Skończyłem niedawno czytać "Guards! Guards!" mojego ulubionego Pratchetta. Książka jest wybitna. Opowiada o tym, jak powstała Straż Miejska Ankh-Morpork. A raczej jak została przywrócona do świetności.
Fabuła, z grubsza, jest taka: Straż Miejska składa się z trzech ludzi. Dowódcą jest Kapitan Vimes, pijak i cyniczny samotnik (a może samotny cynik?), człowiek w zasadzie już stracony dla społeczeństwa. Towarzyszą mu niezbyt błyskotliwy Sierżant Colon, sprytny grubas pracujący w Straży bardziej z przyzwyczajenia niż z potrzeby, a także Nobby (w stopniu kaprala), który jest zawsze nieświeży, dłubie w nosie (żeby tylko!) i ma wszędzie podejrzanych znajomych, a także niezwykle błyskotliwy umysł i niedopałek papierosa za uchem.
Pewnego dnia do Ankh-Morpork przyjeżdża Marchewa, chłopak wychowany przez krasnoludy w zapomnianej przez ludzi kopalni. Marchewa ma duszę krasnoluda, ponadto jest wyjątkowo silny, inteligentny, dobrze wychowany, co tydzień pisze listy do swojej krasnoludzkiej przybranej matki, a całe zarobione pieniądze wysyła do domu. Oprócz tego zna na pamięć wszystkie przepisy miasta Ankh-Morpork, nawet te nieaktualne, o których wszyscy już zdążyli sapomnieć (uczył się z jakichś bardzo starych książek). Marchewa w swej niczego nie podejrzewającej niewinności wynajmuje pokój w domu publicznym, co jest potem pożywką dla niewybrednych żartów Nobby-ego i Colona.
W tym samym czasie grupa samozwańczych magików (nie Magów z Niewidzialnego Uniwersytetu, tylko jakichś pomniejszych fajtłapów) próbuje magicznie wezwać smoka, żeby podstawiony przez nich młody człowiek mógł smoka zabić, zostając tym samym królem Ankh-Morpork. A król potrzebuje przecież doradców, prawda? Niestety, smok wyrywa się spod kontroli i zaczyna się robić ciekawie (chociaż powinienem był raczej użyć słowa "gorąco").
W sukurs miastu próbuje przyjść Lady Sybil Ramkin, ogromnej postury i hardego ducha arystokratka wywodząca się z najbogatszej rodziny w Ankh-Morpork, na co dzień znajdująca szczęście w hodowli małych smoków bagiennych. Między Vimesem i Sybil zaczyna iskrzyć, mamy też więc wątek romantyczny (aczkolwiek, jak to u Pratchetta, romantyzmu tam nie ma za grosz, za to śmiechu co niemiara).
Na koniec wszystko się oczywiście wyjaśnia, dobrzy wygrywają, źli przegrywają, a świat toczy się dalej.
Teraz, tradycyjnie już, porcja cytatów. Ludków nieangielskojęzycznych odsyłam do polskiego tłumaczenia w wykonaniu, jakże by inaczej, Piotra W. Cholewy.
***
Narzekania ludu uciśnionego:
The people next door oppress me all night long. I tell them, I work all day, a man’s got to have some time to learn to play the tuba. That’s oppression, that is. If I’m not under the heel of the oppressor I don’t know who is.
***
O pokojowej naturze krasnoludów:
All dwarfs are by nature dutiful, serious, literate, obedient and thoughtful people whose only minor failing is a tendency, after one drink, to rush at enemies screaming ‘Arrrrrrgh!’ and axing their legs off at the knee.
***
Rodzina Marchewy pisze list polecający (moim zdaniem to najlepszy cytat z dzisiejszej serii):
His sister had been sent down to the village to ask Mistress Garlick the witch how you stopped spelling recommendation.
***
O wątpliwej przynależności Nobby-ego do królestwa zwierząt:
The only reason you couldn’t say that Nobby was close to the animal kingdom was that the animal kingdom would get up and walk away.
***
Nobby tłumaczy zawiłości ortografii:
‘How do you spell “contravention”?’ said Carrot, turning over a page. ‘I don’t,’ said Nobby (...)
***
Smoki też potrafią się przymilać:
The little dragon turned on Vimes a gaze that would be guaranteed to win it the award for Dragon the Judges would Most Like to Take Home and Use as A Portable Gas Lighter.
***
O inteligencji Marchewy:
Carrot looked around him. Shelves stretched away in every direction. On those shelves, books. He made a calculated guess. ‘This is the Library, isn’t it?’ he said.
***
Co Bibliotekarz sądzi o magach:
The Librarian indicated with some surprisingly economical gestures that most wizards would not find their own bottoms with both hands.
***
Czy smoki głodowałyby w Ankh-Morpork, gdyby żywiły się wyłącznie dziewicami przywiązanymi do ogromnej skały?
(ten cytat bierze dziś drugie miejsce w mojej prywatnej kolekcji)
Silence greeted this statement, until the merchant said, ‘What exactly is it that they do eat?’ The thief shrugged. ‘I seem to recall stories about virgins chained to huge rocks,’ he volunteered. ‘It’ll starve round here, then,’ said the assassin. ‘We’re on loam.’
***
Jak sypiają smoki?
‘Are dragons intelligent?’ ‘I believe the word traditionally is “cunning”, my lord,’ said Wonse. ‘I understand they have a liking for gold.’ ‘Really? What do they spend it on?’ ‘They sleep on it, my lord.’ ‘What, do you mean in a mattress?’ ‘No, my lord. On it.’ The Patrician turned this fact over in his mind. ‘Don’t they find it rather knobbly?’ he said. ‘So I would imagine, sir. I don’t suppose anyone has ever asked.’
***
O ankh-morporskiej służbie zdrowia:
Ankh-Morpork did not have many hospitals. All the Guilds maintained their own sanitariums, and there were a few public ones run by the odder religious organizations, like the Balancing Monks, but by and large medical assistance was non-existent and people had to die inefficiently, without the aid of doctors.
***
Alf ze swoimi ośmioma żołądkami nie umywa się do dynamicznego układu trawiennego smoków:
No wonder dragons were always ill. They relied on permanent stomach trouble for supplies of fuel. Most of their brain power was taken up with controlling the complexities of their digestion, which could distill flame-producing fuels from the most unlikely ingredients. They could even rearrange their internal plumbing overnight to deal with difficult processes. They lived on a chemical knife-edge the whole time. One misplaced hiccup and they were geography.
***
O drapaniu smoka bagiennego za uszami:
To his astonishment, he found himself reaching over and scratching it behind its ears, or at least behind the two spiky things at the sides of its head which were presumably its ears. It responded with a strange noise that sounded like a complicated blockage in a brewery. He took his hand away hurriedly. ‘It’s all right,’ said Lady Ramkin. ‘It’s his stomachs rumbling. That means he likes you.’
***
O równouprawnieniu:
Say what you liked about the people of Ankh-Morpork, they had always been staunchly independent, yielding to no man their right to rob, defraud, embezzle and murder on an equal basis. This seemed absolutely right, to Vimes’s way of thinking. There was no difference at all between the richest man and the poorest beggar, apart from the fact that the former had lots of money, food, power, fine clothes, and good health.
***
Jeszcze o równouprawnieniu:
‘But all this business about kings and lords, it’s against basic human dignity. We’re all born equal. It makes me sick.’ ‘Never heard you talk like this before, Frederick,’ said Nobby. ‘It’s Sergeant Colon to you, Nobby.’ ‘Sorry, Sergeant.’
***
O stosunkach na linii mąż-żona:
‘I don’t want to be burned alive,’ said Sergeant Colon. ‘My wife’d give me hell.’
***
Niewinna aluzja do szczupłej-inaczej sylwetki Lady Ramkin:
The guard captain wasn’t sure he had enough men to drag Lady Ramkin anywhere. You’d need teams of thousands, with log rollers.
***
Wykwintne napoje leżakują co najmniej siedem minut zanim trafią na półki koneserów:
‘“Every bottle matured for up to seven minutes”,’ quoted Colon. ‘“Ha’ a drop afore ye go”, it says on the label. Damn right, too. I had a drop once, and I went all day.’
***
O złych i dobrych ludziach:
‘I believe you find life such a problem because you think there are the good people and the bad people,’ said the man. ‘You’re wrong, of course. There are, always and only, the bad people, but some of them are on opposite sides.’
***
Rozmiary odzieży Sybil podaje się w jednostkach na ogół używanych przez rolników:
Lady Sybil Ramkin sat off to one side, wearing a few acres of black velvet.
***
Naprawdę długi stół w jadalni:
It was a dining room, containing the kind of table where the people at the other end are in a different time zone.
Odnośnie Nobbiego to ważne jest jeszcze, że to chyba jedyna istota we wszechświecie, która posiada przy sobie papiery poświadczające, że naprawdę jest człowiekiem :]
Prawdopodobnie kradzione 😉