Rzadko zdarza się, żebym wystawił jakiejś książce jedenaście punktów na dziesięć. Dziś się jednak zdarzy. Już za chwileczkę, już za momencik.
Co moim zdaniem cechuje dobrą opowieść?
Po pierwsze - fabuła. Solidna fabuła pomaga zdobyć przychylność czytelników. Można śledzić losy bohaterów, cieszyć się ze zbiegów okoliczności oraz dawać się zaskakiwać nieoczekiwanym zwrotom akcji.
Po drugie - postaci. Wyraźną kreską narysowane, z nie do końca na początku zrozumiałymi motywami działania, nie wiadomo - dobry ten jest czy zły? A może to tylko fragment tła? Powolne, umiejętne odkrywanie szczegółów duszy poszczególnych bohaterów to doskonały sposób na szczęśliwego czytelnika.
Po trzecie - język.
Ach, język.
– Wiesz, że Sabina to prima siksa – zagadał niski maciornik. – Nie dziwię się, że chcesz ją dla siebie. Kaprawo mieć magistracką narzeczoną. Szwagrów byś miał więcej niż włosów na głowie.
"Hrabia" za fabułę dostałby ode mnie mniej więcej osiem na dziesięć, za postaci - może dziewięć, ale warstwą językową po prostu... onieśmiela.
Jak żeś japę w tej sieni rozpuścił to myślałem że się dolator w sztany zwali, takiego dostał mojra.
W swoim literackim debiucie Robert Gałka zaskakuje nie tylko szczegółową znajomością historii Europy z przełomu XIX i XX wieku, ale również języka, którego wówczas używano. A w szczególności - gwary doliniarskiej.
"Karman" to po rosyjsku kieszeń. "Karmannyj wor" to dosłownie "złodziej kieszeniowy", czyli po naszemu - doliniarz. "Dolina" bowiem to kieszeń dolatora. Dolator... to ofiara rajzy. Czyli kradzieży. Rajzę można zrobić na rympał, na ślam albo - jak się nie ma pasówki - na klawisz albo przez kaber czy lipko.
Na tej kukle będziesz ćwiczył. Poznasz dolinę, dupniaka, nauczysz się nożyc. Dowiesz się jak zrobić parkan i cykacza ściągnąć. Popróbujesz karman kosą pruć. Opanujesz to, wtedy nauczę cię jak robić w sklepie, pociągu i na ulicy.
Po chwili lektury człowiek się z tymi wszystkimi ajnbruchami, szaszkami, gnypkami, filongami i innymi śledziami czy cieniami oswaja i nagle konstatuje ze zdumieniem, że to wszystko nie tylko rozumie, ale wręcz brzmi mu to swojsko.
Książka ta leży tak daleko od wszystkich nurtów SciFi jak się tylko da. To jest pozycja, której w ogóle nie powinienem był zacząć, bo i po co niby? A tu - masz. Wsiąkłem. Wsiąkłem po uszy.
– Chcesz żyć wiecznie? Gnić we własnym łóżku, czekając, aż ktoś z rodziny łaskawie poda ci kubek wody albo nocnik? Tego chcesz? Oglądać nieszczere uśmiechy nad łożem boleści, wiedząc, że twoi kochani tylko czekają, żebyś wyciągnął kopyta? – Pokręcił głową. – Nie… Nie dla nas taka dola. Ja z bratem odejdę z hukiem. To śmierć będzie się bała nas, nie odwrotnie!
Aha, jeszcze coś. Jeżeli zdecydujesz się, tak jak ja, na wersję audio z Audioteki, poznasz lektora, który może śmiało stawać w szranki z gigantami pokroju Gosztyły czy Bonaszewskiego. Kamil Pruban to nieznany mi dotąd osobnik o całkiem pokaźnym, jak się okazuje, dorobku. "Hrabiego" czyta tak, że nie sposób się oderwać. Postaci kobiece, męskie, stare, młode, zmęczone, wypoczęte, zaspane czy wystraszone brzmią naturalnie i bardzo łatwo odróżnić kto w danej chwili mówi.
Ocena... jak już nadmieniłem, mocne 11/10 z tendencją zwyżkową.
Link do książki: https://audioteka.com/pl/audiobook/hrabia-karmannyj-wor
Cała historia składa się z dwóch części - jestem w trakcie odsłuchiwania drugiej i mogę tylko powiedzieć, że jest co najmniej tak samo dobra jak pierwsza. I słucham rozdarty, bo z jednej strony chcę się delektować jak najdłużej, a z drugiej - wiedzieć co będzie dalej.
Z fartem!
Gwoli ścisłości, autor "Hrabiego" to znajomy znajomego, więc reklamy książki pojawiające się tu i ówdzie są zrobione po znajomości. Ale recenzja - żeby nie było - pisana od serca i bez najmniejszej przesady.
1 Comment
Jeżeli chcesz do komentarza wstawić kod, użyj składni:
[code]
tutaj wstaw swój kod
[/code]
Jeżeli zrobisz literówkę lub zmienisz zdanie, możesz edytować komentarz po jego zatwierdzeniu.