Okazało się niedawno, że jeden z moich znajomych (kolega z pracy, też z Lechistanu) grywał kiedyś całkiem sporo na gitarze. Wyraził też wstępne zainteresowanie jakimś małym jam session przy piwku. Może się jeszcze okaże, że powrócę do bardziej regularnego muzykowania?
Póki co gitarę biorę do ręki nie częściej niż dwa, trzy razy w tygodniu. Brzdąkam parę akordów i odstawiam. Moim ulubionym kawałkiem jest "Z podwórka" SDM-u, który to utwór potrafię zagrać - pochwalę się z właściwą sobie skromnością - co najmniej tak samo dobrze jak w oryginale grał go Rysiu Żarowski, a jak walnę piwko to nawet lepiej 🙂
Innym utworem, który grać uwielbiam, jest "Nie, nie możesz teraz odejść" Hanny Banaszak - tu już niestety za wysokie progi na moje nogi, gram tylko podstawową linię melodyczną.
"Niedokończona jesienna fuga" Wolnej Grupy Bukowina jest również w ścisłej czołówce - co prawda nigdy nie pamiętam dokładnie słów, ale melodia (a w zasadzie podkład gitarowy, bo melodię trzeba sobie dośpiewać) jest po prostu nieziemska. Pięknie dobrane septymy, zwrotki na przemian, raz łagodne, raz rytmiczne, normalnie miód w uchu.
No i oczywiście Bajeczki Babci Pimpusiowej Waligórskiego, na nieśmiertelną kombinację C-a-d-G | C-a-d-G | C-C7-F-f | C-G-C - zawsze jest przy nich dużo śmiechu, zwłaszcza jak w towarzystwie jest ktoś świeży 😉
O bluesie nawet nie wspomnę, bo zaraz mi się chce brać gitarę do ręki 😉 A jak się czasem spiknę z kimś, kto też gra, bluesowaniu nie ma końca. Kiedyś trafiłem na znajomego (zawodowy gitarzysta), z którym przebrzdąkaliśmy bluesowe rytmy prawie do białego rana. Draństwo wciąga jak odkurzacz.
Wiem skądinąd, że jest wśród czytelników tego bloga jeden zawodowy perkusista, z którym miałem szczęście grywać na korytarzach akademika w czasach studenckich. Gitarka, bongosy, jakieś wokale się zawsze znalazły, czasem jeszcze flecik albo harmonijka ustna, czad na sto dwa.
O'le!
I drugi, choć niezawodowy 😉
Ha! I nawet trzeci. Również niezawodowy.