Zadzwonił dziś do mnie jeden taki i zaczął marudzić, że czemu cisza na blogu i cotomabyć i Wogle.
Nie piszę, bo raz czytam książkę i nie chcę się rozpraszać, dwa wokół wydarza się Życie w jego najprzeróżniejszych barwach i odcieniach, a trzy - bo nie muszę. Jak już było milion razy powiedziane, blogowanie to nie wyścigi. No chyba że ktoś się chce ścigać, to proszę bardzo, smacznego, dziękuję.
Ale żeby nie było, z braku lepszego pomysłu dziś króciutko o ostatnich zmianach na Ignormatyku.
Jeśli chodzi o skórki to rewolucji nie ma, nadal trzymam się motywu Write, który jest prosty, ładny, przejrzysty i głównie tekstowy. Wrzuciłem tylko mały animowany żarcik w CSS zaraz powyżej wyszukiwarki:
Pozbyłem się natomiast sekcji "Znalazłem w Sieci", widżetu, który tkwił sobie zawsze gdzieś na uboczu czerpiąc automatycznie najnowsze linki z zagwiazdkowanych pozycji aktualnie używanego przeze mnie czytnika RSS. Zamiast tego planuję od czasu do czasu - wzorem różnych zaprzyjaźnionych blogerów - zamieszczać krótkie wpisy z najnowszymi znaleziskami. Tanim kosztem będę miał więcej materiału na wpisy 🙂
Wczoraj na chwilę - z ciekawości - włączyłem sobie od dawna nieużywaną wtyczkę Jetpack, która z założenia goli, pi*rdoli, krawaty wiąże i usuwa ciąże, a w dodatku - ponieważ jest zrobiona przez Tfurcuf WordPressa, jest z nim w 120% kompatybilna i Wogle.
To znaczy tyle teorii. W praktyce okazało się, że skojarzona z Jetpackiem aplikacja na Androidzie nie działa (a raczej działa, ale daje więcej błędów niż niebłędów, czyli jednak nie działa), w dodatku podzielili ją teraz na dwie osobne aplikacje nie wiedzieć czemu. Po postawieniu JetPack-a blog natychmiast zwalnia, a xml-rpc (wymagane do poprawnej pracy wtyczki) od razu przywołuje hordy wygłodniałych chińskich chakierów. Darmowy CDN mający w teorii przyspieszać ładowanie obrazków tak naprawdę spowalnia, w dodatku strona na JetPack-u puchnie do jakichś niebotycznych rozmiarów, generalnie idźpanwchujiwogule. Mam dziwne wrażenie, że WordPress pomalutku zaczyna sam siebie zjadać. Być może warto zacząć się rozglądać za artelna... altreny... altyw..., no, za jakąś inną platformą.
W pracy w kratkę. Zadziwiającym zbiegiem wydarzeń, podczas gdy Wielcy świata komputerów masowo zwalniają, u nas ciągle intensywna rekrutacja. A to oznacza rzecz jasna więcej pracy teraz, żeby móc trochę odsapnąć potem[citation needed]. Póki co jeszcze nadanrzam, ale na horyzoncie zaczyna się robić ciasno. No nic, pożyjemy, zobaczymy.
Pogoda nam się ostatnio zaczęła robić taka, że hej. Słoneczko, temperatury między 15 a 20 stopni, pada tyle co kot napłakał albo i mniej. Wypas.
Dzieci zdrowe, zadowolone. Córa na dniach zdaje egzamin z chińskiego. Syn łoi mnie regularnie w Connect-4. Grę, zazwyczaj dostępną w postaci taniego chińskiego plastikowego badziewia, udało nam się niedawno kupić na lokalnym targu w wersji elegancko-drewnianej:
Gra się całkiem przyjemnie tylko trzeba obowiązkowo pamiętać o zamykaniu klapy, żeby się koty nie dorwały do kulek.
Na Bugu we Włodawie przybyło pięć.
P.S. Całkiem świeży zbieg okoliczności: dwa z obserwowanych blogów znienacka zamieściły, całkiem niezależnie od siebie, prawie równocześnie, wpisy o maśle:
Jak to nie będę?
Dzięki za info o JetPack. Jak wybierałem zestaw wtyczek, to mocno go rozważałem i miałem lekkie wyrzuty/FOMO z racji nieprzetestowania. Bo przecież popularny, a wiadomo, że miliony much… wróć.
Oraz: pamiętasz, jak dawałem znać, że cuda w ilości komentarzy widzę? Może to jego zasługa?
Tradycyjnie polecę Cache Enabler. Prosty i faktycznie robi kaszę. Statyczną. Na dysk. I można ustawić, żeby kaszę usuwał przy zmianie wpisu/dodaniu komcia. Problemów nie zauważyłem.
Też mam ten plugin do cache i nie narzekam.
Wreszcie notka od serca, a nie kolejna nieludzka zagadka o trzech kolorowych kropkach wśród czterech monochromatycznych (skądinąd lubię Twoje zagadki, ale zupełnie nie mam na nie czasu :)).
Ad „krótkie wpisy z najnowszymi znaleziskami”: Niedawno natknąłem się na sprytne rozwiązanie techniczne na kottke.org: Wartościowe linki autor dorzuca codziennie do jednej wspólnej strony (która zmienia się bodajże na początku każdego miesiąca), ale RSS ma tak ustawiony, że w feedzie prenumeratora wyświetlają się wyłącznie ostatnio dodane linki.
Ad alternatywa dla WordPressa: Zainspirowany przez Ciebie i przez Roziego (inspiracja nie była bezpośrednia, ale Wasze wypowiedzi i opinie pod tamtym wpisem na Szczeżuja stały się kroplami przelewającymi czarę) jestem w trakcie przepisywania Blogrysa na Jekylla. Praca wre. Poradziłem sobie już z jej najżmudniejszą częścią, czyli przeformatowywaniem notek wyeksportowanch z WordPressa do poukładanego HTML-a i zagnieżdżaniem wszystkich starych komentarzy „na twardo” wewnątrz postów. Sed i Python hurczały, że aż miło. Nowa odsłona starego blogu nastąpi najpewniej w czerwcu.
Ad żarcik w CSS: Fajna sztuczka. Teraz, w związku z budową od zera własnego layoutu, klikam na wszystkie takie sztuczki prawą myszą i pilnie wczytuję się w Inspect Element. Jak coś, to nie nasyłaj prawnika.
Co do sztuczki CSS to wstyd się przyznać, ale ponieważ moja znajomość technologii webowych ogranicza się do odróżnienia przeglądarki www od snopowiązałki (udaje mi się średnio w 80% prób), ten konkretny trick wykonałem przy aktywnym współudziale bota konwersacyjnego od OpenAI. Opisałem draństwu co zamierzam uzyskać i po mniej więcej sześciu, może siedmiu iteracjach dostałem prawidłowy kod. Dziwne czasy.
Domyślam się, iż chodzi ci o https://kottke.org/quick-links/ ?? Obstawiam, iż to po prostu są specjalny posty type, wyświetla się (bez linków do siebie) w głównym loopie wordpresa. A na strona to nic innego jak loop tego typów wpisów dla danego miesiąca.
Do „silników” stron typu full static jako platforma pod blog, moje podstawowe zastrzeżenie jest takie, iż tam nie da się komentować. W końcu jak statyczna platforma może przyjąć dodatkowy materiał – niepochodzący od generatora. Wiem, iż można obejść to podpinając np. disgus, ale powiem iż ostatnio ta platforma bardziej mnie denerwuje, niż zachwyca jak dawniej.