Citu-citu

https://xpil.eu/Jgbsu

W polskiej mowie używamy czasem zwrotu "pitu-pitu", który na ogół oznacza, że mamy względnie niskie mniemanie na temat będący przedmiotem bieżącej interlokucji. W okolicach marca jednakowoż określenie "pitu-pitu" nabiera w Kraju Orła złowróżbnego charakteru, a sex-shopy zaczynają masowo skarżyć się na deficyt zatyczek doodbytniczych - wszystko dlatego, że trzeba udokumentować swoje szczegóły rozliczeń z fiskusem, na ogół za pomocą najróżniejszych PIT-ów (i nie tylko!).

W Irlandii sprawa tych nieszczęsnych PIT-ów wygląda zgoła inaczej, prościej, szybciej i bezboleśniej. Obowiązek podatnika polega na tym, żeby pójść na pocztę i wpłacić zaległy podatek w okienku - i niczego nie trzeba przy tym wypełniać: gotowy formularz wpłaty przychodzi pocztą, ze wszystkimi szczegółami wpisanymi (a raczej: wdrukowanymi) gdzie trzeba. W drugą stronę jest jeszcze prościej - o ile tylko poinformowaliśmy Skarbówkę o numerze naszego konta bankowego, w przypadku nadpłaty górka zostanie automagicznie przelana na nasze konto; jedynym naszym obowiązkiem w takim przypadku jest zarejestrować ów fakt i uśmiechnąć się (tym szerzej im większa była nadpłata - Skarbówka ma specjalne uśmiechometry i jeżeli uśmiechniemy się za bardzo, możemy zostać obłożeni karą skarbową, kwoty zaczynają się od €5,000).

Tak przynajmniej wygląda to z punktu widzenia podatnika będącego osobą fizyczną. W przypadku firm natomiast sprawa nieco się komplikuje, trzeba bowiem raz do roku uiścić tzw. CIT czyli po naszemu Corporate Income Tax. CIT ów jest w Irlandii na poziomie 12.5%, co na tle średniej europejskiej wypada bardzo korzystnie. Niższy CIT mają tylko Montenegro, Albania, Bośnia i Hercegowina, Bułgaria, Cypr, Węgry, Macedonia i Serbia (nie wiedzieć czemu większość z tych krajów ulokowało się w okolicach Bałkanów - może warto by się przeprowadzić na Bałkany? Hm...). Średnia europejska oscyluje gdzieś w okolicach 18%, a więc 12.5% Irlandii to łakomy kąsek dla amerykańskich inwestorów, tym bardziej, że kraj ten jest geograficznie najbliższy Stanom.

Ponieważ sam od dwóch lat posiadam własną firmę, muszę ów CIT również płacić - dziś króciutko opowiem jak to z tym CIT-em u mnie było w zeszłym roku.

CIT płaci się od kwoty zysku wypracowanego przez firmę w ciągu całego roku podatkowego, a zysk ten rozumiany jest jako różnica między przychodami a wydatkami. Przy czym, rzecz jasna, pensje pracowników liczą się jako wydatki.

W przypadku firm jednoosobowych (takich jak moja) gros wydatków firmowych stanowią właśnie pensje. W zasadzie po wypłaceniu pensji na firmowym koncie pozostawia się haracz dla Skarbówki (a więc PRSI + USC + VAT + co-tam-jeszcze...) oraz jakąś drobną, symboliczną kwotę "na inne wydatki", których jednakowoż nigdy nie ma za wiele. Tak więc zysk wypracowany w ciągu roku jest również znikomy.

Ile więc zarobiła "na czysto" moja firma rok temu?

Otóż po zsumowaniu wszystkich wpływów oraz odjęciu wszystkich kosztów wyszło, że dziesięć Jerzych.

12.5% od tej kwoty to jeden Jerzy i dwadzieścia pięć Jerzo-centów. Jednak zgodnie z lokalnym prawem, kwotę CIT należy obciąć do pełnych Jerzych, a więc summa summarum w zeszłym roku zapłaciłem aż jednego Jerzego CIT-u.

Byłaby to wielce radosna nowina gdyby nie fakt, że od całej reszty musiałem po drodze płacić różne inne haracze, na ogół sporo powyżej stawki 12.5% - ale to już całkiem inna historia.

https://xpil.eu/Jgbsu

1 Comment

Leave a Comment

Komentarze mile widziane.

Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]

Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.