Jak głosi stara zasada, jeżeli klient prosi o zrobienie czegoś szybko, tanio i solidnie, na ogół proponuje mu się, żeby wybrał dwie z tych trzech opcji.
A więc: szybko, tanio, byle jak lub szybko, drogo, solidnie, lub wreszcie powoli, tanio, solidnie.
Czasem jednak zdarza się, że klient dostanie wszystkie te trzy opcje na raz i to nawet bez zbytniego dopraszania się.
Mi się tak trafiło całkiem niedawno. Sytuacja całkiem podobna to tej opisanej na początku zeszłego roku, kiedy to kazałem sobie obstalować telefon stacjonarny (tutaj można poczytać).
Tym razem poszło o szybkość połączenia z Jęternetem.
No bo tak, trzydzieści megabitów to całkiem przyzwoite połączenie, prawda? Nie ma się czym martwić. Co prawda rurka w drugą stronę jest dziesięć razy cieńsza (trzy megabity), ale to akurat nie przeszkadza zupełnie.
Niemniej jednak mniej więcej pół roku temu dostaliśmy przesyłkę od naszego dostawcy Sieci, z nowym modemoruterem. I do tego bumaga dołączona, że zamierzają wkrótce popodnosić wszystkim okolicznym klejentom szybkość łącza z 30 Mb/s do 100 Mb/s, więc zawczasu mam sobie zainstalować skrzyneczkę (a starą im oddać), żebym miał ten szybszy internet jak tylko podniosą.
Skrzyneczkę zainstalowałem i stała sobie jakby nigdy nic wśród kłębowiska innych skrzyneczek - mam bowiem w salonie około dziesięciu rozmaitych urządzeń podpiętych do prądu w straszliwej pajęczynie pod stołem, połączonych nie tylko z dziesięcioma gniazdkami elekstrycznymi, ale dodatkowo między sobą rozmaitymi kabelkami, przewodami i sznureczkami. Ostatnio robiłem z tym okablowaniem porządki - to szumne określenie oznacza ni mniej ni więcej tyle, że pracowicie porozłączałem każdy kabelek a następnie próbowałem go uniewidocznić, w efekcie czego kłąb trafił w trochę mniej widoczne miejsce za największą skrzyneczką pod stołem, nie stał się jednak przez to ani trochę mniej kłębiasty. No i przy tej okazji natknąłem się na modemoruter dostępowy, i sobie pomyślałem, że minęło już z pół roku jak mi go przysłali, a tu ciągle trzydzieści megabitów.
Dzwonię więc do nich i próbuję wybadać teren. Że nowa skrzyneczka, że pół roku, że Wogle...
W efekcie mojego do nich telefonu dostałem upgrade połączenia, i to od razu do 200 Mb/s:
A wiela mnie taki upgrade kosztował?
Można by pomyśleć, siedmiokrotne przyspieszenie łącza do Sieci, no to pewnie abonament przynajmniej razy dwa, prawda?
Ano prawda. Z tym, że gówno prawda :]
Podobnie bowiem jak miało to miejsce ostatnim razem, kiedy zakładałem sobie linię telefoniczną, która kosztowała mnie minus dziesięć Jerzych (tak, minus dziesięć, nie, nic nie piłem, tak, dziękuję, czuję się świetnie), tak i tym razem podniesienie prędkości z 30 na 200 Mb/s kosztowało mnie trochę minusów negatywnie ujemnych. Innymi słowy, podnieśli mi prędkość dostępu, a żeby zachować równowagę, zmniejszyli opłatę miesięczną o jakieś osiem Jerzych.
Przyznaję bez bicia, bardzo mi się podoba taki model biznesowy. Muszę ten pomysł rozpropagować wśród lokalnych sklepów, Na przykład, kupuje człowiek spożywkę, już ma zapłacić, dajmy na to, dwadzieścia Jerzych, a tu nagle się dowiaduje od pana przy kasie, że jak kupi jeszcze raz to samo, i jeszcze raz, i tak osiem razy, to za całość zapłaci tylko piętnaście. Albo pięć.
A taki fryzjer? Zamiast inkasować dwanaście Jerzych za zgolenie połowy łba, mógłby kasować siedem za zgolenie całości. A jak mu się dodatkowo nadstawi obydwie pachy, to zejdzie się do trzech.
O stomatologu nie wspomnę. Niektórzy ludzie, żeby zaoszczędzić, zapewne dawali by sobie powyrywać wszystkie zęby...
hmmm niektore sklepy tak robia.. sie to promocja nazywa nie? 😀
internet od upc.
UPC to było kiedyś. Teraz jest Virgin Media.