Jak już kilka razy wspominałem, moje talenty kucharskie można w skali od zera do dziesięć ocenić w okolicach minus siedem. Mimo prawie pięciu krzyżyków na karku listę potraw, które potrafię przyrządzić bez ryzyka przeczytania o tym nazajutrz w porannej prasie w dziale "katastrofy ekologiczne" mogę wypunktować na palcach bez konieczności zdejmowania butów. A jeszcze mniej takich dań, które - przyrządzone - nie przyprawią odważnego konsumenta o poważne powikłania przewodu pokarmowego. Ostatnio na przykład zrobiłem zupę, po której...
... o czym to ja...
A, tak. Kurczak.
No więc okazuje się, że nawet takie beztalencie jak Ałtor niniejszej namiastki blogu poradziło sobie z przyrządzeniem piersi z kurczaka w sosie z pieczarek i póki co ani ofiar (nie licząc kurczaka), ani żadnych sensacji na paskach informacyjnych lokalnych stacji telewizyjnych. Jest nadzieja.
Zaczynamy od pokrojenia piersi umycia mięsa kupienia dwóch lub trzech dorodnych zarobienia podjęcia pracy
Nie, no w ten sposób to ja zaraz dojdę do Wielkiego Wybuchu. Trzeba trochę poskracać.
Składniki
- Pierś z kurczaka (w zależności od liczby chętnych - dla czterech osób spokojnie powinien wystarczyć 1kg mięsa czyli trzy średniej wielkości piersi)
- Olej rzepakowy lub oliwa z oliwek
- Przyprawy (sól, pieprz, co tam jeszcze kto lubi)
- Kostka rosołowa (drobiowa) - dwie sztuki
- Śmietana 30% - gdzieś tak ze 150-200 ml
- Odrobina mąki żytniej (łyżka lub dwie stołowe powinny wystarczyć)
- Dla fanów koperku: koperek (opcja)
Czas przygotowania
- Optymistycznie jakieś 25-30 minut, nie licząc czasu wymaganego na samo przygotowanie mięsa (jak ktoś ma dużo cierpliwości, nawet do 24 godzin).
- Faktycznie może zejść ze trzy kwadranse. W fazie przygotowania najdłużej zajmuje skrojenie grzybów i mięsa - jak ktoś nie uważa i sobie niechcący oberżnie palec, to trzeba do doliczyć jeszcze czas potrzebny na wizytę u chirurga.
Przygotowanie
Zaczynamy od pokrojenia piersi w kostkę - pi razy drzwi półtora do dwóch centymetrów, ale nikt tego z suwmiarką nie będzie potem sprawdzał. Zasadniczo czym mniejsze kawałki tym łatwiej się to potem obrabia i je, ale też więcej krojenia. W każdym razie - w kostkę. Następnie wrzucamy to do miski / talerza / jakiegoś innego naczynia, przyprawiamy wedle uznania (ja zaryzykowałem pieprz, sól i zmieloną czerwoną słodką paprykę), polewamy dwiema lub trzema łyżkami oliwy z oliwek (olej rzepakowy też ujdzie jak nie ma pod ręką niczego innego), mieszamy żeby wszystkie kawałki były dobrze naoliwione i przyprawione - wreszcie wstawiamy do lodówki. Najlepiej na 24 godziny, ale jeżeli nam się spieszy, może być trochę krócej. Mi się spieszyło więc zostawiłem na 30 minut.
Czekając aż kurczak dobrze się przegryzie przyprawami i oliwą, w międzyczasie przygotowujemy pieczarki. Czyli najpierw obieramy ze skórki (ja używam palców, niektórzy wolą małym nożykiem), a potem kroimy je na bardzo drobną kosteczkę. Czym drobniejszą, tym lepiej.
Skroiwszy pieczarki, przystępujemy do przygotowania frakcji płynnej, czyli najpierw śmietana (wlewamy ją do kubka i dodajemy około jednej łyżki stołowej mąki, mieszając żeby trochę zgęstniała) a potem bulion, czyli wkładamy kostkę drobiową do kubka i zalewamy 150 ml wrzątku po czym mieszamy żeby się rozpuściło.
Smażenie / gotowanie
Jak się nam już skończyła cierpliwość, żeby czekać aż się mięso przegryzie, bierzemy patelnię i wlewamy do niej łyżkę lub dwie (stołowe, nie chochle!) oleju do smażenia, podgrzewamy (ja ustawiam grzanie na poziom 8 z 9) i wrzucamy mięcho. Mieszamy. Czekamy kilka minut aż się usmaży, często mieszając, żeby się wszystkie kawałki obsmażyły równo ze wszystkich stron. Powinno to zająć jakieś 5-8 minut, raczej nie więcej niż 10 - zależy od tego ile jest mięcha, jak było pokrojone, jaka duża jest patelnia, jak mocno grzeje palnik itd. Na koniec szukamy jakiegoś większego kawałka, przekrajamy nożem na pół i sprawdzamy czy nie jest surowy w środku. Jeżeli jest, podsmażamy jeszcze trochę.
Wsypujemy pokrojone uprzednio pieczarki i smażymy kolejne 2-3 minutki.
Następnie wlewamy na tę samą patelnię przygotowane dwa akapity temu bulion i śmietanę (wszystko na raz), odrobinę zmniejszamy grzanie (ja zmniejszyłem z ósemki na siódemkę) i przez kolejnych 10-15 minut smażymy gotujemy. Sos powinien się po paru minutach ładnie zagęścić, ale może się okazać, że będzie uparty i się nie zagęści, wtedy pomagamy mu dodając (pomalutku i małymi porcjami) mąkę, mieszając intensywnie - aż do skutku.
Jak już sos nabierze odpowiedniej konsystencji, gotujemy całość jeszcze przez chwilę (głównie po to, żeby dodana przed chwilą mąka nie była całkiem "surowa") i gotowe.
Et wułala
Można serwować z gotowanym ryżem albo z makaronem, albo z pieczonymi ziemniakami, albo w ogóle bez żadnych dodatków. Jak ktoś potrzebuje ą ę Francja elegancja, może jeszcze posypać koperkiem dla efektu.
Smacznego!
Nie pamiętam w czym (tytuł) Ijon Tichy (chyba) sprawdzał za pomocą maszyn, co naprawdę powiedzieli dyplomaci. Gdyby zajął się twoimi składnikami, to wyszłoby:
– antybiotyki i reszta tablicy Mendelejewa w przemysłowym kurczaku,
– 50 g tłuszczów nasyconych w śmietanie,
– kilkanaście gramów tłuszczów trans i ze czterdzieści innych substancji chemicznych w kostce rosołowej.
tram tram ta tam, tram ta taaa tatam…
P.S. Które to było opowiadanie?
Zastrzel mnie, ale nie kojarzę tego opowiadania. Za czorta nie potrafię sobie przypomnieć.
Za to natychmiast skojarzyło mi się z Pratchetta:
„They don’t go in for the fancy or exotic, but stick to conventional food like flightless bird embryos, minced organs in intestine skins, slices of hog flesh and burnt ground grass seeds dipped in animal fats; or, as it is known in their patois, egg, sausage, bacon and a fried slice of toast.”
Dla niewładających mową Yeats-a, tłumaczenie PeWuCa:
„Nie szukają potraw wyszukanych czy egzotycznych, ale wolą dania konwencjonalne, jak embriony ptaków nielotów, mielone organy w powłoce jelit, plastry ciała świń czy bulwy bylin przypalane na zwierzęcym tłuszczu; w ich gwarze określa się je jako jajka, kiełbasę, bekon i frytki.”
Widzę przed Tobą przyszłość- kulinarną. Trenuj, trenuj. Trening czyni z człowieka mistrza. Dziś na blog „wrzucę” łatwizną, ale taka, co nawet i tzw. „beztalencie kulinarne” upichci.
Jeszcze jakby było wiadomo co zrobić z pieczarkami, to byłoby mniam!
Od razu widać kto tu czyta dokładnie i ze zrozumieniem 🙂
(stosowną korektę naniosłem)
Oj, ta kostka rosolowa do niczego nie jest potrzebna, nie uzywaj! Smaku nadaja grzyby, masz tu naturalne umami. I pietruchy swiezej sypnij do podania, bedzie super.
Zanotowane, skorzystam z porady następnym razem!