Pierwsza część "Labiryntu" stawia poprzeczkę naprawdę wysoko. Na samym początku lecący przez wysoką próżnię ziemski pojazd badawczy trafia pechowo w obszar twardego promieniowania ulegając rozlicznym uszkodzeniom - załoga zostaje wybudzona i zaczyna się wyścig z czasem, ze zmęczeniem, z kapryśną technologią, a wszystko to w stylu lemowskim, z niezliczonymi odniesieniami do każdej chyba książki Wieszcza. Prawdziwa uczta dla wszystkich fanów panastaszkowej pisaniny!
Autor publikujący pod pseudonimem artystycznym "Benedykt" zrobił więc pierwszym tomem naprawdę świetną robotę. Czy w drugiej części udało mu się utrzymać poziom? Czy będzie równie wciągająco, interesująco, lemizująco?
Otóż nie, nie będzie. Przed chwilą skończyłem lekturę drugiego tomu "Labiryntu" i z całą mocą muszę stwierdzić, że książka - jeżeli chodzi zarówno o poziom merytoryczny jak też ogólną "miodność" - mocno odbiega poziomem od wydanej rok wcześniej swojej poprzedniczki.
Z tym tylko, że odbiega w górę 🙂
Naprawdę trudno w to uwierzyć, ale "Labirynt 2" jest w porównaniu do jedynki absolutnie fenomenalny. W każdym akapicie widać oczywiście ten sam, niepodrabialny styl Mistrza, jednak bieg wydarzeń jest tu dużo bardziej interesujący.
Mniej więcej do połowy mamy "zwykłą" kontynuację zdarzeń z jedynki. A potem następuje WKDF (Wydarzenie Kluczowe Dla Fabuły) i nagle okazuje się, że...
Nie, nie powiem. Sam sobie poczytaj. Ewentualnie sama.
Jeżeli chodzi o puszczanie oczka do czytelnika w postaci przemycania odniesień do tekstów Lema w mniej lub bardziej zawoalowany sposób - również nie ma zawodu. Największą frajdę miałem chyba znajdując w jednym z dialogów tekst, którym Trurl i Klapaucjusz swego czasu uraczyli byli królewskich szpiegów w "Ofercie króla Okrucyusza", a który wisiał sobie jeszcze niedawno w stopce niniejszego blogu, zanim zdecydowałem się zastąpić go cytatem z wczesnego Elektrybałta.
I natężanie smęchu też jest 🙂
Pojawia się trochę zaawansowanej matematyki (na szczęście wyłącznie w wersji opisowej) a samo zakończenie - podobnie jak w jedynce - jest gigantycznych rozmiarów cliff-hangerem.
Moja ocena końcowa nie ma w tym układzie najmniejszego znaczenia, nawet gdybym był w stanie ją wystawić - a nie jestem, bo skończyła mi się skala na ocenokońcowomierzu (nawet po przestawieniu go w tryb wykładniczy).
Tak więc jeżeli, Czytelniaku, wielbisz prozę Mistrza i szukasz lektury na dobranoc, bardzo, bardzo polecam drugą część "Labiryntu" i z niecierpliwością czekam na trójkę, która jeżeli wierzyć Benedyktowi ma zamknąć serię.
Od strony technicznej (skład, redakcja) jest ciut lepiej niż w Jedynce. Nadal trafiają się literówki (typu brakujący ogonek w "się"), gdzieś tam wypatrzyłem jakąś zbędną spację po partykule czy źle połamane wiersze w jednym z akapitów, ale to naprawdę sporadycznie i bez wpływu na odbiór całości.
Jeżeli zaś chodzi o cenę książki to nie dość, że jest całkiem za darmo, to jeszcze okazało się, że przy okazji wydania drugiej części pierwsza również się udarmowiła - a więc jeżeli wcześniej ostrzyłeś sobie uzębienie na Jedynkę, ale €5 było dla ciebie przeszkodą, to właśnie masz o jedną wymówkę mniej. Nic tylko łapać i czytać!
(oczywiście nadal jest możliwość wsparcia Autora symboliczna kwotą - ale bez ciśnienia)
Na koniec parę cytatów:
planeta pustostan, tania, oddam w dobre macki
Spolimeryzowany staruch, potomstwa ledwo latającego mu pilnować, a nie filozofię nauki uprawiać!
Zmienił geometrię repulsorów i wyporność bebeszni, położył się na skrzydło, żeby trzymać się chłodniejszych warstw …
…jest analiza hypermatematyczna, gdzie zaczyna się od homomorfii Ori i przestrzeni 8D, tej prawdziwej, a nie jakichś hologramów 8D, i od ciała odpowiednich liczb hiper-zespolonych, a potem idzie znacznie dalej…
Złapałem i czytam.
Za mną 3/4 I tomu. Znaleźli Fioletowego w fantomacie. Wyłapałeś wcześniej „pisankę” ze Star Treka (około 200 strony, dla ułatwienia)?
W sekrecie napiszę, że lepsze od mroźnego „Chóru…”. Według mnie.
Nie trawię Star Treka, więc siłą rzeczy nie miałem jak wyłapać pisanki (czymkolwiek by ona nie była).
Pisanka = easter egg
„Po powrocie do Bazy dostała Gwiazdę Bohatera Floty, a
admirał Kobayashi zarekomendował jej przekwalifikowanie na
Koordynatorkę.”
https://en.wikipedia.org/wiki/Kobayashi_Maru