Po ostatnim wyczynie u Przemka postanowiłem trochę wrócić do audiobooków. No bo jakoś tak mi się ostatnio składa, że na książki czytane oczyma nie mam za bardzo czasu (dlaczego? okaże się niebawem), natomiast na czytanie uszami mam go chwilowo więcej niż zwykle (dlaczego? okaże się wkrótce).
W ogóle wkrótce się dużo okaże, czego skutkiem ubocznym będzie jeden z najdłuższych wpisów na tym blogu. Cierpliwości. Jeszcze tydzień, góra dwa.
Pomyślałem sobie, że mi aureola z głowy nie spadnie, jak sobie odsłucham jakiegoś fajnego audiobooka - przeprosiłem się więc z Audioteką i zaopatrzyłem się w "Behawiorystę" Remigiusza Mroza, którego nota bene już na tych tutaj łamach recenzowałem - i to kilkukrotnie (tutaj i tutaj i jeszcze tutaj i nawet tutaj - i pewnie jeszcze w paru innych miejscach, za leniwy jestem, żeby tego teraz szukać).
Póki co odsłuchałem może z jedną trzecią książki, a może ze dwie piąte - w każdym razie zbliżam się pomalutku do połowy.
I co?
I jest moc!
Nie wiem jeszcze jak Autor zamierza rozwikłać wszystkie wątki (nie ma ich znów aż tak dużo, ale są ciekawie pozaplatane), ale korzystam z każdej wolnej chwili żeby podgonić choćby i pół rozdziału.
Ponieważ ostatnimi czasy co poniektórzy Czytelnicy mojej namiastki blogu marudzili, że w moich recenzjach jest za dużo spoilerów, tym razem nie opowiem szczegółowo o fabule. Żeby jednak zachęcić ewentualnych wahaczy (czyli takich, co się wahają - koniecznie przez samo "ha") powiem tylko, że akcja dzieje się w Opolu i rozgrywa się między ABW i lokalną prokuraturą (w tle odbywają się jakieś wątki polityczne, na szczęście występują póki co wyłącznie w charakterze tła), a główny bandzior próbuje wodzić wszystkich za nos emitując w Internecie krwawe jatki, których przebieg odwiedzający jego witrynę mogą kontrolować poprzez głosowanie.
Za dużo zdradziłem?
No to się już zamykam. Mam cichą nadzieję, że do jutra (góra pojutrza) uda mi się odsłuchać całość. Dam wtedy znak sygnał, czy warto zaopatrzyć się w "Behawiorystę" czy może jednak niekoniecznie. O ile znam Mroza to będzie pewnie strzał w dziesiątkę, ale nie stawiajmy karety przed koniem.
P.S. Szukając w sieci zdjęcia okładki "Behawiorysty" zauważyłem, że książkę poleca sama Tess Gerritsen, której literaturę uwielbiam. To miłe, kiedy polski pisarz jest doceniany na międzynarodowej arenie. Good work mister Mroose!
Jak lubie iekawe historie, tak nie moge przyzwyczaic sie do audiobooków 😉 mam wrazenei ze po 20min sluchania zapadam w śpiączke 😀
Ja też audiobooki traktuję jak obywateli trzeciej kategorii, ale czasem po prostu inaczej się nie da. Jeżeli mam wybierać między nie-czytaniem w ogóle a czytaniem uszami, zagryzam zęby i czytam uszami.