W styczniu 2016 roku, a więc trzy lata i dwa miesiące temu, zaopatrzyłem się w laptopa firmy Dell, z najbardziej chyba popularnej linii XPS 13.
Dziś garść spostrzeżeń po trzech latach użytkowania tego cudeńka.
Po pierwsze: zestarzał się bardzo szybko. I to bynajmniej nie od strony parametrów; czterowątkowy procesor Core i5, 8GB pamięci operacyjnej i 128GB na dysku to w dalszym ciągu całkiem przyzwoita specyfikacja. Nie powala, ale też nie ma się czego wstydzić. Jednak parametry swoją drogą, a jakość wykonania - swoją.
Zanim przejdę do szczegółów zaznaczę jeszcze, że jestem użytkownikiem świadomym, laptopami nie rzucam i nie wkładam ich do zbiorników z płynnym żelazem, ogólnie dbam o sprzęt najlepiej jak się da.
Tymczasem...
Dźwięk rozsypał się całkiem: nie działają głośniki, nie działa gniazdo mini-jack. Jedyne co działa to dźwięk przez port HDMI.
Ulubiony kontroler kursora: głaskadełko. Wygięło się nie wiedzieć czemu, a także częściowo odłączyło od reszty obudowy. O dziwo, ciągle działa, ale wygląda jak facjata kibica po zaciekłym meczu Widzewa z Legią.
Power czyli bateria, teoretycznie jeden z najmocniejszych punktów tej serii, zdegradowała się kompletnie. Cudem jest, jak uda mi się przenieść laptopa między piętrami bez padnięcia zasilania.
Alfabetem sterowanie, popularnie klawiaturą zwane, praktycznie nie istnieje. Większość klawiszy nie reaguje, niektóre trzeba naciskać młotkiem. A szkoda, bo ten model ma jedną z przyjemniejszych klawiatur w segmencie 13 cali.
Boleję nad tym trochę, bo seria XPS zawsze była promowana jako "ekskluzywna" - no ale jak wiadomo nic nie trwa wiecznie (z wyjątkiem starych ThinkPadów od IBM-a). Tak więc nie ma co płakać, trzeba przejść do pozytywów.
Bez wątpienia jest to jeden z lepszych laptopów pod telewizor. Wystarczy przejściówka z HDMI na MiniDisplay (dostępna za grosze w większości sklepów komputerowych) i kabelek, żeby cieszyć się w pełni ogromnym ekranem. I nie boli tu ani uszkodzona klawiatura (bo i tak używamy bezprzewodowej), ani wyrwane głaskadełko, ani kłopoty z dźwiękiem.
LAN oraz WLAN działają bez zarzutu. XPS 13 ma doskonałą kartę WiFi, a do tego możliwość podłączenia skrętki (znów, bez przejściówki USB - Ethernet daleko nie zajedziemy, ale takie już uroki małych laptopików)
Absolutnym faworytem jest niewielki, za do bardzo szybki i cichy dysk SSD. Jak już nadmieniłem to "tylko" 128GB, ale spokojnie na wszystko wystarcza. Tym bardziej, że większe klamoty i tak trzymam na domowym NAS-ie.
Dobrze też wspomnieć o rozmiarach i masie tego cudeńka. Półtora centymetra w najgrubszym miejscu, a do tego masa poniżej 1.3kg sprawiają, że łatwo można go ukryć (na przykład przytwierdzić do uchwytu TV między telewizorem a ścianą), a jak już musimy z nim wędrować - nie zawadza.
Aha. Nie wiem, czy to wada mojego egzemplarza czy całej serii, ale laptopa nie da się zrestartować software-owo (da się go wyłączyć, ale nie zrestartować), co jest dość drażniące w przypadku automatycznych restartów Windowsa 10. Ponadto jeżeli zaraz po uruchomieniu (jeszcze przed wyświetleniem logo Windows) zamknę klapę, laptop się zawiesza, piszcząc rozpaczliwie jakieś kody serwisowe BIOS, którym nie miałem cierpliwości się bliżej przyglądać.
Werdykt końcowy?
Fajna maszynka, o ile nie wyciąga się jej spod telewizora.
Mam wrażenie, że jest w tym tekście jakieś ukryte przesłanie. Coś na kształt steganografii…?
„ukryte” 😀
Kilka miesięcy później kupiłem Dell Latitude 13 z dotykowym obracanym ekranem. O ile pamiętam niedługo po zakupie przestało działać prawidłowo wykrywanie typu zasilacza. Naprawili to ale przeoczyli problem z ekranem, który rejestrował fantomowe dotknięcia przy krawędzi (strasznie denerwująca wada – nie ma przycisku do wyłączenia dotykowego ekranu). To też naprawili i od tego czasu do teraz na szczęście wszystko działa (nie licząc gumowych podkładek, które się odkleiły). W sumie dobrze, że to co się miało popsuć, popsuło się od razu na gwarancji.
Ja z kolei przesiadłem się ostatnio z laptopami w całości na Lenovo. Połączenie chińskiej jakości z amerykańską spuścizną (IBM) dało zaskakująco dobre efekty. Do Della raczej nie wrócę. Chociaż, kto wie, różnie może być.