Zabawki, zabawki

https://xpil.eu/IyTsW

Młody zaczął ostatnio narzekać, że mu gierki nie chodzą zbyt szybko na jego laptopie, więc może by tak coś pokombinować, żeby było szybciej?

Akurat się złożyło, że parę miesięcy temu jeden z naszych starszych laptopów (który dotychczas leżał pod telewizorem, zamieniając "dumb tv" w "smart tv") trafił na strych, bo wentylatorek chodził w nim trochę za głośno. Ale Młodemu wentylatorek nie przeszkadza, więc w myśl zasady, że "one person's trash is another person's treasure" wymieniłem mu jego starutkiego laptopika na trochę mniej starutkiego.

Główna różnica polega na tym, że ten stary ma zintegrowaną kartę graficzną Intela, a ten mniej stary - jakiegoś dość wiekowego, ale jednak o dwie klasy lepszego, Ryzena. Na mało wymagające gierki wystarczy aż nadto.

Młody zachwycony, ja też, bo nagle okazało się, że mogę sobie przysposobić tego starego lapka do własnych zabaw. Jeszcze nie wiem konkretnie do jakich, ale w myśl powiedzenia dajcie mi człowieka, a paragraf już się znajdzie wypiętroliłem zeń Windę, postawiłem jakiegoś w miarę świeżego Linuksa i dalejże bawić się.

Okazało się jednak, że laptop ów - pomimo minimalistycznego nań Linuksa - jest obrzydliwie wolny. Otwarcie i poindeksowanie średniej wielkości vaultu w Obsidianie zajmowało mu jakieś cztery minuty.

8 GB pamięci operacyjnej i i5 ósmej generacji na pokładzie nie powinny tak się zachowywać. Wychodzi na to, że wąskim gardłem jest spinning rust. Dalejże więc wbiłem się na amazon.ie (otworzyli niedawno irlandzką wersję, w końcu nie trzeba ściągać zakupów z UK, ha!) i prawie od razu znalazłem za niecałe €25 dysk SSD na M.2, 256 GB (czyli dwa razy większy, niż w laptopie). Cena nie majątek, a podmianka hdd na ssd powinna pomóc.

Dwa dni później nowy dysk przyszedł pocztą, w kopercie. Odkręciłem dolną klapę z zamiarem wyjęcia starego dysku, ale okazało się... że przegródka na dysk jest pusta jak łeb polityka. Za to w gnieździe M.2 tkwi sobie w najlepsze chip na 128GB i się do mnie szyderczo uśmiecha.

Myślę sobie, skoro już kupiłem większy dysk, to sobie chociaż powiększę. Podmianka poszła szybko.

Czarny prostokąt z napisem "Lexar" to nowy SSD w gnieździe M.2. A szaro-srebrny prostokąt na dole po lewej to puste miejsce, w którym miał się znajdować HDD 🙂

Przedmuchałem go jeszcze z kurzu (którego nie było wcale aż tak dużo, jak na starego laptopa), założyłem klapę, dokręciłem śrubki, postawiłem od zera Linuksa...

Teraz ten sam vault otwiera się w Obsidianie w sekundę, a indeksuje w osiem sekund.

Obstawiam, że ten nowy dysk jest dużo bardziejszy w kwestii kontrolera, może ma więcej jakiejś pamięci podręcznej, może herców, cy cóś. Nie znam się, ale jest o wiele szybciej.

Teraz czekam na wenę co by tu dalej z tym fantem zrobić.

Aha, no i jeszcze co z tym starym SSD na 128 GB? Może go podepnę do RBPI4? Tylko nie mam odpowiedniej przejściówki. A może wetknę go w domowego peceta, żeby zużyć kolejną literkę alfabetu?

No nie wiem. Na razie leży i czeka.

Jakieś pomysły?


A propos przedmuchiwania z kurzu. Dowiedziałem się niedawno od doświadczonego przez życie kolegi, że jak się przedmuchuje z kurzu - za pomocą odkurzacza - wentylatorek od laptopowego procesora (a w zasadzie jakikolwiek wentylatorek z laptopa), to należy bezwzględnie trzymać śmigiełko palcami, żeby się nie kręciło.

Z dwóch powodów, a jeden gorszy od drugiego:

  1. W "normalnych" warunkach, wentylator napędzany przez oprogramowanie kontrolera przestaje przyspieszać po osiągnięciu maksymalnej dopuszczalnej prędkości obrotowej. Odkurzacz nie wie za dużo, w szczególności nie wie jaka jest maksymalna prędkość obrotowa, tylko dmucha sobie w najlepsze, a śmigiełko zgodnie z zasadami fizyki kręci się coraz szybciej, aż dotrze do momentu, kiedy łożysko się przegrzeje i nadtopi okoliczny plastik albo po prostu się rozpiętroli w trzy dupy.
  2. Wentylatorek ma elementy metalowe, które często poruszają się w pobliżu przewodów doprowadzających zasilanie. Wskutek zjawiska indukcji magnetycznej zbyt szybko obracający się wentylatorek potrafi czasem wzbudzić w tych przewodach taki prąd, że albo się stopi izolacja, albo (jak się nieuważnie trzyma) nastąpi przeskok iskry między przewodami, doprowadzając do spalenia się scalaczka odpowiedzialnego za sterowanie śmigiełkiem.

Nie wiem ile w powyższym jest prawy, powtarzam zasłyszane - ale brzmi wiarygodnie. Dlatego na wszelki wypadek jak dmucham, to trzymam.

https://xpil.eu/IyTsW

7 komentarzy

  1. Przepraszam – stary?
    Mój laptop, który normalnie używam nie ma portów M.2, za to ma 2 miejsca na SATA – w jednym siedzi oryginalny dysk HDD 500GB, w drugim nowszy SSD 128. Dodatkowo nagrywarka DVD (bodajże już trzecia), 17″ ekran, i7 trzeciej generacji, 12GB RAM (było 2+4 teraz jest 8+4), wymieniona bateria, zasilacz, palmrest… Taki okręt Tezeusza się robi…
    A w grudniu skończył 10 lat wiernej służby…
    Tak, że tak…

  2. To brzmi jak świetny nagłówek dla „Faktu”:
    „Eksplozja zniszczyła dwa piętra bloku – chciał tylko przedmuchać odkurzaczem komputer”

  3. Z tym trzymaniem wiatrzaczka moze byc tez tak, ze silniczek do wentylatora napedzony strumieniem z odkurzacza/dmuchawy/przeciagu zaczalby pracowac w trybie generatora i produkowac napiecie ktore wchodziloby tam, gdzie go w danym momencie byc raczej nie powinno – i spalilo conieco po drodze.
    Na tej zasadzie dzalaja wiatraki, elektrownie wodne, parowe, atomowe i wszelkie inne.. Jakas sila kreci silnikiem i ten daje prad.

Leave a Comment

Komentarze mile widziane.

Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]

Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.