Po prawie siedmiu latach mieszkania w Irlandii, wreszcie wybraliśmy się z naszą pociechą do osławionego Imaginosity!
Imaginosity mieści się w Beacon South Quarter, Dublin 18 - w samym środku kompleksu mieszkaniowego The Cubes, tuż obok położonego kondygnację niżej Dunnes Stores.
Na ich stronie internetowej można przeczytać, że są takim jakby interaktywnym muzeum dla dzieci. W rzeczywistości jest to wielka przestrzeń z mnóstwem różnych niezwykłych zabawek i budowli, z których niektóre faktycznie można zaliczyć do eksponatów muzealnych, jednak większość to ustrojstwa całkiem współczesne.
Pomimo tej drobnej nieścisłości Imaginosity jest miejscem magicznym. Trzy piętra rozrywki w najczystszej postaci. Dwugodzinna sesja to zdecydowanie za mało jak na pierwszą wizytę - nasza córa biegała od jednego miejsca do drugiego z wypiekami na twarzy i radosnym błyskiem w oku, nie wiedząc od czego zacząć.
Na parterze stoi prawdziwe Audi A1 w wersji sportowej, przed przednią szybą jest wielki monitor z wirtualną drogą, wszystkie elementy (wycieraczki, silnik, biegi) działają wirtualnie, można sobie jeździć, przyspieszać, hamować, czasem pada deszcz, kręci się prawdziwą kierownicą i naciska się prawdziwe pedały geje. Kolejka do auta jest zawsze na dwie-trzy osoby bo każdy się chce przejechać.
Jest zestaw małego hydraulika, można poprzyczepiać magnetycznie mocowane rury do ściany tworząc całkiem skomplikowane przepływy, a potem testować je za pomocą małych, plastikowych piłeczek.
Jest wielka plansza do projektowania zębatek, każda zębatka jest na magnetycznej nodze a na końcu jest mechaniczny dzwoneczek, który uruchamia się poprzez obrót.
Jest kolejka drewniana rozłożona na powierzchni, na oko, 2 x 3 metry, wielka ósemka torów z górami, dolinami, stacjami kolejowymi, mostami i tak dalej.
Jest rakieta kosmiczna, wysoka na trzy piętra, w środku wiją się schody - bardzo dobry "zmęczacz" dla nadmiernie naenergetyzowanych dzieci.
Jest symulator huraganu, w którym za jedyne dwa Jurki można poczuć jak dmucha wiatr o szybkości 80 MPH (czyli ponad 120 kilometrów na godzinę).
Jest cały wielki sklep spożywczy, ze wszystkimi możliwymi produktami, wózkami, prawdziwą kasą fiskalną, starą wagą szalkową i kuchnią do przyrządzania zabawkowych dań na ciepło.
Wszędzie jest mnóstwo interaktywnych ekranów dotykowych objaśniających działanie różnych rzeczy (na przykład cykl życia kartofla).
Jest scena z kamerą, na której można poudawać gwiazdę rocka, tryzmając styropianowo-gumową gitarę, a potem obejrzeć się na dużym ekranie.
Są muzyczne rury, czyli takie jakby cymbały podpięte do rur o różnych długościach. Jest tych rur pełna oktawa więc da się zagrać różne proste melodie (sam spędziłem tam chyba z kwadrans, waląc zawzięcie gumowymi łopatkami w otwory cymbałów).
Jest prawdziwy dźwig budowlany, którym można podnosić duże styropianowe klocki pod sam sufit. Dźwig się obraca i ma własny pulpit sterowniczy - tam też są na ogół spore kolejki chłopców chcących się pobawić w Boba Budowniczego.
Oprócz tego są obszary dla maluszków poniżej trzeciego roku życia, pełne miękkich powierzchni, można się wdrapywać, włazić, turlać się i tak dalej.
Są akwaria z prawdziwymi rybkami, a także kolorowo podświetlone rury z wodą i bąbelkami, dzięki czemu całość wygląda dość bajkowo.
I jest jeszcze sporo innych atrakcji dla dzieci, które w tej chwili wyleciały mi z pamięci, a które zapewniają długie godziny rozrywki.
Dwugodzinna sesja dla trzech osób (dwoje rodziców + dziecko) kosztuje €24. Karnet roczny dla trzyosobowej rodziny to koszt w okolicach €150-200 euro.
Na koniec napiszę to, co już pisałem wiele razy przy innych okazjach: nie, nikt mi nie zapłacił za reklamę Imagonosity. Lubię pisać o fajnych rzeczach i miejscach dlatego, że są fajne, a nie dlatego, że ktoś tak chce 🙂
Byliśmy w tą sobotę…ciekawe czy minęlismy się na schodach? Można też kupić karnet 6 miesięczny co w sumie jest chyba lepszym rozwiązaniem szczególnie na miesiące zimowe.
Też się nam tam wszystkim podoba tylko muffinlki i carrot cake mają paskudne 🙂
Całkiem możliwe, że się minęliśmy. Byliście może na 12:00?
o 12 to myśmy właśnie wychodzili…coś czułam z tymi schodami…tylko, że my tylnymi a Wy przednimi 🙂