Udało mi się niedawno dorwać kilka książek Mroza z serii o Chyłce i Oryńskim. Pracowicie brnę przez kolejne tytuły - wczoraj skończyłem "Afekt", tydzień wcześniej - "Precedens".
Dawno temu byłem wielkim fanem serii o Chyłce - historie prawnicze pisane przez zawodowego prawnika z zacięciem literackim mają w sobie to "coś". Ale po lekturze mniej więcej czterech czy pięciu części (ostatni był bodajże "Immunitet", ale mogę się mylić) zauważyłem, że te chyłkowe historie zlewają mi się w głowie w jedną szaroburą breję: wszystko, co byłem w stanie ogarnąć to to, że Chyłka chleje na umór, a Oryński jest lekomanem. Toczące się w tym samym czasie historie kryminalne i batalie sądowe zaczęły mi się rozmywać, jedna książka wydawała mi się podobna do drugiej, dlatego z rosnącego z książki na książkę braku frajdy postanowiłem dać sobie siana.
Niedawno jednak dałem się znów skusić wołaniem grzbietów z półki wstydu, przeskoczyłem sześć czy siedem tomów i zabrałem się od razu za tom 12 i zaraz potem 13. Efekt?
"Precedens" byłby całkiem fajny gdyby nie to, że o kluczowym dla fabuły haczyku czytałem już dawno temu na JoeMonster, więc kiedy główna oskarżona ujawnia wreszcie sposób, dzięki któremu transmitowane na żywo, wyjątkowo okrutne i krwawe morderstwo uchodzi jej płazem, poczułem lekkie rozczarowanie. Niemniej jednak czytało się dość lekko i książka weszła mi w trzy wieczory. Moja osobista ocena: okolice 7/10.
W "Afekcie" natomiast dzieje się dużo więcej: na dzień dobry Chyłka podejmuje się sprawy polityka oskarżonego o pedofilię. Jak to u Mroza, najpierw wydaje się, że gość jest niewinny i go wrabiają, potem, że jednak winny, potem, że jednak wrabiają go na wyższym poziomie i tak dalej. W międzyczasie kilka wątków pobocznych. Warstw prawdy jest tyle, że Kaczmarski ze swoim "wszystko ma drugie, trzecie, czwarte, piąte dno" mógłby podać Mrozowi rękę, gdyby jeszcze żył. Autor wodzi czytelnika za nos bardzo skutecznie, z wielu szaf znienacka wychodzą całkiem żywe trupy, a końcówka to prawdziwy cliff-hanger - i chyba główna przyczyna, dla której sięgnę po kolejną część czyli "Egzekucję" (po niej już tylko "Skazanie" i póki co koniec serii). "Afekt" prywatnie oceniam na 8/10.
W międzyczasie zaś dokańczam "Echopraksję" Wattsa, czyli drugi i ostatni tom czteroczęściowej serii, którą rozpoczyna "Ślepowidzenie".
Que?
Nie ma tu żadnej sprzeczności - pośrednie tomy są ponumerowane ułamkowo 🙂 Na dniach pewnie wrzucę kolejną recenzję.
Nie czytam Mroza bo jak ktoś trzaska książki po kilka w ciągu roku to to nie może być dobre.Z przyjemnością czytam natomiast Iana Rankinga -ostatnie “Kieł i Pazur” .Richarda Osmana”Morderców tropimy w czwartki też jest fajne.Bardzo dobre recenzje ma Agnieszka Pietrzyk więc się zainteresuję bo ona też napisała cykl kryminałów.Pozdrawiam Krystyna
Może czy nie może to kwestia dyskusyjna. De gustibus, wiadomo. Mróz ma liczne grono wyznawców i pewnie równie liczne – przeciwników 🙂 Ja tam jego książki akurat lubię, choć może niekoniecznie z tej serii.
Dzięki za podpowiedzi – zerknę sobie we wolnej chwili na te tytuły, a nuż mi klikną.
Dość wysokie oceny dajesz :). Nigdy nie czytałam niczego Mroza, bo akurat blogi, które śledzę zawsze dość krytycznie go oceniały… ale może warto dać szansę 🙂 Lekka literatura też w życiu się przydaje, byle sensownie napisana.
Jeżeli przeczytasz kilka moich recenzji książek, zauważysz, że ogromną większość z nich oceniam na 7/10 lub więcej. Dzieje się tak dlatego, że książki słabsze na ogół odkładam i o nich potem nie piszę. Szkoda życia na słabą literaturę.
Są oczywiście wyjątki, ale bardzo rzadkie.
U Mroza najbardziej lubię serię z Forstem; Chyłka mnie trochę mierzi. Ale raz na jakiś czas – i z chwilowego braku czegoś innego do poczytania – ujdzie.
Bardzo dobre podejście. Masz rację – szkoda życia 🙂
A mnie Twoja recenzja utwierdziła wxtym,że to książki nie dla mnie. Dziękuję.
Chętnie bym się dowiedziała co tam masz jeszcze na półeczce (niekoniecznie) wstydu? Niech Twój dzień będzie dobry!
Oprócz wspomnianej niedawno “Echopraksji” Wattsa, którą będę recenzował zaraz jak tylko skończę jej słuchać (mam wersję z Audioteki), na półce wstydu na razie tylko dwa Mrozy, które póki co odkładam na później. Być może skuszę się na “Ognisty deszcz” i “The Colonel” Wattsa, żeby zamknąć serię. Z utęsknieniem czekam na kolejnego “Viriona” – niepokojące jest, że od 2019 roku nie pojawiło się u Ziemiańskiego nic nowego. I póki co to by było na tyle z moich czytelniczych planów.