Wpisów o znaczeniu długości było tu już mnóstwo, dziś czas na kolejny. Tym razem pójdzie o długość utworów na mojej liście Spotify.
Pięć najkrótszych:
Cadenza (2CELLOS)
1 minuta 18 sekund
Kawałek kojarzy się na początku z tą chwilą przed rozpoczęciem koncertu, kiedy muzycy stroją swoje instrumenty. Jest łagodny i dynamiczny jednocześnie.
Miserlou (Perpetuum Jazzile)
1 minuta 26 sekund
Nakręcony w 1936 roku kawałek Dicka Dale, bardziej znany z tarantinowego "Pulp Fiction". Tu w wykonaniu stricte a'capella
American Bandstand (Bandstand Boogie)
1 minuta 28 sekund
Lata 50, te sprawy...
Alla Turca Jazz, Op. 5/b (Fazil Say)
1 minuta 35 sekund
Utwór bardziej znany jako sonata A-dur Mozarta, tu w niesamowitym wykonaniu tureckiego pianisty. Połamana jazzowo na wszelkie możliwe sposoby, jest jednym z częściej słuchanych przeze mnie utworów na liście.
Wade In The Water (Jamie N Commons)
1 minuta 36 sekund
Do utworów a capella mam słabość od dawna, nawet jeżeli śpiewają o kaczuszkach w kałuży. Gdybym nie widział okładki tego albumu, dalbym głowę, że wykonawca jest Murzynem i bym teraz nie miał głowy...
Jamie N Commons zamyka listę pięciu najkrótszych utworów na mojej liście, a teraz zajrzymy na jej drugi koniec, gdzie czają się takie bardziej anakondy.
Zaczniemy od... Możdżera. Tak, moiściewi, ostatnio odkryłem (proszę się nie śmiać) muzykę Leszka Możdżera, i to tak ją odkryłem, że teraz się nie mogę oderwać.
Love Pastas w wykonaniu Możdżera oraz trzech innych artystów, trwa 12 minut i dwie sekundy.
Slide it in (Jack Broadbent)
16 minut 56 sekund zabawy ze slajdem (slide-em?), ale nie takim przezroczystym do rzucania na ścianę w ramach rodzinnego przeglądania starych zdjęć, ani nawet nie takim z PowerPoint-a.
The Last Dive of David Shaw (We Lost The Sea)
16 minut 57 sekund
Album Departure Songs, z którego pochodzi ten kawałek został wydany na cześć ofiar katastrofy promu kosmicznego Challenger. Jest pełen niespodzianek. Muzyka raczej łagodna, sprzyjająca koncentracji. Dużo recytacji.
Concierto de Aranjuez (Jim Hall)
19 minut 20 sekund - tu zamiast "oklepanej" gitarowej wersji mamy molocha na kilkanaście instrumentów. Melodia stara jak świat (żartuję, oryginał powstał w 1939 roku), wpadająca w ucho. Kraina hiszpańskiej łagodności.
Challenger Part 1 - Flight (We Lost The Sea)
23 minuty 47 sekund
Najdłuższy utwór na mojej liście pochodzi również z wymienionego przed chwilą albumu Departure Songs. Doskonały, kiedy trzeba się skupić nad jakimś pilnym zadaniem. Nie tylko dlatego, że jest ciekawy dźwiękowo, ale też dlatego, że 23 minuty to solidny kawałek czasu. Jeżeli stosujemy technikę Pomodoro (ja nie stosuję, ale czytałem o tym jakiś czas temu), to wiemy, że te najbardziej wydajne zrywy naszego mózgu mają coś między 20 a 30 minut. Potem trzeba zrobić krótką odsapkę.
Dodatkowy plusik za użycie w tym kawałku oryginalnych nagrań dialogów między Challengerem a kontrolą naziemną.
I tak oto dotarliśmy do szczęśliwego końca wpisu.
Czego żałuję? A no tego, że nie załapał się tu niezwykły utwór "Lulu's Back In Town" (gra Theleonius Monk) o długości 9 minut 56 sekund. Absolutne, niepojęte dla mnie w żadnym wymiarze mistrzostwo operowania klawiaturą fortepianu. Pierwsze trzy minuty brzmią trochę jakby posadzić do starego pianina skrzyżowanie wybitnego pianisty z pijaną fretką. Żaden dźwięk nie pasuje do harmonii, a mimo to utwór daje się rozpoznać bez pudła.
I to by było na tyle.
Duże propsy za 2Cellos – mają świetne aranżacje różniastych utworów. Coś jak połowa Grupy Mozarta
Zawsze zachwycało mnie granie kawałków “popularnych” przez muzyków z wykształceniem “klasycznym”. Na Grafton Street można czasem trafić taką perełkę, zwłaszcza w sezonie. Oczywiście 2Cellos to klasa sama w sobie.
No faktycznie, piosenka z Pulp Fiction rewelacyjna. Krótka i przez większość czasu jest ,,ja pap-pap” z domieszką ,,uuUUuuUu”. Szczerze mi się podobają te utwory (,,Alla Turca Jazz” – super 🙂 ), dodam je do playlisty.