Śpiew drozda. Recenzja książki.

https://xpil.eu/b4ya

Nie wiem, czy tytuł ten był kiedykolwiek przetłumaczony na polski - w oryginale książka wabi się po prostu "Mockingbird", ale znalazłem na Wikipedii artykuł w języku czeskim i tam jest "Zpěv drozda" więc zakładam, że jeżeli jest wersja polska, to właśnie pod takim tytułem.

Dopisane chwilę potem: jeden ze stałych Czytelników podesłał mi tego oto linka: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/237967/przedrzezniacz - a więc nie żaden "Śpiew drozda" tylko "Przedrzeźniacz". Tytuł moim nieco dziwny, jakby tłumacz skupiał się na dosłownym sensie słów "mocking" i "bird", ale co mi tam. Licentia poetica.

Od kilku tygodni fundowałem sobie głównie powtórki - po lekturze "Olśnienia" zaliczyłem po raz pierdylionasty "Chrzest Ognia", chyba mój ulubiony kawałek Wiedźmina a także prawie całego "Pirxa" - tym razem w wersji audio (Maciej Kowalik czyta Lema świetnie - uważam, że o niebo lepiej od Borysa Szyca, który "zrobił" dla Audioteki "Bajki Robotów"). Zacząłem się powoli rozglądać za czymś nowym, a tu nagle ni z gruchy ni z pietruchy zagaduje do mnie znajomy i rzuca tytułem jak w tytule.

Dygresja jest.

Większość moich znajomych mogę zakwalifikować do dwóch grup: jedni najpierw się witają, trochę owiną w bawełnę i dopiero przechodzą do rzeczy, inni zaś walą prosto z mostu i bez zbędnych wstępnych gierek (nie mylić z edwardem), nawet jeżeli ostatni kontakt mieliśmy tygodnie czy miesiące temu. Ten tutaj już dawno przestał się bawić w jakiekolwiek sawuławiwry i po prostu rąbie jak leci. Dobre to.

I po dygresji.

No więc podrzucił mi tego Mockingbirda z krótkim acz treściwym dopiskiem: "Bardzo fajna".

Jako że to już nie pierwszy raz, kiedy dostałem odeń polecenie lektury i jak na razie nie kojarzę jeszcze żadnych niewypałów, a także ponieważ akurat zaczęło mi się robić pusto w planach czytelniczych (tak, wiem, mam kupkę wstydu, ale jakoś mi z nią ostatnio nie po drodze), niewiele myśląc klikłem w podanego linka, całkiem w ciemno wydałem trzy euro z hakiem i już za chwilę zanurzyłem się w świecie powieści z 1980 roku, napisanej przez Waltera Tevisa

Tak, tego samego, na podstawie którego książki powstał netfliksowy "Queen's Gambit"

"Mockingbird" to na pierwszy rzut oka klasyczna antyutopia: mamy niezbyt daleką przyszłość...

Na początku nie wiadomo dokładnie który jest rok, ale potem ze strzępków informacji można wywnioskować, że chyba okolice 2430.

... przyszłość, powiadam, w której ludzkość jest kompletnie otępiała i ogłupiała. Nikt już nie umie czytać ani pisać; ba, nikt nawet nie wie co to jest "książka"; wszystkim zajmują się roboty i komputery, które niestety powoli acz nieubłaganie popadają w degradację, ponieważ nie ma ich kto rozwijać ani nawet za bardzo utrzymywać. Jednak ludzie o tym nie wiedzą, bo są non stop naćpani, większość rzeczy jest za darmo, a ci, którzy chcą pracować, robią to właśnie dlatego, że chcą, a nie muszą.

Żeby było jeszcze bardziej ponuro, ludzkość od kilkudziesięciu lat przestała się rozmnażać. Nikt już nie ma dzieci, ale żeby zachować pozory, tu i ówdzie widać od czasu do czasu dzieciaki chodzące do szkół, kin czy ogrodów zoologicznych, które są jednakże wyłącznie robotami udającymi dzieci w celach psychologicznych.

W takich oto okolicznościach poznajemy Roberta Spoffortha, robota dziewiątej kategorii. Egzemplarzy jemu identycznych wyprodukowano na całym świecie tylko 100, ma on absolutną władzę, nie umie zapominać, nie może umrzeć. Zewnętrznie wygląda jak człowiek, więc wedle klasycznych zasad SciFi jest cyborgiem - choć słowo to nie pada w całej powieści ani razu; zamiast tego używa się określenia "robot". Celem Roberta jest nadzorowanie całej reszty systemu, a więc na przykład jeżeli jest jakaś większa awaria, z którą nie mogą sobie poradzić inne maszyny, Spofforth znajduje rozwiązanie i tak to się toczy.

Spofforth jest jednym z trzech głównych narratorów powieści. Drugim jest Bentley, uniwersytecki profesor, który w ramach porządkowania starych piwnic natrafia pewnego dnia na niemy film, na którym nauczycielka uczy dzieci czytania, od podstaw. Udaje mu się również znaleźć pudełko z kilkoma książkami, wśród których jest też elementarz. W głowie Bentleya rodzi się absolutnie szalona idea, że te dziwne czarne znaczki mają jakiś sens. Spędziwszy kilka dni na analizowaniu niemego filmu i oglądaniu elementarza Bentley zaczyna pomalutku rozgryzać o co chodzi z czytaniem. Musi to robić po kryjomu, bo okazuje się, ze zarówno samo czytanie jak też nauczanie kogoś jak czytać są poważnym przestępstwem.

Trzeci główny narrator to Mary Lou, która jeszcze jako nastolatka uciekła z internatu (w 2400 nie ma już czegoś takiego jak "rodzina", dzieci od noworodka wychowywane są instytucjonalnie przez maszyny) i udało jej się znaleźć dziurę w systemie: w jednym z nowojorskich ogrodów zoologicznych ktoś programujący robota dostarczającego kanapki do automatu z kanapkami pomylił się i robot za każdym razem dostarczał o pięć kanapek za dużo i nie wiedział co z nimi zrobić, więc Mary Lou po prostu zabierała mu te kanapki i tak udało jej się przetrwać w zoo coś z dziesięć lat.

Przez trzynaście rozdziałów nasi bohaterowie próbują rozplątać zagadkę: co się właściwie wydarzyło?

Od strony technologicznej "Mockingbird" zestarzał się nieco brzydziej niż na przykład lemowy Pirx, ale to w zasadzie jedyna "wada" tej książki i łatwo można na nią przymknąć oko.

Głównym celem opowieści jest pokazanie przemiany wewnętrznej bohaterów, którzy wraz z odsłanianiem kolejnych warstw rzeczywistości odkrywają też samych siebie, zakopanych dotychczas przez wbijane im od urodzenia do głów zasady społecznego postępowania.

Czyta się "Mockingbirda" bardzo przyjemnie; mi lektura zajęła coś ze dwa wieczory i jedno popołudnie. Myślę, że jeszcze do tej książki kiedyś wrócę. Moja prywatna ocena: 9.5/10 z tendencją zwyżkową. Zdecydowanie polecam.

https://xpil.eu/b4ya

3 komentarze

  1. Ostatnio przeczytałam JP Delaney’a “Perfekcyjna żona”(tytuł oryginału “The Perfect Wife”) -jeśli Ci wpadnie w ręce- przeczytaj. Czyta się dobrze.A mój wniosek końcowy – dobrze, że mam już tyle lat ile mam.

  2. Cóż, zamierzałem od razu zarezerwować sobie tę książkę w mojej bibliotece, ale trafiłem tylko na recenzję, powiedzmy, że recenzję książki Geniusz ptaków. i tak metodą łańcuszka szczęścia, dowiedziałem się, że mockinbird to grupa ptaków z rodziny mimidae.
    https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Przedrze%C5%BAniacze
    stąd do strony
    https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Mimus
    która jest odpowiednikiem
    https://en.m.wikipedia.org/wiki/Mimus
    więc chyba tytuł jest przetłumaczony tak bardzo dosłownie, że wręcz ornitologiczne…

Leave a Comment

Komentarze mile widziane.

Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]

Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.