Na blogu xpil.eu przepisy kulinarne pojawiają się z rzadka, ale jak się już pojawiają, to z przytupem.
Dziś zaskakująco prosty w przygotowaniu przepis na niezwykle smakowitą potrawę, czyli wędzone żeberka w miodzie. Ostrzegam: to nie jest przepis dla niecierpliwych - całkowity czas wykonania potrawy to trochę ponad 24h (na szczęście nie trzeba cały czas stać przy kuchni).
Składniki:
- Półtora kilograma żeberek wieprzowych
- Miód (najlepiej taki prosto od krowy, czyli płynny) - cztery łyżki stołowe
- Keczup - jedna szklanka
- Olej - trzy czwarte szklanki
- Sos sojowy (ciemny) - dwie łyżki stołowe
- Cosznek... tfu, czosnek - cztery ząbki
- Cebula - jedna
- Przyprawy: chilli (takie suszone, drobno zmielone), pieprz sól - wedle uznania.
Sposób przyrządzenia:
- Mieszamy keczup, miód, olej i sos sojowy, wszystko razem do kupy
- Kroimy cebulę w drobną kostkę, zgniatamy cosz... czosnek, jedno i drugie wrzucamy do mieszanki z punktu 1. Znów mieszamy.
- Po wymieszaniu doprawiamy chilli (wedle uznania)
- Żeberka kroimy na mniejsze kawałki (najlepiej pojedyncze, góra podwójne).
- Nacieramy żeberka dużymi ilościami soli i pieprzu. Zalewamy marynatą powstałą w punktach 1-3, wstawiamy całość do lodówki.
- Czekamy 24 godziny (można trochę krócej, tylko wtedy się smak marynaty tak fajnie nie przegryzie przez mięso, ale i tak powinno być smacznie).
- Bierzemy rękaw do pieczenia, wtranżalamy wszystko do środka (znaczy się te zamarynowane żeberka wraz z resztkami marynaty)
- Wstawiamy całość do piekarnika rozgrzanego na dwieście stopni, czekamy godzinkę - półtora.
- Wyciągamy potrawę z piekarnika. Mmmmm, jaki zapach!
- Ze zdumieniem stwierdzamy brak rękawa do pieczenia.
- Z jeszcze większym zdumieniem konstatujemy, że w opakowaniu na rękaw do pieczenia jakimś cudem znalazły się zwykłe worki foliowe, które - ponieważ nigdy przedtem nie widzieliśmy na żywo rękawa do pieczenia - wzięliśmy omyłkowo za rękaw do pieczenia.
- Kojarzymy fakty.
- Przyglądamy się parującej i cudownie pachnącej potrawie z bliska. Ewidentnie widzimy wszędzie nadtopione resztki worka foliowego, który zdecydowanie NIE nadaje się do użycia w charakterze rękawa do pieczenia.
- Szybka kwerenda na Google potwierdza: zdrowiej wyjdzie zjeść suszarkę i popić ją płynem chłodniczym, niż ten nadtopiony plastik, który się całkiem interesująco zintegrował z mięsem..
- Czekamy aż potrawa trochę ostygnie, wyrzucamy całość do śmieci.
- Zamawiamy pizzę.
Aktualizacja: tu do poczytania wersja z happy-endem. Zapraszam 😉
Ze swej strony polecam na deser:
http://z-milosci-do-slodkosci.blogspot.com/2014/12/migdaowiec-na-krakersach-wedug-siostry.html?m=1
Jeden pro-tip: zacznij od zdobienia żelatyny, żeby potem dodać schłodzoną (ale jeszcze nie stężałą) do śmietany.
Nie to zebym sie czepial szczegolnie szczegolow… ale dawanie keczupu z torebka foliowa wydaje sie redundantne… Czy dasz keczup czy folie, to i tak nadaje sie to do /dev/null
Mój /dev/null już się dawno zapchał…
I jak mi powiesz, ze punkty 13-15 wykonales w absolutnej ciszy, to padam na kolana z balwochwalczym podziwem. Ale jak nei to tez Szacun.
Ja ostatnio nadmiar curku zamiast do torebki z cukrem wsypalam do torebki z maka… Odkrycia NIE dokonalam w milczeniu. Teraz musze pamietac, ze nie uzyc tej moki to wytrawnych produkcji…
O letniej koldrze na zime w zamiarze hypoalergicznej, zakupionej w maju, a w realiach, po rozpakowaniu w sobote, z kaczego puchu (alergia na puch wszelaki) juz nawet nie wspomne…
Nie, no wiadomo, że jakieś tam komentarze leciały w międzyczasie (“O, kurczę! Ojejku! Hmmm!”), ale lepiej nie będę pisał szczegółowo jakie, bo może kiedyś jakieś dzieci będą to czytać…
Jasny gwint, nie zauwarzylam tego ‘reply’… male takie jakies… pardon.
No tak, to nie bede opowiadac co mowilam jak wczoraj zlapalam drugie oparzenie, na tej samej dloni w ciagu 4rech dni… dobrze chociaz ze palce inne…
Żarłbym takie żebra!