"Deniwelacja" to kolejna część przygód Wiktora Forsta. Udało mi się niedawno dorwać wersję audio, której odsłuchanie zajęło mi prawie dwa tygodnie (głównie podczas dojazdów z/do pracy). Dziś szybka recenzja.
-- SPOILER ALERT --
Podobnie jak w poprzedniej części, tutaj również spora część akcji dzieje się w środowisku rosyjskich bandziorów. Tym razem Forst udaje się do Hiszpanii, gdzie pod fałszywą toższamością Roberta Krugera próbuje wkręcić się do pracy jako ochroniarz jednego z bossów lokalnego oddziału rosyjskiej mafii.
Plan był zacny, niestety rosyjscy mafiozi nie są idiotami i bardzo szybko odkrywają prawdziwą tożsamość Forsta. Odbywa się to w dość dramatycznych okolicznościach, Mróz nie żałuje Forstowi bólu i cierpienia, końcem końców jednak nasz główny bohater trafia dokładnie tam, gdzie chciał.
Tak się książka zaczyna.
Dalszego ciągu fabuły opowiadał nie będę, bo to jest recenzja a nie streszczenie.
Narracja odbywa się z trzech różnych perspektyw: samego Forsta, Dominiki Wadryś-Hansen (znanej już czytelnikowi z poprzednich części) oraz tajemniczej kobiety, której tożsamość pozostaje nieujawniona przez większość książki, a która tak naprawdę kontroluje wszystko zdalnie, sama pozostając zupełnie niewidzialną.
Bardzo sprytnym zagraniem jest sześciomiesięczne przesunięcie w czasie dwóch głównych wątków, które staje się oczywiste dopiero gdzieś w połowie lektury. Dzięki temu posunięciu Autorowi udaje się zmylić czujność czytelnika, co moim zdaniem wychodzi powieści na dobre.
Moją ulubioną postacią serii stał się chyba Osica. Forst wprawdzie gra centralną rolę, to on ostatecznie rozpracowuje mordercę, to on przechodzi przez prywatne piekło, to on staje sam przeciwko mafijnym zbirom. Ale Osica jest według mnie postacią najbardziej wiarygodną, a przy tym bardzo sympatyczną. To dzięki Osicy najczęściej uśmiechałem się podczas słuchania "Deniwelacji".
Na drugim końcu spektrum stoi Gertz, służbowy partner Dominiki, postać niemalże groteskowa. Uparcie próbuje udupić Forsta, na ogół wbrew oczywistym faktom. Gertz jest postacią trochę jakby komiksową, stworzoną przez Autora jako przeciwwaga dla zawsze wyważonej, rozsądnej i dobrze wychowanej Wadryś-Hansen. Gertza z założenia powinno się nie lubić - bardziej jednak jak nie lubi się upierdliwego komara, niż groźnego mordercy.
Bardzo dobrze prezentuje się tajemnicza postać Roberta Krugera, dawnego przyjaciela Forsta, który okazuje się być kluczem do większości wątków.
Tradycyjnie już kompletnym zaskoczeniem okazuje się być tożsamość mordercy (a właściwie morderczyni). Wszystko się oczywiście wyjaśnia na ostatnich stronach powieści i wszystko oczywiście pasuje jak ulał. Podobnie jak Nesbo, tak i Mróz jest mistrzem w prowadzeniu czytelnika na manowce.
Moja końcowa ocena: 9/10. Zdecydowanie warto.
W sumie dobrze, że się nie skusiłem. Nie widziałem, że to kontynuacja ;]