Z braku lepszych pomysłów obejrzałem sobie niedawno "Edge of Tomorrow", film z 2014, z Tomem Cruisem i Emily Blunt w rolach głównych.
Jeżeli lubisz "Dzień świstaka" oraz "Independence Day", to istnieje spora szansa, że "Edge of Tomorrow" łykniesz jak gęś kluskę. Mamy tu bowiem całkiem konkretną rzeźnię (ludzie kontra atakujący Ziemię kosmici) z armią amerykańską w roli głównej, a także motyw pętli czasowej, w której główny bohater jako jedyny pamięta poprzednie iteracje i próbuje ocalić naszą planetę przed najeźdźcą.
Główną rolę żeńską gra Emily Blunt (i całkiem nieźle sobie radzi, moim zdaniem), natomiast najsympatyczniejszą postacią jest według mnie Master Sergeant Farell grany przez nieżyjącego już Billa Paxtona.
Nie chcę zdradzić zbyt wielu szczegółów, powiem tylko tyle, że o ile sama fabuła jest niezbyt oryginalna (zwłaszcza jeżeli ktoś jest już otrzaskany z pętlami czasowymi, jak w "Dniu świstaka" czy na przykład "Arq"), o tyle realizacja graficzna tudzież ogólny klimat dają radę.
To znaczy, nie oszukujmy się, nie jest to jakieś górnolotne kino z głębszym przesłaniem. Co to, to nie. Ale ogląda się naprawdę przyjemnie - niewykluczone, że jeszcze do tego obrazu wrócę.
Moja prywatna ocena: okolice 8/10.
oglada sie fajnie, ksiazka tez dobra, ponoc ma byc sequel ale sa tulko plotli