Pamięta ktoś ten stary kawał o pogrzebie, teściowej i promocji?
Ja też nie pamiętam. Chodziło w każdym razie o to, że na początku teściowa marudziła, że jest chora i niedługo umrze, a puenta szła jakoś tak, że zięć kupił w promocji pogrzeb za pół ceny, tylko że promocja ważna przez miesiąc, więc "niech się mamusia streszcza bo inaczej się mamusia nie załapie."
Śmieszne? No, jak się to porządnie opowie to może i tak 😉
Tymczasem ja niedawno dostałem e-maila promocyjnego od pewnej firmy, z której usług korzystałem dobre trzy lata temu (a może nawet trochę dawniej?)
Firma zajmuje się udzielaniem porad prawnych on-line. System jest prosty: logujemy się, opisujemy nasz problem, dostajemy wycenę, na którą się zgadzamy albo nie; jeżeli się zgodziliśmy, płacimy za usługę i potem mamy do naszej dyspozycji prawnika, który nam wszystko ładnie opowie, rozpisze na paragrafy, doradzi co, gdzie, kiedy z kim i w jakiej kolejności załatwić, jakie pisma napisać, skąd wziąć wzory i tak dalej. Bardzo fajny portal, wyjątkowo sprawnie działa. Skorzystałem z ich usług (jak dotychczas - odpukać) dwa razy, za każdym razem byłem zachwycony szybkością realizacji usługi oraz fachowością ludzi po drugiej stronie Jęternetów. Oczywiście pewnie dla nich to były banalne sprawy, ale dla mnie, nieoblatanego z paragrafami, faceci robili cuda. Nawet im potem wystawiłem pozytywną recenzję, bo właściwie czemu by nie?
Efektem ubocznym tej historii jest mój adres e-mail spoczywający sobie w czeluściach ichniego systemu obsługi klienta.
A skoro mają mojego maila, wypadałoby od czasu do czasu podesłać jakąś promocję, prawda? A nuż klient akurat w potrzebie?
No więc właśnie. Dostałem niedawno e-maila o takiej, pi x oko, treści:
Szanowny Panie
Jak co roku przygotowaliśmy dla Pana 17% rabat na nasze usługi.
Kod rabatowy jest ważny 5 dni, do 12 grudnia włącznie.
Oto Pana kod rabatowy: XXXXXXXX
Kod można przekazać także rodzinie lub znajomym {...}
{tu dalszy ciąg emaila, grzeności, ą, ę, Francja elegancja, wiadomo...}--
Z poważaniem,
{tu jeszcze ładny podpis}
No właśnie. Super sprawa. Rabacik na usługi prawnicze zawsze się może przydać! Siedemnaście procent to już nie w kij dmuchał, przy wycenie rzędu 200 złotych to już (liczu, liczu, liczu...) jakieś 35 zeta w kieszeni, może wyprawy dookoła świata za to nie sfinansuję, ale na oranżadę wystarczy. Alleluja!
Tylko że: "Kod rabatowy jest ważny 5 dni"
Hmmm.
Do prawników o pomoc zgłaszamy się na ogół wtedy, kiedy mamy jakieś tarapaty z prawem, prawda? Za mocno przygazujemy w terenie zabudowanym, zepchniemy kogoś "niechcący" ze schodów, obrzucimy kogoś w emocjach prostytutkami na publicznym fejzbuku czy co tam jeszcze. Wtedy, z perspektywą bujania się po sądach i płacenia grzywien (albo i gorzej) zaczynamy szukać pomocy prawnika. No, przynajmniej niektórzy z nas.
Tymczasem jednak mam tylko pięć dni na zrealizowanie kodu rabatowego. A ja jeszcze nawet nie zacząłem popełniać przestępstwa!
Żeby się to nie zmarnowało, mam teraz dwa wyjścia:
1. Szybko popełnić jakieś przestępstwo, albo chociaż wykroczenie. Nie wiem, może objechać rondo w drugą stronę i dać się złapać? A może przykleić obsmarkaną chusteczkę na czoło pracownika fastfooda, czy też zasugerować na jakimś publicznym kanale informacyjnym, że pewien wysoko postawiony dostojnik państwowy posiada w swym drzewie genealogicznym żeńskiego przodka trudniącego się na co dzień świadczeniem usług o charakterze seksualnym?
Albo:
2. Ogłosić się na blogu, że mam taki to a taki kod promocyjny, ważny tylko przez pięć dni, jeżeli ktoś potrzebuje, zapraszam. Oddam za jeden uśmiech.
No i teraz się biję z myślami, którą opcję wybrać.
Tik, tak. Tik, tak...
Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]
Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.