Tym razem króciutko o słownictwie biernym i czynnym w kontekście polsko-angielskim.
Przydarzyło mi się niedawno rozmawiać z nowym kolegą z (też nowej) pracy na temat bawarki. Wyjaśniłem mu, że jest to napój dość tutaj popularny (kolega przybył na Zieloną Wyspę dość niedawno i jeszcze nie jest do końca obyty z różnymi lokalnymi smaczkami), podobnie zresztą jak w Polsce, gdzie nosi nazwę "bawarka". Po czym rzuciłem śmiałą hipotezę (jak się potem okazało, błędną), że skoro w Niemczech jest region zwany Bawarią, to być może bawarka właśnie stamtąd pochodzi.
Kolega, człowiek najwyraźniej dociekliwy, znalazł na Wikipedii polski artykuł o bawarce i przyszedł do mnie, żaląc się, że nic z tego artykułu nie rozumie.
Czem prędzej więc podjąłem próbę przełożenia go na angielski (dalibóg nie mam pojęcia, po kiego, skoro link do angielskojęzycznej wersji artykułu był w zasięgu jednego kliknięcia...). Nie zdarza mi się zbyt często tłumaczyć z polskiego na nasze, a nawet jeżeli już, to na ogół pojedyncze słówka a nie całe artykuły z Wikipedii. No i okazało się, że mój angielski wcale nie jest taki płynny, jak bym się tego spodziewał.
Na wszelki wypadek zajrzałem sobie potem na angielską Wikipedię i podjąłem próbę przetłumaczenia artykułu o Seorsumuscardinus (taki gryzoń, akurat jest dziś na głównej jako artykuł polecany) na polski - poszło o wiele lepiej.
Hm.
Zrozumiałem, że cierpię na lekką asymetrię językową. Mianowicie większość tekstów angielskich rozumiem świetnie i potrafię je przełożyć na polski prawie bez pomocy słownika. Natomiast w drugą stronę jest już trochę gorzej. Różnica nie jest powalająca, ale jednak - jest.
Czemu tak?
Cóż. Kłania się słownictwo pasywne.
Rozwiązanie? Książki! Czytać dużo książek.
Na zakończenie pokażę konkretnie jak mi poszło tłumaczenie tej nieszczęsnej bawarki na angielski:
Początek artykułu w wersji polskiej wygląda tak:
Bawarka – napój, którego głównymi składnikami są herbata i mleko; określana też jako herbata z mlekiem lub herbata mleczna; przygotowywana przez dodanie do gorącego mleka esencji herbacianej lub odwrotnie przez dolanie gorącego mleka do esencji herbacianej, w proporcjach zależnych od indywidualnych upodobań, a następnie posłodzona cukrem lub miodem. Czasem pije się ją bez dodatku cukru. Jest podawana najczęściej do śniadania i powinno się ją pić, gdy jest jeszcze ciepła, z pianką. Może być przyrządzana z herbaty czarnej lub herbat smakowych. Do sporządzenia wykwintnej postaci bawarki mogą być dodatkowo dodawane żółtka jaj wraz z cukrem pudrem. Bawarka może zostać doprawiona do smaku brandy, rumem, szczyptą cynamonu lub innymi składnikami.
(źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bawarka)
Moje tłumaczenie "na piechotę", bez używania słownika, brzmi o, tak:
Bawarka - a beverage made primarily with tea and milk; also referred to as "tea with milk" or "milk tea"; prepared by adding tea essence to hot milk, or the other way around, by pouring hot milk into tea essence, proportions depending on individual preferences, then sweetened with sugar or honey. Ocasionally (pita? drank? drunk? drinken? consumed?) without added sugar. Usually served for breakfast, best when still hot, with a foam. Can also be made with a black or (smakowe?) tea. To prepare a (wykwintny?) type of bawarka, yolks and icing sugar can also be used. Can be enriched with brandy, rum, a (szczypta? pinch?) of a cinnamon or other ingredients.
Reasumując: nie mam pojęcia jak skonstruować formę bierną od czasownika "to drink", jak są "herbaty smakowe" (strzelałbym, że "flavoured teas", ale coś mi mówi, że błędnie), jak jest "wykwintny", no i tej szczypty też nie jestem pewien. Oprócz tego dość byle jak przetłumaczyłem "powinno się ją pić" i parę innych fragmentów. Efekt końcowy: będę zrozumiany, ale na zasadzie "Kali jeść, Kali pić (bawarkę)".
Rozumiem, gdybym tu właśnie przyjechał. Ale po dziesięciu latach powinienem (tak to sobie przynajmniej wyobrażam) operować językiem Lengłidż ciut lepiej.
No cóż. Nie pozostaje nic innego, jak ulepszać tę nieszczęsną angielszczyznę.
One step at a time.
nic się nie przejmuj, wielu Polaków ma problem z wysławianiem się po polsku. Polscy prawnicy są zaś upośledzeni do kwadratu w tej kwestii….
Jak to szło z tłumaczeniami… że są jak kobiety, albo piękne, albo wierne 😀
Języki tak rózne, jak angielski i polski, mają zupełnie inny rytm, zupełnie inna składnia jest dla nich naturalna (w tej bawarce takie na przykład “bez dodanego cukru” w angielskim brzmi raczej “with no sugar added” – “z bez cukru dodanego?” 😀 ). Ładny polski to zdania wielokrotnie złożone, zazębiające się precyzyjnie fleksją i dzielone ornamentami interpunkcji – ładny angielski to często coś, co po polsku brzmi jak równoważnik zdania: krótkie, zwięzłe i bez przecinków.
Jeden z lepszych tekstów, które na ten temat przeczytałam i do którego często wracam:
https://theamericanscholar.org/writing-english-as-a-second-language/#.Vdm1lfS691A
Bardzo długo miałem z tym problem… Nie jestem co prawda tłumaczem, a zwykłym “użytkownikiem” języka, ale czułem z tym problem podczas rozmów z kolegami w pracy. Szef zainwestował w szkolenia językowe dla firm i nieco to pomogło. Trzeba jednak dużej dawki samozaparcia.