Nigdy nie miałem w ustach zapalonego papierosa. Nigdy się nie zaciągnąłem żadnym wyrobem tytoniowym. Nie wydałem na tytoń ani jednego grosza/centa/bahta. O, pardon, kiedyś, raz w życiu, spróbowałem się sztachnąć tabaką. O ten jeden raz za dużo. Wywróciło mnie na lewą stronę.
20 lat temu zdarzyło mi się wyrzucić do pieca paczkę papierosów mojej babci. Myślałem, że pomoże jej to rzucić palenie. Naiwniak... Rzuciła, jak się dowiedziała, że ma chore płuca i że ma przez to mocno z górki. Żyje do dziś, ale męczy się z płucami okrutnie. Całkiem jak w piosence: "...trzecia młodość pod tlenem..."
Dziadek rzucił w okolicach 50. roku życia, a palił od wczesnej młodości. Rzucił z dnia na dzień, od razu i na zawsze. Nigdy potem nie zapalił. Mówi, że czasem pali we śnie i mu to wystarcza.
Mama rzucała kilka razy. Czasem na parę tygodni, czasem na parę lat. Zawsze wracała do palenia. Teraz, od paru miesięcy, znów nie pali. Zobaczymy...
Brat też rzucał regularnie. Teraz chyba nie pali (tutaj w Irlandii papierosy kosztują fortunę więc trzeba sprowadzać z PL, poza tym palacze są ostro dyskryminowani w miejscach publicznych). Nie wiem.
Żona nie pali. Kiedyś, we wczesnej młodości, zapaliła jednego czy dwa, żeby się przekonać, że są przyjemniejsze rzeczy w życiu.
Ja sam jestem zadeklarowanym przeciwnikiem palenia i palaczy. Na szczęście duch bojowniczy już mi nieco przygasł więc już nie wyrzucam kartonów fajek do pieca i nie wyzywam palaczy od debili. Czasem co prawda mi się marzy wyjść z auta (jak stoję w korku) i przetestować gaśnicę na tym gościu z przodu, który dymi przez otwarte okno jak lokomotywa i mi zasmradza auto przez klimę, ale zamiast tego po prostu przełączam się na obieg zamknięty i ignoruję. Nie da się wygrać z palaczami poprzez gwałtowne nieprzemyślane akcje, trzeba się też liczyć z podwyższonymi kosztami opieki stomatologicznej.
Nie będę się rozpisywał o wadach palenia bo tysiące forów dyskusyjnych już spłonęły w tej pożodze. Każdy palacz zawsze znajdzie sto wymówek i nic się na to nie poradzi.
Za duże pieniądze za tym stoją, żeby pojedynczy człowiek mógł z tym walczyć. Można co najwyżej wyrażać swoją sympatię bądź dezaprobatę. Można szczerze wspierać najbliższych w ich próbach niepalenia. Ale na świętą wojnę nie warto iść bo siły nierówne.
Co do publicznych zakazów palenia: Irlandia była jednym z pierwszych krajów UE gdzie taki zakaz wprowadzono. Na początku reakcją ludzi był głośny śmiech. Jak to, zakazać palenia w pubach? W knajpach? Na świeżym powietrzu? Bez sensu! Wystarczyło jednak, że do akcji włączyło się kilka znanych postaci ze świata polityki / telewizji, wystarczyło upublicznić kilka rozpraw, po których pechowy palacz faktycznie zapłacił te 3,000€ plus koszty sądowe (zaskakująco tutaj niewielkie nawiasem mówiąc) i natychmiast wszyscy potulnie przyjęli do wiadomości, że palić nie wolno i koniec.
W efekcie niestety więcej palaczy pali teraz w domach i w samochodach, no i rodzina (być może niepaląca) cierpi bardziej. Z założenia powinno to prowadzić do większej ilości ludzi rzucających palenie, ale każdy kij ma dwa końce. Bierny palacz ma większe szanse na raka płuc. A także, bierny palacz ma większe szanse na zostanie czynnym palaczem. Krew mi się gotuje jak widzę matkę za kierownicą, z papierosem, a z tyłu, ledwie widoczne przez zadymioną szybę, paromiesięczne maleństwo w foteliku. Zamknięte okna. Makabra.
Ktoś kiedyś wyliczył, ile przeciętny palacz wyda kasy na papierosy przez całe życie. Następnie zaproponował, publicznie, że będzie kupował papierosy do końca życia palaczowi, który do niego przyjdzie i da mu połowę tej kwoty. Nie pamiętam ile to było, chyba parędziesiąt tysięcy dolarów. Nikt się nie zgłosił. Każdy palacz wierzy, że już niedługo rzuci.
Kolega z pracy niedawno rzucał. Nie wytrzymał dwóch tygodni.
Smutne to.
Chyba Ci się nie chwaliłam, że dwa lata temu pożegnałam to na zawsze…
Pozdrawiam całą Trójkę
Gratulacje! Tak trzymać…
Urzędowy zakaz palenia w miejscach publicznych acz prywatnych typu puby, restauracje itp to po prostu faszyzm. Niech właściciel decyduje czy u niego można palić, jodłować czy stepować na stole, a klienci sami określą gdzie chcą se posiedzieć.
Z mej odległej młodości w technikum była taka dyskusja czy wybudować palarnię dla pełnoletnich uczniów. Bo na przerwie wychodzili poza teren szkoły i palili po krzakach, no i policja ich spisywała i szkoła miała nieprzyjemności. Wyszło na to, że nie zrobili palarni bo to by oznaczało, że pozwalają młodym palić i zachęcają młodszych do palenia. Teraz już wszędzie jest zakaz. Na naszej Akademii Morskiej na całym terenie, w tym w akademikach i mieszkaniach uczelnianych wynajmowanych przez pracowników! Jak to jest przestrzegane to każdy może sobie wyobrazić, nawet ci z wyobraźnią kaszlącego bażanta.
Sam jesteś faszyzm. A za takie gadanie dzisiaj zamiast owsianki będzie strzał z paralizatora 😉
Ja tam nie mam nic przeciwko wolności palenia i niech sobie palacze palą gdzie im się tylko podoba. Tylko żeby ta wolność była na tyle rozsądna, że jak takiego palacza poproszę, żeby sobie poszedł bo mi jego dym śmierdzi, to on sobie pójdzie. Zamiast tego, niepalący już odruchowo przesuwają się w miejsce mniej śmierdzące, bo jak się coś zagada do palacza to w najlepszym razie usłyszy się krótki acz treściwy wykład z kurwolingwistyki. A w najgorszym, będzie na liliowo ze szlaczkiem. A ja swoje zęby lubię i płuca też.
A więc tak, jestem faszystą. Wolę getta dla palaczy, gdzie mogą sobie dymić w odosobnieniu, niż getta dla niepalących, którzy muszą szukać niezadymionych miejsc.
Ponadto tytoń to jest takie świństwo, które siedzi człowiekowi w głowie wbrew jego woli. Każdy palacz naprawdę chce rzucić, ale jak się już pali to rzucić jest cholernie ciężko.
Ano święta prawda. Ja tu nie chcę być naczelnym trollem tak zacnego bloga ale spieszę wyjaśnić że jestem przeciwny narzucaniu właścicielom lokali czy u nich można palić, jodłować czy wcierać bigos w klatę barmana. Natomiast wszelkie publiczne miejsca "państwowe" jak urzędy, chodniki, place, szkoły, szpitale itp. póki są państwowe to powinien być zakaz palenia.
A druga sprawa to kurwolingwistyka jest wpisana w reakcję palacza. Bo często taki ktoś pali by uspokoić zszarpane nerwy (tak mu mózg sugeruje). Stara się puścić stres z dymem a tu przychodzi jakiś nawiedzony bocian i klekocze coś o przesunięciu się palacza w jakieś inne miejsce. No i jak taki zestresowany człowiek nie ma dać w dziób? 😛 Mnie palacze strasznie wkurzają szczególnie, że cała rodzina od strony żony pali i człowiek po jednej wizycie śmierdzi jak linoleum w palarni huty Katowice. Jedynym sensownym wybawieniem jest e-papieros bo szkodzi tylko palaczowi czynnemu. Zatem e-booki, e-papierosy i e-rotyka to krok ku lepszej przyszłości!
A propos e-papierosów, było niedawno na JM o gościu, który postanowił rzucić i kupił takiego cudaka. Po czym (bodajże goniąc autobus) odruchowo wywalił papierosa, jeszcze go przydeptał i wsiadł w autobus. Ponoć wrócił do tradycyjnych papierosów bo mu taniej wychodzi.
😉
Mi kiedyś rodzinka w moim domu paliła nie pytając się nawet o pozwolenie aż się kiedyś wkurzyłam i wygoniłam ich do zzypu na śmieci 😛 U rodziców też stwierdziłam że albo nie będą palić w domu albo ja tam z dziećmi jeździć nie będę, no i zaczęli palić w toalecie – to jeszcze jestem w stanie znieść. Swoją drogą też nigdy nie zapaliłam ani jednego papierosa, raz tylko e-papierosa.
U nas podobnie, chcesz palić – wypad na balkon (aczkolwiek szwagier z kolegą raz mi w ten sposób o mało balkonu nie spalili).
Wolno palić na balkonie? A grillować też? To przecie przypomina tę sytuację z gaśnicą i samochodem z przodu…
Palić wolno. Grillować już chyba nie (ale pewności nie mam, musiałbym się wczytać w regulamin naszej spółdzielni mieszkaniowej).
Jak rzucać to dla siebie. Mi akurat nie przeszkadza to, że ktoś kopci obok mnie. Cieszę się, że mnie już do tego nie ciągnie i mam wolność w tej kwestii. Ale fakt, dziecko nie wybiera w samochodzie i to jest przykre.
Jednym to przeszkadza, innym nie. Ja tam nie lubię jak ktoś obok kopci.
Pale, bo lubie… – powtarzalem te bzdure jakies 18 lat. Pale i chuj mnie obchodzi ktos obok, zdrowie, pieniadze zeby, oddech, ubranie… Niedlugo na szczescie bedzie 10 lat jak moge powiedziec – nie pale, bo lubie nie palic. Nie lubie, jak jakies gowno ma nade mna kontrole. Czy to jest pet, butelka, proch czy polityk. Nie ma znaczenia. W kazdej chwili moge przestac… – te bzdure tez powtarzalem dosyc dlugo. Nie jest latwo przestac. 1 sierpnia 2008 przestalem. 14 sierpnia jechalem w dosyc dluga podroz PKP, pojawilem sie mniej wiecej o 5 rano na dworcu w smutnym jak pizda miescie powiatowym. Dworzec zabity deskami chyba klozetowymi, golebie jeszcze spia najebane od wczoraj a ja mam ze 40 minut do pociagu. Kiedys to nie bylby problem, ze 3-4 szlugi i w tak milym towarzystwie czas by przelecial jak pospieszny do Koluszek. Do tego jeszcze przeciez rano smakuja lepiej. Pomyslalem sobie, ze jak wytrzymam ten dzien to… i tak nie ma to wielkiego znaczenia. Kryzysow pelno przyjdzie jeszcze. Ale wytrzymalem. Dzisiaj kryzysow coraz mniej. I tez czasem pale we snie. Ale tylko mnie to wkurwia, ze sie poddalem. I budze sie z ulga. Swiadomie raczej juz sie nie poddam. A jesli kiedys zaczne palic Alzheimery (powinna byc taka marka nie?), no to trudno. Obym tylko byl w stanie wtedy powiedziec – pale, bo lubie…
Mala symulacja – palilem okolo jednej paczki (25szt. goldenow) dziennie minimum
Przez 1 rok bylem jeszcze w PL a paczka kosztowala jakies 10zl chyba – niech bedzie 3650zl, dodajmy jakis maly margines na dni, gdzie palilem wiecej – niech bedzie ze 4000zl
Jak przyjechalem do IE, to paczka chyba kosztowala €9 i chyba tu nie bylo paczek 25szt.
Wiec jesli mnie kalkulator nie myli, to jakies €4100 (zrobmy €4500) w pierwszym roku
i dla uproszczenia zalozmy, ze przez nastepne 3 lata bylo tak samo.
Teraz paczka chyba kosztuje €12, co daje €5475 (niech bedzie €5800)
i dla uproszczenia dajmy €5500 w poprzednie 4 lata.
Wiec zussamen do kupy daje to mniej wiecej 1000 + 4(4500) + 4(5500) +5800 = €46800
No to zobaczmy co mozna by za to:
https://www.adverts.ie/for-sale/cars-motorbikes-boats/cars/2/price_45000-46000/enginesize_*-*/
Pale, bo lubie… jezdzic pachnacym autobusem 😛