Mam pytanie do wszystkich pięciu (optymistycznie licząc) Czytelników tej namiastki bloga: gdy potrzebujecie się skupić, odciąć od zewnętrznego świata, jakiej muzyki najchętniej słuchacie?
Mi osobiście najlepiej wchodzą:
- Kraftwerk, wszystko, jak leci
- JMJ: Equinoxe, wersja płytowa, bo w koncertowych za dużo się "dzieje".
- Diana Krall, wszystkie kawałki z przewagą fortepianu i perkusji jazzowej, czyli zasadniczo wszystko 😉
- Grupa MoZarta, wyłącznie utwory instrumentalne
- Paco de Lucia i okolice (a więc również Al Di Meola, John McLaughlin itd.)
- Jon Gomm, wyłącznie utwory instrumentalne
- Andreas Vollenweider, większość kawałków (aczkolwiek White Winds chyba najczęściej).
Odpowiedzi proszę udzielać w komentarzach, znakami dymnymi na horyzoncie, gołębiami pocztowymi albo wcale.
J.M.J. zdecydowanie. Oxygene, Equinoxe, Rendez vous
Vangelis, Kitaro.
No i zalezy jaka praca. Bo w tartaku raczej odpada.
Sophie Zelmani albo Cohen.
Amerykański punk i ska. Typu Rancid czy NOFX ewentualnie dropkick murphys
hmmm dzien zaczynam od ac/dc, pozniej metallica z odrobina guns’n roses, pozniej wchodzi meat loaf naprzemiennie z dzemem i zdrowa woda… dzien koncze McMlotkiem i „cant touch this”
Ostatnio: Marek Raduli – Meksykanski symbok szczęścia,
Zawsze: „Diana Krall, wszystkie kawałki z przewagą fortepianu i perkusji jazzowej, czyli zasadniczo wszystko”
„Recondita Armonia” Placido Domingo ostatecznie może byc Pavarotti, (Puccini – Tosca)
Aria Cavaradossiego z opery „Tosca” – Placido Domingo ostatecznie może byc Pavarotti,(Puccini – Tosca)
Kiri te Kanawa – O mio babbino caro
Giuseppe di Stefano „Nessun dorma” Turandot
Placido Domingo lub Luciano Pavarotti lub Giuseppe di Stefano – Vesti La Giubba – Pagliacci (Pajace – Ruggiero Leoncavallo),
Peggy lee – Lovers randes vous,
Maria Callas – wszystko
i duecik taki Freddie Mercury i Montserrat Caballe,
„Paco de Lucia i okolice (a więc również Al Di Meola, John McLaughlin)” cyt. autor
To tylko kilka przykladów…
sorry, „Meksylkański symbol szczęścia”
sorry, sorry MEKSYKAŃSKI
White Winds – MAGICZNY UTWÓR :))
JMJ, enigma, i szeroko pojeta muzyka powazna, a do tego within temptation, nightwish, sabaton :)ale raczej do jazdy samochodem lub pracy nie wymagajacej wielkiego skupienia
pozdrawiam
Anka
Jak już naprawdę muszę się skupić, to wyłączam muzykę. Inaczej prędzej czy później zacznę śpiewać lub tańczyć. Jeśli już musi być muzyka, to do pracy pisarskiej muzyka bez słów lepiej się sprawdzi, zaś do fizycznej jakakolwiek rytmiczna (zmywanie podłóg w rytmie Macareny). Cesaria Evora – mój typ na deszczowe lato 🙂
No tak. Tylko że jak się pracuje w korporacji, gdzie biuro mieści po sto osób na każdym piętrze, podzielonych na kwadraty po cztery osoby, to są dwa sposoby na odizolowanie się od reszty: porządne słuchawki i dobra muzyka, albo awans i przeprowadzka do własnego akwarium.
Loreena McKennitt, Celtic Thunder, Keith Harkin, Lord of the Dance, The Henry Girls, The Gothard Sisters, a w ramach przerywnika… muzyka klasyczna 🙂
O rany, Loreena McKennitt, no jasne. Całkiem mi wyleciało z głowy. Genialna muzyka, łagodna i idealna do pracy.
Cieszę się, ze trafiłam z podpowiedzią w Twój gust! 🙂
Tak naprawdę muzyką pani McKennitt zachwycałem się jeszcze na długo przed wyjazdem do Irlandii. Myślę, że to jeden z wielu pędzli, który namalował mi w głowie jakiś tam obraz tego kraju, zanim jeszcze w ogóle myślałem o emigracji.
A z innej beczki, ale trzymając się nadal tematu \”jaka muzyka do pracy?\”, odkryłem niedawno Chopina. O ile nie jestem fanem tzw. \”muzyki poważnej\”, o tyle ze zdumieniem odkrywam, że Chopin pozwala mi się jednocześnie odprężyć i skoncentrować. Co więcej, nie wyobrażam sobie słuchania tej muzyki nigdzie indziej (nie podoba mi się, kiedy się w nią świadomie wsłuchuję). Dziwny świat.