są tylko (i aż) ludźmi, często bywa tak, że dowiedziawszy się o takim "dziwactwie" mizofonika będą w jego pobliżu specjalnie produkować wyzwalacze, żeby - mniej lub bardziej dyskretnie - obserwować jego reakcje. Albo żeby po prostu, po ludzku dokopać leżącemu ("skoro mam dziś gorszy dzień, niech inni też nie mają za dobrze").

Czy mizofonię da się leczyć?

Póki co - niestety nie.

Niektórzy lekarze sugerują podawanie leków antydepresyjnych (Prozac, Zoloft, Lexapro) lub do nich zbliżonych (Adderall, Concerta, Ritalin, Lamictal, Depakote), lub suplementów witaminowych, mineralnych lub na bazie tranu. Jednak wszystko to służy wyłącznie łagodzeniu skutków, a nie leczeniu przyczyny.

Prowadzi się również terapie kognitywno-behawioralne, mające na celu ułatwienie chorym kontrolowania własnej reakcji mizofonicznej. Efekty są mieszane, niektórzy pacjenci obserwują poprawę.

Poza próbami leczenia mizofonii stosuje się również metody "mechaniczne" ograniczania wpływu wyzwalaczy. Jedną z nich jest stosowanie zatyczek dousznych lub słuchawek z opcją ANC. Inną jest wprowadzenie do otoczenia chorej osoby źródeł białego szumu akustycznego, na przykład głośnych wentylatorów, w których hałasie wyzwalacze "zacierają się", powodując złagodzenie reakcji. Wszystkie te metody mają swoje oczywiste wady, jednak niektórzy pacjenci notują poprawę podczas ich stosowania.

Dlaczego o tym piszę?

Wspomnienia podpowiadają mi, że pierwsze objawy mizofonii pojawiły się u mnie w okolicach późnej podstawówki (połowa lat osiemdziesiątych zeszłego stulecia), jednak faktycznie mogło to być dużo wcześniej (pamięć ludzka jest zawodna, poza tym chętnie pozbywamy się negatywnych wspomnień). Nie wiedziałem wówczas jeszcze, że taka choroba w ogóle istnieje, ani że poza mną są inni ludzie, którzy na nią cierpią.

Na artykuł o mizofonii natknąłem się całkiem niedawno na... Joe Monsterze, portalu, którego używam głównie do celów rozrywkowych. Z ciekawości poguglałem trochę i ze zdumieniem stwierdziłem, że temat mizofonii jest intensywnie omawiany na niezliczonej ilości internetowych grup wsparcia, blogach i forach. Jest bowiem tak, że łatwiej mizofonikowi znaleźć wsparcie i zrozumienie wśród anonimowej braci internetowej, niż we własnym otoczeniu.

Czy potrzebuję uczestnictwa w grupie wsparcia dla chorych na mizofonię?

Wydaje mi się, że nie. Tak naprawdę mam świadomość nieuleczalności tej choroby, więc wiem, że będzie mi ona towarzyszyć dożywotnio. Nauczyłem się z tym żyć i radzić sobie, chociaż czasem jest naprawdę trudno. Wiedza, że inni też tak mają jest w pewien sposób kojąca. Rodzinę i najbliższych znajomych wytresowałem całkiem skutecznie. Przywykli, żeby w moim towarzystwie nie mlaskać, ciamkać, chrumkać, ciągać nosem ani nie robić mnóstwa innych rzeczy. A gdy czasem potrzebują seansu kina domowego przy paczce chipsów, wychodzę na drugi koniec mieszkania z książką i czekam, aż im się te chipsy skończą.

W pracy... bywa różnie. Kilka razy zdarzyło mi się, że przy biurku obok pracował ktoś, kto jadł lunch w taki sposób, że nie tylko było doskonale słychać co i w jaki sposób przeżuwa, ale gdyby dobrze zajrzeć, można by przez szeroko otwarte usta zobaczyć krzesło, na którym delikwent siedzi. Dlatego lunch staram się jeść w odosobnieniu, a czasem "na mieście". Obowiązkowo w słuchawkach.

Słuchawki to w ogóle doskonały sposób na odizolowanie się od mizofonicznych wyzwalaczy. Spotify dostarcza mi dużo dobrej muzyki, również takiej do wspomagania koncentracji (utwory instrumentalne, medytacyjne).

A jak już czasem trafi się kompletny clusterfuck, czyli na przykład obowiązkowe wyjście firmowe do knajpy czy innej jadłodajni - no cóż. Wtedy zapieram się we własnej głowie barykadą, mówię sobie "no i co, nic nie poradzisz" i po prostu cierpliwie czekam aż się imprezka skończy. Na szczęście to nie przytrafia się zbyt często, a jeżeli nawet już się zdarzy, w lokalu na ogół gra głośna muzyka, najlepszy przyjaciel chorego na mizofonię.

Na koniec.

Mizofonia to rzecz dla mnie raczej wstydliwa, niechętnie o tym rozmawiam, nie znam też osobiście żadnego mizofonika (poza samym sobą). Wpis na blogu zrobiłem chyba po to, żeby się przemóc. A trochę też po to, żeby pokazać wszystkim moim trzem Czytelnikom, że jestem nie tylko piękny, mądry i dobry (i przede wszystkim skromny!), ale że czasem zdarza mi się puścić bąka, podłubać w nosie lub też powściekać w cichości na zbyt głośno przeżuwającego sąsiada.

Taki lajf.

Linki:

https://xpil.eu/aow

62 komentarze

  1. Dlaczego wstydliwy?? Raczej uwazam, ze bardziej nalezy sie wstydzic choroby psychicznej w postaci religii albo wspierania partii politycznych. Wiekszosci ze wspomnianych przykladow tez nie cierpie chronicznie i dobrze mi z tym. W zyciu jednak bym nie pomyslal, ze moze kogos denerwowac odglos koszykowki. Z powodu sluchania przez sasiadke badziewiastej muzyki najwieksza przyjemnosc sprawilo mi wyprowadzenie sie od niej jak najdalej (tak, to chyba ucieczka). Dzisiaj nie mam przez sciane nikogo i juz nawet na wrony glupio sie wsciekac. Mam tylko nadzieje, ze nasze wspolne lunche kiedys byly wolne od nadmiarowych doznan 🙂

    1. Wstydliwy, bo ludzie na ogół niechętnie chwalą się światu swoimi ułomnościami. Przyjemniej jest się chwalić osiągnięciami niż opowiadać o chorobach.

      1. To nie ze wstydu. Tylko najczęściej ludzie nie wierzą w coś takiego.Mało tego.Jak już wiedzą to SPECJALNIE i ZŁOŚLIWIE wydają z siebie denerwujące cię odgłosy. Najgorzej chyba mogą mieć dzieciaki w szkole. Jak się dowiedzą to przechlapane, będą się z nim/nią drażnić do upadłego.

  2. Bardzo fajny post, dodałeś do niego rzeczy, o których nie pisałam. Nawiążę do tego, co może powodować otwarcie w tym temacie. Wiesz co, jakoś często spotykam się z negatywną reakcją. Mój facet zareagował złośliwie, mówi, że jestem jakaś nie teges i będzie sobie robił, co chce. Natomiast w pracy raz powiedziałam pewnej osobie, że nie znoszę pociągania nosem i nagle ona zaczęła pociągać nosem po kilku dniach. Nie wiem, czy to złośliwość, czy po prostu przypadek. Jak widać, nasze schorzenie nie spotyka się ze zrozumieniem. Jest to traktowane często jako fanaberia.

    1. Ja też poprosiłam osobę z biura, żeby przestała stukać butami i teraz stuka częściej, wiem że na złość.

      1. Miałam tak samo… codzienny stukot stopami dzień w dzień przez prawie 10 lat, do tego chrupanie soczystego jabłka i stukot klawiatury… No cóż od niedawna mam nową pracę

        1. Witam – mam 10 letniego syna, który często mi o tym mówi- że mlaskam i prosi mnie żebym zrobił coś żeby nie miał takiego słuchu… – staram się jak mogę – czy macie jakieś sposoby, które mogę wykorzystać? zasypia w słuchawkach ale na codzień funkcjonuje w społeczeństwie, chodzi do szkoły, itd.
          Będę wdzięczny za jakieś info

          1. Obawiam się, że nie mam dobrej rady. Słuchawki oraz samokontrola to najlepsze, co do tej pory mi pomagało. Każdy przypadek jest jednak inny, więc ciężko coś konkretnego doradzić.

          2. Ja również 10 letniego, odgłosy jedzenia i sztućce wywołują agresję gigant plus adhd . Tragedia.

        2. A wyobrażasz sobie sytuację, jedziesz pociągiem i widzisz jak jakieś babsko lub chłopisku wyciąga CAŁĄ torbę jabłek. I tak ciamka całą drogę.

  3. Ciekawe, wydaje mi się, że każdy ma trochę odgłosów, których nie może znieść. Mnie denerwuje mlaskanie, skrobanie paznokciem po rajstopach, wyłamywanie palców i jeszcze kilka innych. Zawsze słyszałem, że na dźwięki są uwrażliwieni ludzie, którzy z natury są słuchowcami. Ja chyba jestem, bo nie mogę pracować i skupić się na przykład przy muzyce. Czy to jest już mizofonia???

    1. Wydaje mi się, że mizofonię rozpoznajemy nie po rodzaju odgłosu wywołującego reakcję, tylko po rodzaju i intensywności samej reakcji. Mnie też dużo rzeczy wkurza tak „zwyczajnie”, ale niektóre odgłosy, głównie związane z głośnym spożywaniem posiłków, wyzwalają kompletnie inną reakcję.

    2. ok, ale u mizofinika jest tak, że te emocje są bardzo skrajne- serio mam ochotę dać komuś w ryj jak nie chce skończyć ciamkać czy siorbać
      a najgorsze jest jedzenie jabłka… mam ochotę przegryźć delikwentowi gardło
      realną, to nie jest przenośnia
      czasem wrzeszczę na ludzi jak już nie wytrzymuję

      1. Po latach dowiedzialam się, że to nie tylko ja mam z tym problem. Nie wiedziałam, że to jest schorzenie a bliscy mnie krytykowali jak zwracałam im uwage bo nie moglam wytrzymac mlaskania. Nie raz wyobrażałam sobie jak komuś wpycham kanapkę do buzi żeby szybciej skończył jeś. Jabłka to koszmar. Należę do tych osób, na które bardziej działają bliscy niż osoby obce.
        Dziękuję za wpis ?

        1. U mnie podobnie. W przypadku osób obcych najczęściej nie ma problemu. Jednak już w przypadku rodziny lub znajomych to już bywa bardzo różnie. Co ciekawe dotyczy to to tylko wybranych członków rodziny/znajomych. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest.

      2. Dla mnie jedynym sposobem na przetrwanie jest jeżeli ja jem dokładnie w tym samym czasie, jeżeli nie to nawet czyjeś ciche jedzenie truskawek wyprowadza z równowagi.

        1. nom, bez sluchawek dokanalowych jest slabo 😉
          najwieksza tragedia jest, jak sluchawki sie rozwala albo mp3 pradnie np. w autobusie

    3. wiesz, zauwazylam, ze u mnie spektrum dzwiekow z wiekiem sie rozszerza- na poczatku byly to te zwiazane z jedzeniem, teraz jest to np. krzyk ( szczegolnie dzieci, wzdraga mnie juz jak slysze ich glosiki, a juz szczegolnie jak zaczynaja gadac bez tlumika), nagle glosne dzwieki ( np. trzaskanie drzwiami, szafkami)…
      nieszczegolnie tylko u sluchowcow, ja bardziej wzrokowiec

  4. Współczuję – cieszę się, że nauczyłeś się z tym żyć. Zauważyłam u siebie taką specyficzną odmianę nazwijmy to „mizofonii”. Strasznie drażnią mnie monotonne dźwięki, ale głównie w muzyce. Kołysanki, rytmiczne uderzenia (oprócz nielicznych wyjątków), powtarzające się motywy. Jak żyć?!

  5. Czyżbym została czwartym czytelnikiem? Dziękuję za wpis u mnie, bardzo się zastanawiałam nad napisaniem posta o mizofonii, ale okazało się, że było warto, kilka osób cierpi na to samo. Zastanawiam się, gdzie zaczyna się choroba, a gdzie jest to bardzo intensywna reakcja na kompletny brak kultury?
    Po cichutku przyznam się, że jest jedna jedyna istota, u której toleruję głośniejsze jedzenie, to moja wnusia(2 i pół roczku )
    Czyżby był to wyjątek potwierdzający regułę?
    Pozdrawiam cieplutko.:))

  6. Sama mam mizofonie, a jestem w młodym wieku – prawie 18 lat – i dopiero od niedawna zaczęłam dostrzegać jak ta choroba może zniszczyć życie. Nawet proste czynności stają się udręką, spotykanie ze znajomymi staje się z czasem coraz bardziej niepotrzebne w obawie (tak jak napisałeś), przed owymi ,,wyzwalaczami”. Wiele razy nie mogłam zapanować na emocjami i zazwyczaj kończy się to płaczem, zamykaniem się w cichym pomieszczeniu i zaciskaniem pięści. Trochę boję się przyszłość, bo nie wiadomo czy będzie gorzej, czy będzie się osłabiać.
    Trzymam kciuki za Ciebie i za wszystkich chorych i głęboko wierze, że znajdzie się dla nas jakiś ratunek.
    Mizofonia to piekło.

    1. Z tego, co czytuję na forach, mizofonia z wiekiem nie znika, raczej się powoli pogłębia. To jest zła wiadomość.

      Dobra wiadomość jest taka, że można sobie z mizofonią radzić – co prawda póki co wyłącznie objawowo (słuchawki, zatyczki, ucieczka), ale można.

      Najważniejsze to pogodzić się z faktem, że się jest mizofonikiem i uczyć się czerpać radość z każdej chwili, w której człowieka nie „torturują” dźwiękami. Najbliższe otoczenie (rodzina!) należy odpowiednio wytresować, w miarę możliwości rzecz jasna. Przyjaciół i dobrych znajomych poinformować o chorobie – niektórzy będą się krzywić, inni zrozumieją.

      Trzeba też od czasu do czasu aktywnie ćwiczyć znoszenie objawów. Czasem jest to bardzo trudne, czasem się po prostu nie da (i wtedy człowieka ratuje ucieczka), ale czasem się udaje. Jednym częściej, innym rzadziej.

      No i podstawa – porządne słuchawki albo zatyczki.

      1. Wreszcie! Po 19 latach wiem na co cierpi moja córka! Wiedziałam że to nie krnabnasc czy bezczelność, czułam to !!!
        Dzięki za te zwierzenia!!

          1. Ludzie robią litreówki. Można się do tego przyczepić, albo można ten czas spożytkować na coś innego. Co kto lubi, nie oceniam…

            Ponadto pytanie kogoś, czy ma udar, na podstawie komentarza sprzed sześciu lat, jest trochę jak pytanie magnetowidu, z którego leci nagranie cioci jedzącej schabowego na weselu, czy jej smakuje 🙂

  7. Cześć,
    Też mam mizofonię. Podobnie jak mój brat. Oboje mamy inaczej niż większość ludzi zbudowane kanały zewnętrzne uszu- kiedyś koleżanka brata- lekarka zbadała nam obojgu uszy i zdziwiło ją to. Ja nie znoszę dźwięków związanych z miastem, ulicą samochodami, tzw. odległych dźwięków za ścianą- czasem doprowadza mnie to do szaleństwa, mój brat zaś ma podobnie jak Ty- nie cierpi odgłosów jedzenia, od dziecka je posiłki w samotności. Oboje jesteśmy bardzo muzykalni. Ale coś za coś, niestety… Trzymaj się i dziękuję za wpis.

    1. nie wiem, jak z kanalami, bo chyba nie bylo na ten temat badan, ale zrobiono badanka mozgu przy ekspozycji na rozne dwieki i realnie obserwowano, czesto nagle, zmiany w aktywizacji platow mozgowych

  8. Dzięki za ten artykuł! Czuję, jakbym czytała o sobie… gdybym jeszcze mogła pozbyć się poczucia winy z powodu nerwów, jakie wyładowalam na bliskich 🙂

  9. Mnie denerwuje ludzkie gadanie, taka durna paplanina, na przerwach w kantynie. Ludzie zamiast odpocząć gderają jak kury, co doprowadza mnie do szału i najczęściej szybko wtedy jem i resztę przerwy spędzam w innym miejscu. Dzwięki samochodów wyjeżdżających spod bloku, w którym mieszkam (z parkingu, który jest na poziomie zero) i ta kręcąca się korbka i hałas metalowej zwijanej bramy……Latem mam okna zamknięte, bo nie mogę się skupić na niczym jak to słyszę co minutę. Dzwięk przyspieszającego, pierdzącego auta/ motoru. Ludzie stojący pod blokiem i głośno gadający w nieskończoność, a głos niesie się bo odbija się od budynku naprzeciwko, dzwięk trwającego w nieskończoność wykręcanego połączenia (tzn. łączenie) na aparacie głośnomowiącym w czyimś samochodzie. Dzwięki zza ściany, szczególnie basy, które się niosą w pionie i poziomie. Muzyka lecąca 3-4 godziny z bloku naprzeciwko, 15m odległości i znów zamykam okna…Facet piłujący na balkonie płytki przez cały lipiec, zrujnowane lato…….Myślałam, że jestem sama z takim czymś, poważnie.

    1. Boszeeeeee ależ ja Cię rozumiem!!!!!!!! Ta bezsensowna paplanina i gadanie do siebie ludzi np. w sklepie gdzie pracuję…..

  10. A ja dziś miałam takie zdarzenie, jechałam samochodem, który złapał jakas dysfunkcje ze samo z siebie cos w nim wyje, i to wycie mnie mega drazni, nawet zastanawiałam sie czy go nie sprzedac bo widze ze go unikam, ale tak czy inaczej dzis byłam zmuszona jechac. W pewnym momencie wybuchłam, urwałam lusterko wsteczne, pare pokretel i jeszcze zmasakrowałam deske rozdzielcza, tez cos tam poodpadało. Jak wróciłam do domu, dałam te kawałki mężowi i chyba dzis dopiero dotarlo do niego z jakim problemem sie mierze

  11. Drogi Autorze. Dziękuję za szeroki uśmiech jaki wywołałeś tekstem o Mizofonii. O ile przypadłość jest mało zabawna, o tyle lekkość pióra pozwoli mi w niekomfortowej sytuacji myśleć o widoku krzesła pod siedzeniem ciamkającego zamiast o samym dźwięku. Wielkie Ci dzięki.

  12. Hej!
    Nie spotkałam się z opinią na temat dźwięków wydawanych przez samych siebie. Bardzo denerwują mnie hałasy wydawane przez mojego partnera jednak wszystko co generuje sama jest dla mnie zupełnie normalne, zastanawia mnie to ponieważ czasami bardzo głośno oddycham czy chrupie chipsy i nawet jak przez to nie słyszę filmu mi to nie przeszkadza. Jak to jest u ciebie?
    Myślę że też jest to powód braku zrozumienia u innych – najmniejszy szelest u innych mi przeszkadza a sama generuje wielki hałas.

    1. Czołem. U mnie jest podobnie – moje własne odgłosy nie wywołują żadnej reakcji. Z drugiej strony będąc świadomym tego, jak sam reaguję na odgłosy wydawane przez innych, bardzo staram się samemu jednak nie mlaskać, nie chrupać itd itd.

  13. wielkie dzięki za artykuł 🙂 podaj model i markę słuchawek jakie się sprawdzają pls

  14. mam mizofonię
    pamiętam, że od ok 10 roku życia „obrzydzało” mnie ciamkanie, ale tak, że miałam poza odruchem wymiotnym ochotę natychmiastowego przegryzienia komuś gardła, byleby tylko skończył mlaskać
    rodzice uważali, że „wymyślam problem” i „histeryzuję”
    teraz jest lepiej, brat po 20 latach wyraził dla mnie wsparcie, ale do dziś potrafię zakończyć rozmowę z mamą jeśli na moją prośbę, by przełknęła i dopiero do mnie mówiła- nie reaguje, zwyczajnie kończę połączenie telefoniczne
    z innymi ludźmi jest gorzej- u babci przechodzi to ludzkie pojęcie i robi z tego aferę za każdym razem jak zwrócę uwagę
    znajomi… byli tacy, co specjalnie wydawali TE dźwięki, by mnie wkurzyć, ale im jasno zakomunikowałam, że nie zamierzam przebywać w towarzystwie osób, które mnie wkurzają i robią swoistą krzywdę intencjonalnie
    a słuchawki to złoto
    trzymaj się autorze, to nic wstydliwego

  15. Dzięki za artykuł. Chciałam napisać, że problem z wiekiem pogłębia się i jest coraz gorzej. Zamierzam zrobić badania na boreliozę. Jeśli to nic nie da- psychiatra. Tak nie da się żyć 🙁

      1. Temat złożony, ale w skrócie, byłam leczona już na boreliozę, mizofonia często występuje przy boreliozie- znalazłam takie info w internecie. Niestety do tego jest mnóstwo koinfekcji, które działają neurodegeneracyjnie , szukanie przyczyny to niczym szukanie igły w stogu siana: chlamydie, mykoplazmy itd. Prawdopodobnie jest jakaś bakteria dziedziczona, bo mój dziadek miał problemy z odbieraniem dźwięków, tata, brat, siostra.. wszystko zależy od objawów. Jestem na etapie poszukiwań i metod leczenia, bo np. po sumamedzie problem znacznie się nasila. Zaczynam etap ustalonej przez siebie diety ( zaznaczam nie jestem lekarzem ani dietetykiem, kieruje się tylko tym po czym lepiej się czuje) picia siemienia lnianego na czczo, dużych ilości magnezu, jedzenia granatu (wymiata wszystko), wołowiny, jak najmniej cukru i zobaczymy.
        Do tego dochodzi fakt, że jestem dda i podejrzewam, że to właśnie mieszanka wybuchowa- infekcja utajona + traumy z dzieciństwa.

        1. a moze jak nas szczepili to poszlo cos nie tak i ktoras szczepionka spowodowala takie komplikacje w naszym mozgu, nie kazdemu moze sie odpowiednia przyjac i my nalezymy do tej grupy nieszczesnikow ???

  16. Łącze się w bólu. Mnie strasznie irytują dźwięki odległe. Mam problem z dźwiękiem kopania piłki. Niestety odkryłam to rok temu kiedy kupiliśmy dom 150 metrów od boiska szkolnego. Płakać mi się chcę. Bardzo nie chcę na to chorować a boiska przecież nie wysadzę. Teraz spędzam czas w ogrodzie z zatyczkami do uszu. Masakra ? Idę do psychologa.

  17. Ups…
    Właśnie dowiedziałam się o istnieniu tej dolegliwości. I tak myślę czy czasem na nią nie cierpię. Miewam takie różne “alergie dźwiękowe “. Zdaję sobie sprawę z moich reakcji, baaaardzo wyolbrzymionych, jak sama zauważam. Ale to wszystko wiecie, jak czytam. Zastanawiam się natomiast nad dwiema rzeczami, a mianowicie:
    1. Czy ktoś z Was miewa również jakieś reakcje związane z nadwrażliwością na zapachy? Czy te dwie przypadłości mogą być ze sobą w jakiś sposób powiązane?
    2. Czy zauważyliście na swoim przykładzie, że jest to jakby uwarunkowane “genetycznie”? Szczerze powiem że takie różne nadreakcje zaobserwowałam już dość dawno u swojej córki, obecnie już ponad 20-letniej. A od jakiegoś czasu dostrzegam również u siebie.

    1. Ad (1) po pięciu (prawie) latach wojska i dwójce dzieci żadne zapachy mi nie straszne, co do (2) to nie wiem, ale całkiem możliwe, że czasem tak to działa. U mnie nie zauważyłem póki co.

    2. https://youtu.be/OBsXjKBJouU jest takie określenie „hiperaktywny” i charakteryzuje się to wyostrzonymi zmysłami. Osobiście nie znoszę wszelkiej maści kadzideł, perfum i odświeżaczy powietrza. Co do słuchu, dopiero teraz rozumiem, miałem wielką nadzieję, że to jest normalne i każdy tak odbiera te dźwięki, tylko lepiej ukrywa to, że go wkurzają. Zacząłem się zastanawiać co ze mną nie tak, że na piszczenie mojego psa czy miałczenie kota, od razu krew się we mnie gotuje i mam ochotę..lepiej nie pisać. Podobnie sprawa ze sztućcami, od kilku lat sam robię łyżki z drewna i takimi jem, dopiero teraz wiem co jeszcze się za tym kryje poza zamiłowaniem do drewna, znacznie lepszego smaku i niestukania o zęby, zawsze też zachcąm ludzi do jedzenia drewnianymi przy mnie, wygląda na to, że podświadomie się bronię przed tym dźwiękiem sztućców. Samochody przejeźzdżające obok, nie chce mi się samemu jeździć autem, bo boję się, że się trafi wyzwalacz i mnie wkurw ogarnie, ale głośna muza załatwia sprawę, o ile nie jest to radio gdzie zaczynają paplać, albo lecą reklamy, głos przetworzony przez telefon czy komputer, wszelkie syntezatory..mógłbym wymieniać, ale inną kwestie chce poruszyć. Zauważyłem, że reakcje zdecydowanie nasilają się po pobudzaczach, kawie, herbacie, yerbie. Z tego co gdzieś czytałem to pobudzenie polega właśnie na odpaleniu reakcji „wiej lub walcz” no i tworzy się wybuchowa mieszanka. A bez nich z kolei czasem ciężko się zebrać, ale może to podświadoma pewność nieuchronności narażenia się na wyzwalacze. Co do sposobów w jaki udało mi się przeżyć 27 lat, udało się, bo często chciałem ze sobą skończyć wiedząc, że ten koszmar będzie trwał, ludzie ignorują moje prośby, wysyłają na terapię bo twierdzą, że mam coś z banią, jak mi przeszkadzają takie normalne rzeczy…przeżyłem, bo nadzieja, przeznaczenie, wiara w to, że znajdę lekarstwo. Była izolacja w wirtualnym świecie gier, słuchawki, później sam zacząłem robić zatyczki do uszu z koralików owiniętych watą, niektóre były tak dobre, że słyszałem jak moje serce bije i podróżuje oddech, ale najlepszym lekarstwem okazało się thc, wiele prób przeprowadziłem i często po samym odpaleniu wyzwalacza, jak zapaliłem to „wiej lub walcz” się wyłączało i nastawał cudowny spokój, jasne myślenie, bez rządzy krwi, po prostu czułem się tak jak może czuć się normalny człowiek. Ostatnio testuje oleje cbd i też trochę pomaga, ale niestety nie ma motywacji do działania, jest taki stan zawieszenia, jakby między wyzwalaczem, a spokojem. Dzięki za artykuł
      Jak myślicie ilu introwertyków zmaga się z mizofonią?

  18. ja za to staram się mowic ludziom wprost o mojej mizofoni. a jak zaczelam mowic to poznalam osoby rownież z mizo. mam nawet 3 bliskie kolezanki/przyjaciolki z mizo. nie znam nikogo kto ma ją tak nasiloną jak ja, oprocz tego co czytam na forach i grupach różnych.
    jak wspomnialeś że w barach czy coś zaciskasz zęby i czekasz aż to się skonczy to u mnie jest to kompletnie nieralne!

  19. Dzięki za ten blog….Ja już nie mogę to jest straszne od lipca 2019 do kwietnia 2020 tak się nasilyly objawy że już nie daje sobie z tym radę…pisząc ten post o 6 rano w uszach pisk…nie śpię od kilku miesięcy można powiedzieć „to” jest wszędzie …zewsząd denerwujące dźwięki…a mam dwójkę kochanych synów i żonę …ale to już jest nie do zniesienia

  20. Witam, cierpię na mizofonię od kilku lat, ale dopiero niedawno zdałam sobie z niej sprawę (podobnie jak z depresji). Muszę przyznać, że życie z tym schorzeniem jest niewyobrażalnie trudne na co dzień. Moja odmiana mizofonii liczy sobie sporo wywołujących wręcz furię odgłosów. Z własnego doświadczenia powiem, że największą pomoc przynoszą słuchawki z głośną muzyką lub serialem oraz ucieczka danego pomieszczenia. Podzielę się szczerze, że opuszczanie z płaczem miejsc gdzie spędzamy czas (próbujemy spędzać czas) z rodziną jest doszczętnie bolesne. Mój przykład mizofonii potwierdza tezę, że reakcje na dźwięki są zdecydowanie bardziej wyraziste i trudniejsze do przetrwania, kiedy wytwarzają je osoby spędzające z nami najwięcej czasu. Zaczęłam unikać rodziny i wpadłam w depresję. Rekomenduję zmierzyć się z tym schorzeniem z innym podejściem niż ja. Myśli samobójcze nie opuszczają mojej głowy, a ja panicznie szukając rozwiązania tracę kontakt z bliskimi. Uważajcie.

  21. Ja z tym walczę u siebie od dziecka. Do dziś pamiętam koszmar wspólnego spania w jednym pokoju z rodzeństwem. Bywało bardzo nerwowo i nikt mnie nie rozumiał. Taki lajf właśnie;). Dziś jest nieco lepiej, ale np jak spanie z dziewczyną to koniecznie w stoperach.

  22. Ja od lat slyszałam, że jestem księżniczka, że wyolbrzymiam, że jest przewrażliwiona. Rodzina i bliscy niby rozumieją wiedzą że nie toleruje pewnych dźwięków, ale pomimo wszystko mam świadomość że dla nich to fanaberie a nie choroba. Nauczylam sobie z tym radzić ale czasem nieświadomie tak mocno zaciskam pieści, że zostaje ślad na bardzo długo. Chciałabym aby ludzie mieli większą świadomość.

  23. Wydaje mi się, że równiez na to cierpię. Denerwuje mnie wiele, nie, bardzo wiele dźwięków. Zwykle przez to wybucham, chcę krzyczeć albo uciekam i płaczę. Moja Babcia często wydaje irytujące dźwięki a jak jej zwracam uwagę to na mnie krzyczy albo specjanie robi to głośniej. Wszyscy mówią, że przesadzam a to naprawdę boli.

    1. Niestety, życie mizofonika nie jest łatwe. Polecam zatyczki do uszu lub słuchawki z ANC. Nie w każdej sytuacji można ich używać, ale czasem można i pomagają.

  24. Mam nadzieję, że przeczytasz ten komentarz. O swojej mizofonii wiem już od dziecka. Spałem w pokoju z siostrą, więc było ciężko. Przeszkadzała mi jej sapanie, chrapanie itp. Oczywiście nazywane to było fanaberią. Słyszałem, ze siedzi mi to w głowie, według rodziców wystarczyłoby, żebym o tym nie myślał. Z wiekiem jednak w pewnym stopniu poradziłem sobie z problemem- zakładałem słuchawki na noc. Kolejny problem pojawił się, jak poszedłem do szkoły średniej w tym roku. I tutaj pojawił się kolejny duży problem. Tutaj około 4 osoby kiwają nogami, ciągle nimi poruszają, jednostajne ruchy. Zastanawiałem się, dlaczego mnie to denerwuje, przecież mizofonia to nadwrażliwość na dźwięki, aż trafiłem na Twój właśnie artykuł, który rozwiał moje wątpliwości. Z tym to już kompletnie nie wiem, co zrobić, bo przecież nie powiem im: hej, nie ruszajcie nogami, dla mnie samego brzmi to bynajmniej głupio, a jednak… Piszę o tym, nie wiem, dla słowa otuchy, jakiejś rady, jeśli jest możliwa.

    1. Wow, miło widzieć, że ludzie jeszcze ciągle trafiają na ten stary artykuł. Niestety, obawiam się że nie mam dla Ciebie dobrych wieści. O ile izolacja od dźwięków wyzwalających reakcję mizofoniczną jest jeszcze do ogarnięcia (nie zawsze, ale w większości przypadków), o tyle bodźców optycznych (typu np. kiwanie stopą czy dłonią) odizolować się łatwo nie da. Ale trzeba próbować. Czasem da się z takim kimś porozmawiać, aczkolwiek w większej grupie (na przykład podczas lekcji) to raczej nie wypali.

      Można spróbować zmienić własną lokalizację tak, żeby mieć w polu widzenia jak najmniej osób, na przykład przesiąść się na front klasy ewentualnie gdzieś na obrzeżach i ustawić się odrobinę bokiem – tak, żeby nie wyglądać „dziwnie”, a jednocześnie żeby mieć w zasięgu wzroku jak najmniej kończyn.

      Niczego lepszego chyba nie dam rady doradzić.

      Idealnie byłoby, gdyby o mizofonii uczono w szkołach tak jak się uczy o dopływach Nilu czy romnażaniu pantofelka, ale póki co się na to nie zanosi, a mizofonicy często uważani są za dziwaków, zwłaszcza wśród młodzieży, która potrafi być okrutna.

      Mi najbardziej pomogło uświadomienie sobie, że to draństwo ma swoją oficjalną nazwę i że nie jestem jedynym, który ma ten problem. Ale nie zmienia to faktu, że męczę się z tym do dziś i niestety z biegiem czasu jest tylko gorzej.

  25. Dziękuję przede wszystkim za odpowiedź. Mi też przyniósł pewną ulgę fakt, że to coś ma swoją nazwę, ale i tak społeczeństwo uważa to za dziwactwo, inność i wymysł. Sam bym pewnie nie zrozumiał tej choroby, jednak niestety dane jest mi ją odczuwać na własnej skórze. Chodzę do psychologa ( z innego powodu niż ten) i powiedziałem mu o tym, że to kiwanie nogami mnie denerwuje, to on powiązał to z… nie zgadniesz… seksualnością, no ale to nie ważne. Przytłacza mnie to, że myślę tylko o tym, czy na lekcji będę widział ich kończyny, ale taki lajf. Pozdrawiam

  26. Witam, świetny artykuł, bardziej rozjaśnia sprawę niż niektóre uniwersyteckie publikacje z UK czy USA. Widzę, że sporo osób wyrzuca to z siebie w komentarzach więc sam zostawię coś po sobie, z racji tego, że nigdzie się nie spotkałem z grupami wsparcia, a z social mediów nie korzystam.

    Mam 27 lat, za młodu odczuwałem dyskomfort związany z niektórymi dźwiękami, lecz był on umiarkowany. Jednak tak jakoś od 9,8 lat moja mizofonia przybrała na sile do tego stopnia, że siostra zaczęła się bać o swoje dziecko gdy jestem w pobliżu, a ojciec unika ze mną kontaktu. W moim przypadku jest to niezwykle wyczulenie na „ludzkie” dźwięki, kaszel, chrumkanie, pociąganie nosem, mlaskanie, siorbanie, płacz czy nawet seplenienie dzieci. Również zauważyłem, że siła reakcji jest różna w zależności kto je wydaje. Powodują dokładnie takie reakcje jak w artykule, a w skrajnych przypadkach wręcz ból głowy, jakbym miał w niej „obcego” próbującego się wydostać. Jest to o tyle dziwne, że niektóre dźwięki działają wręcz przeciwnie, powodują przyjemne dreszcze, ekstazę i uśmiech na twarzy jak np. rasowy dźwięk silnika, deszcz, mruczenie kota, górski wiatr czy morskie fale. Od zawsze też uwielbiam muzykę, wszystkich gatunków, ale taką z „duszą”.

    Jak tylko mogę to mam słuchawki w czy na uszach, do spania mam opaskę z głośniczkami na bluetooth, jednak są to jedynie sposoby doraźne. Cieszę się, że nie jestem sam, trzymajcie się!

Leave a Comment

Komentarze mile widziane.

Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]

Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.