Skończyłem niedawno "Behawiorystę" Remigiusza Mroza, tym razem w wersji audio. Dziś szybka recenzja.
Bez obaw, nie zdradzę szczegółów fabuły. Może z wyjątkiem pierwszej sceny, ale to i tak niewielka strata dla Czytelnika, bo kiedy tylko zacznie czytać lub słuchać i tak trafi od razu na tę scenę.
Książka zaczyna się z przytupem, jak to u Mroza. Terrorysta barykaduje się w przedszkolu, a następnie przeprowadza transmisję on-line, podczas której daje odwiedzającym jego stronę możliwość głosowania na jedną z ofiar.
To rzecz jasna dopiero początek.
A potem... jest nietypowo, jak to u Mroza. Nie jest to ani klasyczny kryminał, ani thriller, ani powieść psychologiczna. Albo raczej: jest po trochu każdą z nich. Główny bohater (Gerard Edling, były prokurator) przez całą książkę ściga się nie tylko z mordercą, który przechytrza go i wydaje się ciągle być o krok przed nim, ale również z samym sobą, z cieniami własnych decyzji z przeszłości, które - chociaż wówczas słuszne - odcisną piętno całym późniejszym życiu Edlinga.
Książki słucha się bardzo dobrze. Szybka, bogata w nieprzewidywalne zwroty akcja, a także wielkie zaskoczenie pod koniec, kiedy Edling odkrywa ostatnią tajemnicę mordercy, związaną dość intymnie z samym Gerardem.
Jedyne, co mi zgrzytnęło, to ostatni akapit, ostatnia scena, w której - według Autora - obaj główni bohaterowie jednocześnie przegrywają oraz wygrywają. Jest według mnie po pierwsze mało wiarygodna z psychologicznego punktu widzenia (chociaż mogę się mylić, bo na psychologii znam się jak Franciszek z Asyżu na kodowaniu w Javie), a po drugie kompletnie nieatrakcyjna fabularnie. Liczyłem raczej na zakończenie otwarte.
Poza tym jednym zgrzytem cała reszta jest świetna. W moim prywatnym rankingu daję książce mocne 8/10 i bardzo polecam wszystkim fanom powieści Mroza.
Aha, dodam jeszcze, że podczas książki wielokrotnie wykorzystywany jest klasyczny motyw Dylematu Wagonika, o którym tu już kiedyś pisałem (tu można poczytać)
No to ja nie byłem tak łaskawy dla tej książki. Moja ocena to zaledwie 3/10 i wiele, wiele żółci (Behawiorysta)
Przeczytałem Twoją recenzję i z większością jej punktów się zgadzam. Faktycznie trochę to wszystko naciągane jest. Ja myślę że Autor chciał się „pobawić” samym behawioryzmem, przez co cała reszta została „odwalona” nieco po łebkach.
na pewno nie sięgnę już po tego autora, na sile chcial strasznie, a wyszło to co wyszło
Jak każdy, ma swoje lepsze i gorsze książki. Ja bym go na Twoim miejscu jeszcze nie skreślał. Daj mu szansę, przeczytaj na przykład „Chór zapomnianych głosów”.